Moje starty

poniedziałek, 17 grudnia 2012

I Orlen Maraton Warszawski - wreszcie oficjalnie!!! 21 kwietnia 2013!

Pogłoski i plotki słyszano i czytano o tym już od jakiegoś czasu, ale wreszcie dziś ruszyła oficjalna strona i tym samym oficjalna informacja o pierwszym Orlen Maratonie Warszawskim (czy jak to woli organizator podawać: Orlen Warsaw Marathon). Trzymałem kciuki, by ta impreza doszła do skutku, bo konkurencja dwóch wielkich maratonów w Warszawie może wyjść nam - biegaczom tylko na dobre.
Wiadomo, że porównania Maratonu Warszawskiego organizowanego przez Fundację MW i Orlen Warsaw Marathon w pełni obiektywne i kompleksowe mogę być dopiero po odbyciu się imprezy Orlenowskiej, ale już teraz można pokusić się o pierwsze zestawienie maratonów.

Po pierwsze - startowe, kwestia do której przykładam dużą uwagę i często rezygnuję ze startu z uwagi na bardzo wysokie stawki jakie proponuje nam wielu organizatorów (oczywiście mają do tego prawo i pośrednio ich rozumiem - każdy chce zarobić, choć w przypadku niektórych imprez pasowałoby bardziej określenie "nachapać"). Startowe w Maratonie Warszawskim organizowanym przez Fundację wynosi 100 zł - jak na maraton jestem w stanie przyjąć tak dużą opłatę, choć dla mnie to już lekkie przegięcie. Kwota ta to najniższa z możliwych, obowiązujące w wypadku płacenia maksimum na miesiąc przed imprezą. Otwieram dziś regulamin Orlen Maratonu - a tu miłe zdziwienie - startowe 49 zł! Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. I tu również ta kwota obowiązuje na miesiąc przed zawodami. Jednak zapisując się na kilka dni przed zapłacimy tylko 69 zł (podczas gdy w jesiennym Maratonie będzie to 150 zł). Porównanie zdecydowanie korzystniejsze dla OWM. 1:0 dla Orlenu

Po drugie - nagrody. Ta kwestia zawsze była dla mnie czymś niezrozumiałym w polityce jesiennego Maratonu - kwoty zawsze były owiane tajemnicą, nigdy nie widniały w internecie, ciężko było się cokolwiek w tym temacie dowiedzieć. W OWM natomiast, nie dość że wszystko jest jasne i przejrzyste, to co również ważne - nagrody finansowe są na prawdę imponujące! Zwycięzca dostanie 70000 zł - takich sum jeszcze nie było! Do tego różne premie i oddzielne klasyfikacje, w których nagrody się sumują. Przykładowo, Henio Szost wygrywając z rekordem Polski (co wcale nie jest nierealne) zgarnie 121.000 zł. Wreszcie jakieś godne pieniądze mogą zdobyć najlepsi długodystansowcy, także w Polsce. Żeby nie było wątpliwości - nagrody te cieszą nie dlatego że myślę że mam na nie jakieś iluzoryczne szanse, tylko dlatego że gwarantują one wysoki poziom sportowy oraz pokazują że nie tylko kopiąc piłkę sportowiec może być doceniony. W nagrodach miażdżąca przewaga OWM nad MW. 2:0 dla Orlenu

Po trzecie - tradycja. Tak jak w pierwszych dwóch przypadkach MW nie mógł równać się w OWM, tak jeśli chodzi o tradycję to OWM długo będzie musiał pracować by choć częściowo być tak legendarnym maratonem jakim jest MW. I nie chodzi tu tylko o 34 lata tradycji Maratonu Warszawskiego a wcześniej Maratonu Pokoju, ale również o determinację i zaangażowanie ludzi dzięki którym został podtrzymany. Myślę że nie wszyscy mogą wiedzieć i zdawać sobie sprawę, patrząc na rozmach tegorocznego maratonu - ale 10 lat temu sytuacja nie była taka różowa. Była raczej szara, z czarnymi chmurami wiszącymi nad tym najstarszym maratonem Polski rozgrywanym nieprzerwanie od 1979 roku. W 2002 roku odbył się tylko dzięki determinacji grupki fanatyków - niestety nie zajmowałem się wtedy jeszcze biegami ulicznymi i znam tą sytuację bardziej z tego co czytałem. Ukończyło wtedy 307 osób - co w porównaniu z tegoroczną liczbą ponad 7000 maratończyków wydaje się garstką. 2:1 Orlen.

Gdy zaczynałem swoją przygodę z ulicą, w latach 2005-2007 Maraton Warszawski był dla mnie imprezą sezonu, na którą wyczekiwałem przez cały rok. Śniłem o nim, marzyłem o wynikach, o życiówce, o złamaniu tej magicznej trójki. Potem biegłem go jeszcze dwukrotnie, w tym raz ze złamaną nogą :) Krótkie przypomnienie moich maratonów poniżej:

18 IX 2005 - 27 Maraton Warszawski
Czas: 3:35:49
Miejsce 515/1689

Mój pierwszy maraton Warszawski w którym mogłem uczestniczyć. Pobiegłem w wieku 18 lat, bez przygotowania (w piłeczkę wtedy tylko pogrywałem, ale trudno to nazwać treningiem). Na dodatek byłem świeżo po wyjeździe integracyjnym dla studentów pierwszego roku UW. A kto już jest po maturze to wie, jak wyglądają "przygotowania" na takich wyjazdach. Założenie było od zawsze takie samo - złamanie 3 godzin. Do 20 km trzymałem się tuż przed grupką prowadzoną przez Bogdana Barewskiego na 3h. A potem... potem już tylko umierałem :D Jak widać, w pełni pro ubrany, w butach Kalenjii za 49 zł - nie narzekałem! 27 MW był moim drugim startem na dystansie dłuższym niż 2 km w życiu (wcześniej w 2004 tylko jedna dyszka na Kabatach)

17 IX 2006 - 28 Maraton Warszawski
Czas: 3:10:52
Miejsce: 141/1860

Rok 2006 to drugi atak na 3 godzinki - i znów nieudany, ale wynik poprawiony. Byłem już lepiej przygotowany. To jeden z bardzo niewielu startów (było ich chyba tylko 3) w których wygrałem z Piotrkiem Łobodzińskim (w co może ciężko teraz uwierzyć, ale sprawdźcie w wynikach z 2006 - są np na Maratonach Polskich), dołożyłem wtedy Łobowi 3 minutki.

23 IX 2007 - 29 Flora Maraton Warszawski
Czas: 2:56:20
Miejsce: 67/2120

Rok 2007 to spełnienie mojego wielkiego marzenia - złamania 3 godzin. Pamiętam ostatni kilometr i łzy w oczach, walkę do końca i ostatni kilometr na którym na prawdę cierpiałem. Fajną ekipę mieliśmy na 2:50 (na zdj.), niestety nie wytrzymałem do końca. Tu też Łobo był na rozkładzie i znów 3 minutki. Razem też z nim i Andrzejem Korzenieckim wystartowaliśmy w klasyfikacji drużynowej zajmując bodajże 6 miejsce jako AZS UW. 2 tygodnie po tym maratonie pobiegłem na 100 km i zaczęły się moje przygody z kontuzjami

 28 IX 2008 - 30 Maraton Warszawski
Czas: 4:19:01
Miejsce: 1745/2640


Ten maraton był zupełnie inny niż wszystkie. W ogóle nie wspominam go jako zawodów, nie pamiętam rywalizacji. Pamiętam tylko ból jaki czułem stawiając każdy krok lewą nogą. Cóż, mógłbym żałować, ale to też było nowe doświadczenie i znając swoje ówczesne (i teraźniejsze zresztą też) podejście, zrobiłbym to jeszcze raz. Ale ten maraton, z uwagi na wynik, wspominam z niesmakiem


26 IX 2010 - 32 Maraton Warszawski
Czas: 2:55:47
Miejsce: 58/3322

Mój piąty maraton był już inną bajką niż ten z 2008. Po przerwie "stadionowej" w 2009 r, zajechaniu na wiosne 2010 i rozpoczęciu przygody z BnO, byłem do tego biegu najlepiej przygotowany ze wszystkich 5. Zabrakło jednak zastosowania specjalnych środków maratońskich w treningu maratońskim, czego zacząłem doświadczać już po 27 km, kiedy to tempo spadało znacznie powyżej 4'/km (do 27 km miałem międzyczasy dające szanse na 2:45). Potem na zmiane zbierałem się do szybkiego biegu, co przeplatałem odcinkami truchtu. W koncu udało się pobić nieznacznie życiówkę i zająć 3 miejsce w klasyfikacji akademickiej. Występ okraszony efektowną glebą na finiszu :D
Widać jak się tylko podnoszę, na samym początku :D Dzięki Fotomaraton, jest czego gratulować :D

Dlaczego zebrało mi się na wspominki przy okazji ogłoszenia nowego maratonu w Warszawie? Każdy z moich maratonów był ważnym przeżyciem dla mnie i mam z nich mnóstwo miłych wspomnień. Po byciu tylko kibicem, oglądaniu rywalizacji tej jesieni, staniu na Stadionie Narodowym, oglądaniu wycieńczonych i padniętych ludzi wzbierała we mnie zazdrość... I od tego czasu coraz częściej chodzi mi po głowie myśl biegu w maratonie po raz 6. Termin tego Warszawskiego wiosennego nijak nie pasuje do polityki startowej w BnO. Gdybym miał wystartować w OWM, musiałbym zrezygnować z zawodów na Łotwie, na które już się nastawiłem. Co więcej - przed zawodami kluczowymi tego sezonu start w maratonie wydaje się być nierozsądny. Cele w BnO mam oczywiście tak samo ambitne jak zawsze - ale patrząc na to jak biegałem w tym roku na wiosnę, i które mi to dawało miejsca na MP, to szansa na ten upragniony medal jest znikoma. Jednak mimo to, warto maksymalizować swoje szanse, nawet jeśli tylko stanowią milionowe części procenta.
Z drugiej strony - zawodowcem nie jestem. Co najwyżej ambitnym choć średnio utalentowanym wyczynowcem. Ani BnO, ani biegi nie są moim źródłem utrzymania, nie mam wobec tego żadnych zobowiązań. A skoro jestem wolny (i nie chodzi tu tylko o prędkości jakie osiągam na zawodach), to powinienem robić to co chcę i na co mam ochotę a nie to co muszę. Bo nic nie muszę :D Tylko problem w tym że nie za bardzo wiem czego właściwie chcę :) Co dużo gorsze - zdrowia nie wiadomo na ile mi wystarczy, ostatnio praktycznie każdy trening wiąże się z bólem (choć ten tydzień z uwagi na mgr odpuściłem). Od wiosny borykam się z tym problemem, a co najgorsze wiele się nie da z tym zrobić. Tym bardziej - nie warto się ograniczać, bo nie wiadomo ile się jeszcze sportowo pociągnie.
Ale wiosenny maraton w Warszawie kusi, kusi. Jest jeszcze opcja Łódzka, ale ceny startowego a przede wszystkim to, że kocham moje Miasto i uwielbiam w nim biegać skłaniają do wyboru Orlen Maratonu. Jeśli oczywiście w ogóle się zdecyduję