Moje starty

niedziela, 10 października 2010

Weekendowe bieganie (z mapą oczywiście :))

Wreszcie weekend - pierwszy tydzień szkoły (a nawet szkół) za mną. Jest ciężko, po 5 dniach czułem się na prawdę zmęczony. Nie wiem czy z tym wszystkim długo pociągnę ;P. Po takim tygodniu tym bardziej cieszyła mnie perspektywa sobotnio - niedzielnego biegania z mapą :)
W sobotę z samego rana startowałem w Mistrzostwach Warszawy w sprinterskim BnO - które odbywały się na terenach WAT. Trasa była dla mnie trudna - ciężko było nazwać sprintem takie bieganie po krzakach :) a zdecydowana większość punktów była w słabo przebieżnym lesie. Oto mapa wraz z moimi przebiegami:
Jak widać było dużo błędów jeśli chodzi o warianty. PK 1 wydawał mi się najłatwiejszy do zdobycia biegnąc drogami - jednak myślę że nie była to najszybsza opcja. Beznadziejnie głupie miałem przebiegi z 6 na 7, 8 na 9, 12 na 13. Myślę że wynikały one z tego iż doszedł mnie późniejszy zwyciezca - Darek Sokalski, z którym biegłem razem praktycznie całą drugą połowę trasy (począwszy od punktu 6). W efekcie kilka głupich wariantów poskutkowało końcową porażką - do zwycięzcy straciłem aż 52 sekundy. Trasę ukończyło 7 zawodników.
Wieczorem, złapało mnie coś strasznego - gardło mnie bolało potwornie i miałem wysoką gorączkę - czułem się fatalnie. Wiedziałem że czeka mnie dzis trening, więc przed spaniem wziąłem co się dało - czosnek, cytryna, miód, apap, rutinoscorbin. Rano wstałem i... uff. Czułem się znośnie, gorączki nie miałem, więc mogłem bez problemów jechać na trening.
A dzisiejszy trening odbył się w okolicach Cybulic. Teren mi się bardzo podobał, było na prawdę ciekawie - dużo górek, dużo zielonego i do tego parę bunkrów :) Przy tym pogoda była rewelacyjna, co czyniło ten trening na prawdę wielką przyjemnością.
Biegałem bardzo spokojnie (z uwagi na mój wczorajszy stan), starałem się nawigować głównie po rzeźbie, co wychodziło mi z różnym skutkiem :) Jedynie na samym początku całkowicie się pogubiłem, ale na szczęście jakoś się odnalazłem :) Cieszę się że nauczyłem się w miarę nieźle czytać poziomice (och, przepraszam... warstwice :D) - jeszcze nie dawno w ogóle na nie nie zwracałem uwagi. Międzyczasy poszczególnych punktów: 1-2:04/ 2-7:29/ 3-1:32/ 4-4:55/ 5-1:36/ 6-1:38/ 7-2:39/ 8-2:41/ 9-4:13/ 10-6:43/ 11-4:24/ 12-1:55/ 13-4:59/ 14-5:14/ 15-2:52/16-2:35/ 17-4:09/ 18-5:32/ 19-3:13/ 21-1:45/ M-4:05. Cała trasa miała ok 8,2 km długości, które pokonałem w 76 minut.
Przed chwilą znalazłem parametry na longa - i muszę przyznać, robią wrażenie :) 28,1 km oraz 47 pk - myślę że to będą niezapomniane mistrzostwa :D Jeśli wykonam plan minimum, jaki sobie postawiłem, będę na prawdę zadowolony. A jeśli uda się jeszcze więcej ugrać - będę jednym ze szczęśliwszych ludzi na świecie :) Na pewno jadę z nastawieniem takim jak zawsze - do porzygu!!!!!!!! :D

1 komentarz:

  1. szeryfu obesraj te szkoly i bzdety bo sie wykonczysz psychicznie i fizycznie i wracaj za kiosk tam czeka na ciebie przygoda i sweetaśne blotko!!!

    OdpowiedzUsuń