Moje starty

niedziela, 12 grudnia 2010

Zimowe Zawody Kontrolne - Legionowo / Cybulice

Pierwszy raz biegałem zimą na orientację - i muszę przyznać, że poszło mi to całkiem nieźle. W sobotę, na Niwce w Legionowie biegłem umiarkowanym tempem, HR = 157 i nie wyglądało to najgorzej. Super przebieg wyszedł z 45 na 46 :)
Dziś natomiast biegłem mocniej (HR 167) i się nawet zmęczyłem :) wychodziło miejscami bdb, na prawdę fajnie czytałem mapę. Szkoda dwóch większych błędów na 36 i 41
Mimo śniegu, uważam że dziś i wczoraj czytanie mapy wychodziło, jak na mnie, bardzo dobrze :)
Idę na drugi trening żeby się dojebać :P

niedziela, 5 grudnia 2010

15 Żoliborski Bieg Mikołajkowy - 5 XII 2010

Jeszcze dziś rano wahałem się nad startem na Kępie Potockiej - wczoraj miałem 2 dość mocne akcenty - zawody NBnO oraz trening na którym zrobiłem 13 km (w tym 10 km w B2, moim B2 :D). Na szczęście mogłem się wyspać - spałem ponad 8 godzin co pozwoliło mi się dobrze zregenerować. Dlatego też zdecydowałem się na start - z założeniem startu treningowego. Chciałem pobiec ponad połówkę w tempie progowym, ostanie kilka km przyspieszyć do B4 i... udało się to bardzo ładnie. Pierwsze 3 km biegłem na 11-12 miejscu, na 4 km awansowałem na ósme, by na 7 km poprawić pozycję jeszcze o 1. Była nawet niewielka szansa na 6 miejsce, ale gdyby jeszcze był kilometr biegu więcej :). Trasa była dokładnie wymierzona i oznaczona przez organizatorów. W ogóle - cała organizacja zawodów była perfekcyjna - świetnie wymierzona i oznaczona trasa, gorące posiłki i napoje, bardzo dużo atrakcyjnych nagród, darmowe startowe, wikingowie, biegi towarzyszące dla dzieci i młodzieży, wyniki w internecie już 2 godziny po zakończeniu biegu! Entre.pl wraz ze współorganizatorami i sponsorami pokazali, że można zorganizować super imprezę, promującą bieganie w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Brawo!!!
Ale wracając do przebiegu zawodów, pokonałem 10km (Garmin pokazał dokładnie 9,99 km) w 38:17 (3:50/km), ze średnim tętnem 171, co dało mi 7 miejsce w klasyfikacji generalnej, oraz 1 miejsce w wiekowej (warto dodać że nagrody dublowały się). Oto jak biegłem poszczególne kilometry:
1 km - 3:48 (3:48) HR 152
2 km - 3:50 (7:38) HR 171
3 km - 3:58 (11:36) HR 174
4 km - 3:51 (15:26) HR 178
5 km - 3:56 (19:22) HR 176
6 km - 3:49 (23:11) HR 177
7 km - 3:47 (26:58) HR 171
8 km - 3:57 (30:54) HR 170
9 km - 3:47 (34:41) HR 171
10 km - 3:34 (38:16) HR 170
Zastanawia trochę spadek tętna w drugiej części biegu.
Teraz na pewno nie żałuję porannej decyzji o starcie - zgarnąłem na prawdę fajne nagrody :) Impreza bardzo miła, nie było problemów z zapisaniem.
Cały bieg wygrał Kuba Wiśniewski z czasem 33:38, przed Markiem Dzięgielewskim (33:45) i Robertem Celińskim (34:03). Z tymi Panami, nawet gdybym biegł na maxa i był na świeżości, i tak większych szans bym nie miał :) ale na wiosnę może sytuacja się troszkę zmienić :D:D:D
na trasie cały czas trzymałem dobre równe progowe tempo
już po biegu, z tatą
i dekoracja kategorii 20-29 lat :)

sobota, 4 grudnia 2010

Listopad - podsumowanie, NBnO - po raz pierwszy :)


Listopad nie był do końca udanym miesiącem treningowym - jakoś niektóry treningi się sypały, a właściwie rezygnowałem z nich. Złożyło się na to na pewno infekcja, jak i rajd przygodowy oraz nawał pracy (wiem że niektórzy przy takiej ilości pracy jaką ja mam, byliby bardzo wypoczęci - ja jednak padam na twarz). Na szczęście infekcja już wyleczona, a praca rzucona :D. Nic już mi na przeszkodzie nie stoi.
W Listopadzie zrobiłem na treningach 306 km, z czego:
205,3 km w I zakresie
18,2 km w II zakresie
4 km w III zakresie
1 km w IV zakresie
2,4 km w V zakresie
4 km w sile biegowej
22,2 km w truchcie
oraz 49,6 km na mapie.
Dokonałem tego w 22 treningach, 1 treningu z mapą, 1 zawodach biegowych, 3 zawodach BnO i 1 zawodach AR. Poza tym inne akcenty to:
siła ogólna - 8
rower - 2
pływanie - 1
piłka nożna - 3
siatkówka - 4
tenis ziemny - 3
rolki - 1
sauna - 3.

Ten miesiąc był przełomowy z jednego zasadniczego powodu. Pod koniec listopada miałem robiony test wysiłkowy na wyznaczenie progu przemian beztlenowych. Wiele można o tym pisać, czym jest PPA, do czego służy itd. Ale konkretnie - na podstawie tego stworzyłem swoje własne 'zakresy' biegu - całkowicie nową systematykę treningu. Wierzę, że ma ona sens i lepiej będzie obrazować pracę treningową a także ułatwi planowanie treningów, dość znacznie rewolucjonizując dotychczasową terminologię poszczególnych akcentów. Nie będę opisywał szczegółów, ale powiem tylko że zamiast zakresów 1,2,3,4,5 - wprowadziłem swoje własne oznaczenia: B0-B7, BR. Uważam że są one dużo trafniejsze, szczególnie z fizjologicznego punktu widzenia, ale również od strony metodyki treningu. Co więcej - tylko częściowo pokrywają się ze stosowaną dotychczas terminologią. Jak to się sprawdzi w praktyce - już niedługo się przekonamy :)

Dziś natomiast pierwszy raz w życiu startowałem w NBnO - bardzo kameralnej imprezie w Zagórzu koło Warszawy. Uczestniczyło w niej ponad 20 osób, trasa zajęła mi 11km, które pokonałem w 100 minut (10 PK). Poniżej mapka z przebiegami:

niedziela, 21 listopada 2010

Rajd przygodowy - Tylko dla Warszawiaków. Porażka

Rano byłem bardzo zmotywowany, wierzyłem w zwycięstwo. Rajd ten jednak podziałał jak kubeł zimnej wody. Ocknąłem się ze swoich pragnień i marzeń - już na pierwszym punkcie kontrolnym.
Etapów było 6 (+ zadanie specjalne - rzutki):
ETAP 1 - ROLKI 5,5 km. Mój czas: 35' (+16' straty do Łoba)
ETAP 2 - BnO 4,7 km. Czas: 40' (+16' do Łoba)
ZS - 10' kary
ETAP 3 - RJnO 19,6 km. Czas: 1h33' (+14' do Marcina Krasuskiego)
ETAP 4 - BnO 6,8 km. Czas 43' - najlepszy (drugi: Krasuski +3')
ETAP 5 - DNF
ETAP 6 - DNS
E1 i E2 zarąbane totalnie. E3 przyzwoicie - po nim byłem 7. E4 - bardzo dobrze - po nim awansowałem na 3 miejsce. E5 i punkt 32 - masakra. Najgorsze jest to że podczas szukania tego punktu straciłem około 1h20', nie zauważając, że na mapie jest uszczegółowienie okolic tego punktu (dokładniejsza mapa). Zauważyłem ją godzinę temu :( Eh :/... gdybym ją zobaczył wtedy byłbym 1h10' do przodu. A tak - wściekłem się na nim, kręciłem się dookoła (co widać na moim przebiegu poniżej). Straciłem całkowicie chęć dalszej rywalizacji. Na dodatek kolano mnie bardzo rozbolało, i byłem strasznie przemarznięty. Wsiadłem w autobus 521 i zjechałem do bazy kończąc tym samym mój żałosny występ. Na etap 6 nawet nie wyszedłem. Bardzo jestem zawiedziony tym rajdem, choć pod względem organizacyjnym był świetnie przygotowany, za co należą się duże brawa organizatorom! Szkoda że w tak fajnym rajdzie poszło mi tak beznadziejnie. Poniżej mapki i przebiegi z GPS. Na E4 dopiero na pk 23 wystartowałem Garmina.
E1 - dwa razy poza mapą :/
E2 - zarąbany!!!
E3 - nieźle
E4 - bdb
E5 - tylko 2 punkty :(
...i wspomniane kręcenie się dookoła 32. Tą mapkę szczegółową znalazłem dopiero w domu (właściwie zauważyłem)
Ponieważ nie wszystkie mapy chcą się wyświetlić w powiększeniu - są dostępne w albumie 'moje mapy bno' - link na górze strony.

Po takim starcie skrzydła podcięte, odechciewa się wszystkiego ;(

niedziela, 7 listopada 2010

Szybki Mózg - DSQ :/

I już po Szybkim Mózgu 2010. Impreza zorganizowana w sposób profesjonalny - wielkie dzięki za to dla organizatorów :)
foto: Karolina Roszczyk
Niestety ja nie będę jej wspominał najlepiej, jeśli chodzi o wyniki.
Pierwszego dnia było OK - błędy nieznaczne, biegowo trochę nie wytrzymałem, ale dałem z siebie wszystko. Efekt to ósme miejsce i pokonanie kilku osób z którym jeszcze nigdy nie udało mi się wygrać. Zabłyszczała natomiast młoda wschodząca gwiazda Polskiej Orientacji Sportowej - Piotr Łobo Łobodziński :D Jego wynik na prawdę był imponujący (6 miejsce). Brawo Piotrek! Bezkonkurencyjny w sobotę był Kamil Włodarczyk.
Dziś czekało na nas 2 etapy. Etap drugi - którego start był dość wcześnie rano, był chyba najtrudniejszy technicznie - zaliczyłem jeden duży błąd (30 sekund) przy gęsto rozstawionych punktach 7-10. Poza tym jeszcze dość istotny błąd na 17. Ogólnie na 2 etapie byłem 13, a po dwóch etapach spadłem o jedno oczko, na 9 miejsce.
3 etap, pościgowy - zaczynałem ze stratą 4:11 do prowadzącego Wojciecha Dwojaka. Do ósmego miejsca brakowało mi 43 sekundy, czyli bardzo dużo. Natomiast bliziutko za plecami miałem 10 i 11 zawodnika. Już na 1 punkcie dogonił mnie Piotr Paszyński i od tego momentu biegliśmy praktycznie razem. Na pk 4 próbowałem odskoczyć, ale na 6 już znów biegliśmy razem. Po schodach znów zyskałem trochę przewagi, ale 8 już źle zaatakowałem i się zrównaliśmy. Na 10 się lekko pogubiłem i na długim przebiegu do 12 goniłem, aż na 12 dogoniłem (już po zbiegnięciu biegłem za Piotrem). I tam obydwaj poełniliśmy błąd - przebiegliśmy niedozwolone miejsce i zostaliśmi zdyskwalifikowani. Potwierdziło się że nie lubię biegać z kimś. Może gdybym biegł sam, nie patrząc na Piotr nie przebiegłbym przez murek, a może i tak bym przebiegł - tego się nie dowiem. Ale ta dyskwalifikacja podcięła mi trochę skrzydła. Na prawdę pobiegłem przyzwoicie 3 etapy. Swoją drogą na 2 etapie też powinienem mieć DSQ (wiem że nie tylko ja ;)) za przebieg z 12 na 13 - co widać na przebiegach z Garmina - to był kolor oliwkowy a nie zielony, i do tego była czarna gruba kreska. W sumie gdyby wszędzie byli sędziowie, zapewne przynajmniej połowa osób miałaby w wynikach DSQ. I tak nie zmienia to faktu że popełniłem ewidentny błąd i słusznie zostałem zdyskwalifikowany. Dalsze punkty 3 etapu są właściwie nieistotne, ale warto zapamiętać duży błąd na PK 19 - odbiegłem w drugą stronę, tracąc około 25 sekund.
Impreza, raz jeszcze podkreślę, była super. 3 sprinty - czyli 3 razy mój najlepszy dystans. Szkoda że skończyło się na DSQ :/ Dużo przede mną pracy w zimie :)

piątek, 5 listopada 2010

Podsumowanie sezonu 2010


Mistrzostwa Polski w longu były ostatnimi w sezonie 2010. Przez to że okres przejściowy wypadł mi po maratonie - na longu nie miałem w ogóle siły do biegania, byłem bez treningów. W ogóle okres przejściowy w okresie 27 IX - 17 X był bardzo dziwny - dużo zawodów, prawie zero treningów. Nietypowo, ale w sumie nie wyszło źle. Tylko ten long mnie strasznie sponiewierał.
Sam sezon 2010 mogę podzielić na 2 części:
1. LISTOPAD 2009 - KWIECIEŃ 2010. Zamiast okresu przygotowawczego było leczenie kontuzji stopy. Od 3 X 2010 do 4 II 2010 nie biegałem praktycznie w ogóle (nie licząc kilku rozpaczliwych prób treningu które kończył się z dużym bólem i łzami w oczach). Tak więc listopad i grudzień 2009 pod względem treningów były całkowicie stracone. Odkryłem za to że na nartach biegowych mogę spokojnie jeździć i nic mnie nie boli. I tak, dzięki dużym ilościom śniegu przeżyłem jakoś styczeń. W lutym zacząłem już bieganie - bolało dalej, ale ból nie uniemożliwiający biegania to żaden ból :). Pierwsze kilometry biegiem w 2010 roku pokonałem 5 II, w Spale. W sumie w lutym wyszło 155 km. Najważniejsze że stopa wytrzymała (może te 120 zabiegów też coś dało). W marcu zacząłem już trenować lekko z Wąsem, tu wyszło już 261 km. Nadszedł kwiecień - miesiąc przełomowy. Felernego 10 kwietnia biegłem Akademickie Mistrzostwa Polski w Łodzi. Dzień później jechałem na obóz do Spały - tym razem z AZS AWF. Na obozie tym, pierwszy raz zostałem zajechany. Nigdy nie znałem tego uczucia, ale na prawdę nie warto go poznawać... chyba 6 dnia obozu nie miałem sił na 3 minuty truchtu po lesie. Całą drugą część obozu czułem się fatalnie, a sytuacja w Polsce po tragedii smoleńskiej jeszcze bardziej mnie przytłaczała. Po powrocie w ogóle nie mogłem wrócić do biegania. Na prawdę, zacząłem bać się Wąsa - po prostu mnie na obozie zajechał. Nie wziął pod uwagę tego że przez 4 miesiące (PAŻ 2009 - STY 2010) w ogóle nie biegałem! Bardzo szanuję mojego trenera, jestem mu wdzięczny za to że w wieku 22 lat zapalił we mnie jeszcze iskierkę nadziei że mogę jeszcze coś osiągnąć. Ale po tym obozie całkowicie straciłem ochotę na współpracę z nim. Po tym Spalski obozie ledwo co włóczyłem nogami. 25 IV postanowiłem wystartować w BnO - jak wtedy napisałem na blogu: "25.04 - powrót do tego co kocham". Nie myliłem się. Praktycznie to dzięki BnO zostałem przy bieganiu - ba! Wróciłem, bijąc potem wszystkie życiówki. Z drugiej strony mogę być wdzięczny Wąsowi za to że wybił mi z głowy bieganie (chwilowo). Dzięki temu wróciłem do tego co zawsze mnie tak pasjonowało (w 2009 roku startowałem już 3 razy w BnO).
2. MAJ - PAŹDZIERNIK 2010. I od maja się zaczęło :D Tak jak pierwszy okres sezonu był ciężki i trudny, tak drugi był wspaniały, pasjonujący i dający mi wielką radość!!! Im bardziej wchodziłem w BnO, tym było ciekawiej i tym bardziej chciałem to robić :D. Zaczęło się od GP Mazowsza - nawet nie byłem ostatni, choć w generalce byłem nkl (za drugi etap). Potem moje życie toczyło się tylko od zawodów do zawodów BnO - każdych bardzo wyczekiwałem. I mimo że ciągle przybiegałem ostatni, sprawiało mi to ogromną radość i satysfakcję. Pierwszy przyzwoity start miał miejsce 6 VI - na sztafetach. Zrobiłem niewiele błędów i na kacu nabiegał
em przyzwoicie. Niestety jeden ze sztafety zawalił i mieliśmy nkl (oczywiście nie można mieć pretensji - sam zawaliłem wcześniej KMP). Potem pod koniec czerwca wyjazd na 8 dni na zawody BnO (Puchar Wawelu i Limanowa CUP) jeszcze bardziej zbliżył mnie do orientacji... Dzięki przypadkowi, na Wawelu, nocując w jednej sali, poznałem moich przyszłych kolegów z klubu :) (choć jeszcze o tym nie wiedziałem). Po Limanowej wyraziłem chęć przystąpienia do PUKSa i po rozmowie z trenerem Kmiecińskim uzgodniłem szczegóły "transferu" :D Jemu również jestem bardzo wdzięczny, bo mimo moich żenujących wyników na Waweli i Limanowej (głownie ostatnie miejsca) nie wahał się mnie przyjąć. I tak, w sierpniu wyjechałem na pierwszy obóz BnO - było super! Poznałem wiele super osób oraz odniosłem pierwszy drobny sukces - wygrałem etap na GP Polonia. Biegowo też nie próżnowałem - w BPW na 10 km ustanowiłem oficjalną życiówkę 35:43, pobitą później na 34:08 (na kabatach, ale juz nieoficjalna). Wygrałem poza tym bieg Garniera, GP Wawy na 5 km na Siekierkach oraz bieg memoriałowy J. Połulicha na Wyścigach. Pobiłem też, choć nieznacznie życiówki w półmaratonie (1:21:57) i maratonie (2:55:49). W BnO - też kolejne sukcesy - dobry występ na KMP w Białce i wygrana w Mistrzostwach Mazowsza w klasyku. Druga część sezonu była zdecydowanie najlepszym moim okresem w życiu - biegowym i nie tylko :)
Tak w skrócie wspominam miniony sezon :) Już po longu liczę wszystko na konto przyszłego sezonu 2011 :) Jest duża szansa, że będzie to pierwszy w życiu cały przepracowany sezon. Mam nadzieję że go wykorzystam, i wreszcie pokażę na co mnie stać. Albo wyjdzie że jestem całkowitym beztalenciem. Grunt by robić to co kogoś pochłania, nie przejmować się problemami. A mnie bieganie, szczególnie BnO bardzo pochłania :D Poniżej szczegółowe statystyki poszczególnych miesięcy oraz roczne:





W sumie, w sezonie 2010 zrobiłem 2572 km (licząc do 17 X, czyli do zakończenia sezonu), co jest najwyższą liczbą km jakie w którymkolwiek roku przebiegłem - to najlepiej świadczy o tym jak mało trenuję, choć wiele osób widzi mnie jako trenującego za dużo. Dla porównania kilometraże poprzednich lat:

Warto dodać iż stan z wykresu powyżej jest na dzień 5 XI, i niechybnie 3000 km do końca roku pęknie.
Sierpień, co widać - był najmocniejszym miesiącem w życiu. Złożyły się na to wyjazd do Spały (tam życiowy kilometr tygodniowy - 174 km) oraz wyjazd do Jarosławia na obóz BnO, a także krótki ale treściwy pobyt na mazurach.
Z procentowego rozkładu km, niepoprawnie były rozłożone w sierpniu, choć było to wynikiem nieprzepracowanej zimy i chciałem to nadrobić, dlatego nie uważam tego za błąd. Natomiast przeraża kwiecień - miesiąc w którym tak na prawdę wchodziłem w trening - aż 13 % zrobione w III zakresie - to w moim przekonaniu zdecydowanie za dużo, czego potwierdzeniem było zarżnięcie mojego organizmu. Co innego, gdybym miał przepracowaną zimę...
Z mapą najwięcej biegałem w maju - miesiącu powrotu po zajechaniu :)
I na koniec - dorobek moich ostatnich 6-ciu lat życia :) Statystyki dzienne, miesięczne, kwartalne, półroczne i roczne za lata 2005 - 2010. Wcześniej oczywiście też biegałem, ale nie zapisywałem tego regularnie.

Wszystkie nieścisłości w statystykach wynikają z przyjętego przeze mnie zaokrąglania. Kilometraż dzienny zawsze zaokrąglam w dół, tygodniowy - sumując dzienne. Miesięczny natomiast liczony jest na 2 sposoby - albo tak jak wcześniej, albo sumując km w poszczególnych zakresach. I tak np. pierwszym sposobem (powyzej) dla miesiąca Marzec 2010 wyszło 255, a drugi dla tego miesiąca (z podsumowania miesięcznego 2010) wychodzi 261. I to ta druga liczba jest bliższa prawdy (255 jest zaniżone o ok. 6,5 km). Jeśli przebiegłem 10,8 km w pierwszym zakresie, to do statystyk dziennych zapisuję 10, a do procentowych 10,8.
Jak będę miał czas, to zrobię jeszcze inne podsumowania :)
Tymczasem... szybki mózg :D już jutro...

niedziela, 24 października 2010

Rowerowo

Wczoraj i dziś startowałem z mapą, ale na rowerze.


To był dla mnie na prawdę ciężki psychicznie weekend, nigdy wcześniej tak nie miałem. Dziękuję jednej osobie, która mi bardzo pomogła w trudnych chwilach i dzięki której przekonałem się w piątek, że przyjaciele istnieją :)

poniedziałek, 18 października 2010

Mistrzostwa Polski w Długodystansowym Biegu na Orientację - Long 2010

Wczoraj biegłem pierwszy raz dystans Long (właściwie to chyba nazywa się super-long). Może nie myślałem że będzie lekko, łatwo i przyjemnie, ale nie spodziewałem się takiego zajazdu!!! Po 35 punktach, czyli po ok. 22 km biegu (efektywnie po ok. 26 km) nie miałem już w ogóle siły biec. Być może przez to że nic nie piłem, być może że byłem przeziębiony. Ale moim zdaniem kluczowe było to, że nie trenowałem. Z jednej strony - znam swój organizm i wiem jak szybko potrafi stracić formę jeśli nie podejmuje treningów. Z drugiej - po maratonie odpoczynek jest wskazany a wręcz konieczny. Mimo to zaskoczony byłem słabością swojego organizmu. Do tego doszło kilka grubych błędów, co poskutkowało ostatnim miejscem na MP. Załamałem się? Skądże! Byłem zadowolony że ukończyłem! Jak zawsze miałem radochę z biegania z mapą, ale nie miałem już jej z wyprzedzania rywali. Wynik Włodara powala na nogi - 132 minuty! Gratulacje dla Niego i pozostałych uczestników za wytrwałość i nieprzeciętny wyczyn jakim jest ukończenie longa! Oto mapy z przebiegami (tym razem nie GPS, a z pamięci ;))
cz. 1
cz. 2
cz. 3

Jak widać trochę biegania było... I dużo błędów - 3, 6, 7, 12, 22, 23, 24 - to tylko te największe. Poza tym przy wbiegu na 22 straciłem buta w bagnie co kosztowało mnie kolejnych kilkadziesiąt minut.
Ogólnie, mistrzostwa pokazały mi jakże daleko jest mi do najlepszych, ile mnie jeszcze pracy czeka i że kondycja w BnO też ma ogromne znaczenie. Robię parę dni przerwy, ale generalnie już zaczynam mezocykl wprowadzający. Być może (chciałbym bardzo) sezon 2011 będzie pierwszy który przepracuję cały (a okres przygotowawczy zaczynam już teraz). I wtedy dopiero pokażę, na co mnie stać :D Albo udowodnię sam sobie i innym też że niewiele jestem wart. Zobaczymy...

sobota, 16 października 2010

MP Long - 12 godzin do startu

Krótko i na temat. Za 12 godzin startuję w najważniejszych zawodach w życiu (póki co) - nigdy jeszcze nie startowałem w żadnym sporcie w zawodach o randze mistrzostw Polski seniorów. Oczekuję dużo, mam nadzieję że nie za dużo. Każdy błąd kosztować może bardzo wiele, każdy dobrze przebiegnięty odcinek przybliża do sukcesu. Obsada zawodów jest bardzo mocna, trasa długa i wyczerpująca. Nastawienie takie jak zawsze: do porzygu, po zwycięstwo!!! Wszystkie inne głupoty co mam w głowie zostaną w Warszawie.
Bez względu na wynik, trzeba zmienić podejście - do wszystkiego. Sukces być może mi w tym pomoże, porażka - nie zahamuje.

niedziela, 10 października 2010

Weekendowe bieganie (z mapą oczywiście :))

Wreszcie weekend - pierwszy tydzień szkoły (a nawet szkół) za mną. Jest ciężko, po 5 dniach czułem się na prawdę zmęczony. Nie wiem czy z tym wszystkim długo pociągnę ;P. Po takim tygodniu tym bardziej cieszyła mnie perspektywa sobotnio - niedzielnego biegania z mapą :)
W sobotę z samego rana startowałem w Mistrzostwach Warszawy w sprinterskim BnO - które odbywały się na terenach WAT. Trasa była dla mnie trudna - ciężko było nazwać sprintem takie bieganie po krzakach :) a zdecydowana większość punktów była w słabo przebieżnym lesie. Oto mapa wraz z moimi przebiegami:
Jak widać było dużo błędów jeśli chodzi o warianty. PK 1 wydawał mi się najłatwiejszy do zdobycia biegnąc drogami - jednak myślę że nie była to najszybsza opcja. Beznadziejnie głupie miałem przebiegi z 6 na 7, 8 na 9, 12 na 13. Myślę że wynikały one z tego iż doszedł mnie późniejszy zwyciezca - Darek Sokalski, z którym biegłem razem praktycznie całą drugą połowę trasy (począwszy od punktu 6). W efekcie kilka głupich wariantów poskutkowało końcową porażką - do zwycięzcy straciłem aż 52 sekundy. Trasę ukończyło 7 zawodników.
Wieczorem, złapało mnie coś strasznego - gardło mnie bolało potwornie i miałem wysoką gorączkę - czułem się fatalnie. Wiedziałem że czeka mnie dzis trening, więc przed spaniem wziąłem co się dało - czosnek, cytryna, miód, apap, rutinoscorbin. Rano wstałem i... uff. Czułem się znośnie, gorączki nie miałem, więc mogłem bez problemów jechać na trening.
A dzisiejszy trening odbył się w okolicach Cybulic. Teren mi się bardzo podobał, było na prawdę ciekawie - dużo górek, dużo zielonego i do tego parę bunkrów :) Przy tym pogoda była rewelacyjna, co czyniło ten trening na prawdę wielką przyjemnością.
Biegałem bardzo spokojnie (z uwagi na mój wczorajszy stan), starałem się nawigować głównie po rzeźbie, co wychodziło mi z różnym skutkiem :) Jedynie na samym początku całkowicie się pogubiłem, ale na szczęście jakoś się odnalazłem :) Cieszę się że nauczyłem się w miarę nieźle czytać poziomice (och, przepraszam... warstwice :D) - jeszcze nie dawno w ogóle na nie nie zwracałem uwagi. Międzyczasy poszczególnych punktów: 1-2:04/ 2-7:29/ 3-1:32/ 4-4:55/ 5-1:36/ 6-1:38/ 7-2:39/ 8-2:41/ 9-4:13/ 10-6:43/ 11-4:24/ 12-1:55/ 13-4:59/ 14-5:14/ 15-2:52/16-2:35/ 17-4:09/ 18-5:32/ 19-3:13/ 21-1:45/ M-4:05. Cała trasa miała ok 8,2 km długości, które pokonałem w 76 minut.
Przed chwilą znalazłem parametry na longa - i muszę przyznać, robią wrażenie :) 28,1 km oraz 47 pk - myślę że to będą niezapomniane mistrzostwa :D Jeśli wykonam plan minimum, jaki sobie postawiłem, będę na prawdę zadowolony. A jeśli uda się jeszcze więcej ugrać - będę jednym ze szczęśliwszych ludzi na świecie :) Na pewno jadę z nastawieniem takim jak zawsze - do porzygu!!!!!!!! :D

poniedziałek, 4 października 2010

SUPER PREZENT NA ROCZNICĘ :D

To właśnie wczoraj, o godzinie 11.10, czyli tuż przed startem minął równo rok :) Rok od momentu gdy moja przyszłość sportowa zawisła na włosku. Dokładnie 3 października 2009 roku, o godzinie 11:10, w biegu z cyklu GP Warszawy, na Kabatach złamałem kość w śródstopiu. Zdarzenie to całkowicie zdemolowało mnie psychicznie. 4 miesiące bez biegania były dla mnie niczym 4 miesiące bez tlenu. Dobrze, że chociaż byłem w stanie jeździć na rowerze i na nartach biegowych. Po 120 zabiegach i 124 dniach bez biegania (nie licząc kilku rozpaczliwych prób przetruchtania kilometra), 5 lutego 2010, w Spale, wyszedłem na pierwszą próbę treningu - 7 km po 4:50/km. Byłem szczęśliwy, że po powrocie ból był znośny. Bałem się jednak każdego stawianego kroku.
I oto teraz, równo rok po tym nieszczęśliwym zdarzeniu - wygrywam mistrzostwo Mazowsza w klasycznym BnO!!! Owszem - nie jest to duży sukces patrząc na to z boku. Ale dla mnie ogromnym sukcesem jest to, że po takich trudnych przejściach jestem w tym miejscu, w którym jestem obecnie. Wszyscy (no powiedzmy większość) zapowiadali mi koniec biegania. Tymczasem, udało mi się pobić życiówki na dystansach od 5 km wzwyż, a przede wszystkim zacząłem trenować BnO, co sprawia mi największą radość i satysfakcję.
BnO zacząłem biegać nie przez kontuzję, ale przez trenera, który mnie po tej kontuzji, zajechał na obozie w Spale. Nie mam mu tego za złe - po prostu ja nie wytrzymałem obciążeń. Więcej - gdybym nie został zajechany, prawdopodobnie nie zaczął bym BnO (Wąsowi zresztą podpisywałem że nie będę tego robił :P). A tak wszystko ułożyło się na prawdę pięknie.
Oto moja 'mistrzowska' mapa wraz z przebiegami :D
Zacząłem szybkim dobiegiem do map, lecz od razu po wzięciu mapy wiedziałem gdzie biegnąć (a zwykle zorientowanie się na starcie trochę mi zajmuje). Na pk 1 bardzo długi przebieg - zacząłem na kierunek, potem ścieżkami i ukosem pod górkę. W końcowej fazie nie byłem pewien czy dobrze pobiegłem, ale na szczęście okazało się OK. Efekt - pierwszy raz w życiu miałem na 1 najlepszy międzczas (0:10 lepszy od drugiego). PK 2 w miarę dobrze, choć zacząłem go szukać trochę za wysoko, co skutkowało drugim międzyczasem (0:02 straty). PK 3 pobiegłem dobrze ale wolniutko, bo starałem się dokładnie kontrolować mapę. Na nim miałem dopiero 5ty międzyczas (0:12 straty). PK 4 podobnie jak 3 - wolno i dokładnie. 0:04 straty do najlepszego. Po chwili zastanowienia, na PK 5 wybrałem wariant drogą - i tu puściłem hamulce :D biegłem ścieżką bardzo mocno i na prawdę się zarżnąłem tym przebiegiem. Efektem tego był błąd przy samym punkcie - przebiegłem go. Międzyczas najlepszy, ale tylko 0:01 przewagi nad Piotrkiem Zychem. PK 6 był na prawdę łatwiutki - najlepszy międzyczas i aż 0:43 przewagi nad drugim. PK 7 równie łatwo, choć malutki bład i zwolnienie tempa przy ogrodzeniu. I tak najlepszy międzyczas, Mateusz Anc (2gi) miał 0:28 straty. PK 8 biegłem dość niepewnie, ale trafiłem bez problemów, tyle że dość wolno - tym razem Anc miał najlepszy przebieg, ja 2gi (+0:08). PK 9 to bardzo długi przebieg który pokonałem bez zarzutów, choć bieg wzdłóż południowej a nie północnej krawędzi gęstwinki na pewno byłby szybszy. Międzyczas najlepszy, 0:40 przewagi nad Pawłem Lendzioszkiem. PK 10 - łatwo, prosto i krótko. 0:04 przewagi nad drugim. PK 11 - fatalnie. Trudno było się od czegoś odbić, stąd decyzja o wariancie ścieżkowym. Bieglem ze ścieżki prosto na punkt, ale zmyliła mnie malutka przecinka i zacząłem kombinować. Granicy kultur też nie mogłem dostrzec. Tutaj dałem ciała konkretnie - dopiero ósmy międzyczas i aż 1:53 straty do najlepszego na tym przebiegu Piotra Pyry. PK 12 długo myślałem jak biec. Zdecydowałem się na dobiegnięcie do gęstwinki i wzięcie jej od lewej. Troche tutaj miałem niepeności, ale wyszło przyzwoicie - drugi, 0:09 straty. PK 13 łatwo - 0:11 przewagi. Natomiast PK 14 zdecydowanie pobiegłem złym wariantem - ścieżką za dużo nadrobiłem i to się nie opłacało. Efektem tego 10ty międzyczas i 0:31 straty. PK 15 już bez problemów - najlepszy (-0:07). Przebieg do PK 16 wydaje mi się że był najtrudniejszy technicznie na całej mapie. Po odbiegnięciu z 15, sporo myślałem jak go pobiec. Zdecydowałem się na bieg na kierunek, kontrolując cały czas mapę. To była świetna decyzja - zdecydowanie najlepszy międzyczas i 0:26 przewagi. PK 17 bezproblemowo, choć wolno (gęsto było). Najlepszy, 0:03 przewagi. Z PK17 na PK18 chwilę się zamotałem, ale szybko ogarnąłem w którą stronę mam biec. 5ty międzyczas i 0:19 straty. PK 19 właściwie bez problemów - najlepszy, 0:16 przewagi. Noi oczywiście dobieg do mety w trupa :D - 0:10, obok Aleksandra Szczęsnego najlepszy.
W nagrodę za mistrzostwo otrzymałem zajebisty puchar i izostara :D
Dzień wcześniej natomiast, biegłem po raz pierwszy nocne BnO. Miałem nawet profesjonalną lampę, co jednak nieuchroniło mnie przed zapłatą frycowego. Byłem przedostatni z tych co ukończyli (3nkl), ze stratą 19:52 do najlepszego Marcina Krasuskiego. Swoją drogą - szkoda że nie biegł w niedzielę, ciekawe czy by mnie ograł ;) Błędów robiłem dużo, ale biegało się zajebiście, nocne BnO jest super! :D
Biegaliśmy na 2 mapach. Powyżej mapa drugiej części i naniesione na nią punkty z pierwszej części.
Niedzielne zawody to świetny prognostyk przed MP w longu. Oczywiście wynik jest raczej nie do powtórzenia, ale jeśli udałoby mi się być w pierwszej ósemce i mieć mniej niż 20% straty do najlepszego, to będę na prawdę szczęśliwy :) Ale walczył będę jak zawsze - na każdym punkcie, od startu do mety, o każdą sekundę, z wiarą w zwycięstwo :D


sobota, 2 października 2010

I jeszcze z Maratonu Warszawskiego oraz środowa mapa

Fotek z Maratonu są tysiące, na wielu z nich się znalazłem :) oto niektóre z nich. Pochodzą od osób prywatnych, Wasyla i z portalu maratonczyk.pl
To chyba najlepsza z nich :) choć są jeszcze lepsze, ale to niespodzianka na następny wpis :D mam nadzieję że będę mnie już miał :)
na starcie
plac Teatralny

i ul. Miodowa. Biegłem od 12 do 25 km z tym gościem... potem mi bezpowrotnie odskoczył
zbieg z Mostu Świętokrzyskiego... zaraz spuchnę :)
i na mecie, tuż po upadku :)

tuż przed metą i przed glebą... 42 km w nogach :P
ul. Nowy Świat - początek

start - w drugim planie :)
wbieg na Most Świętokrzyski

Centrum - ok 6 km
i znów plc Teatralny
A tu mapka z czwartkowego treningu :) pierwsze bieganie (nie licząc 3 km w 25 min z mamą) po maratonie

i jeszcze z dzisiejszych szaleństw SXem :D Ten samochód to po prostu cudo!