Moje starty

piątek, 25 czerwca 2010

Na południe!

Po kilku startach w biegach ulicznych wracam do orientacji :) Już jutro jadę na tygodniowy wyjazd, na którym praktycznie każdego dnia będę startował w bno!!!
Zaczynamy w sobotę, 26 czerwcza - PUCHAR WAWELU, który potrwa do poniedziałku 28.06
Stamtąd przenoszę się do Limanowej na LIMANOWA CUP, w dniach 29.06-02.07. Zapowiada się na prawdę interesująco!!! Cieszę się niezmiernie z możliwości kolejnych startów w biegu na orientację! :D

środa, 23 czerwca 2010

Piąte zwycięstwo w życiu! :D GP Warszawy - 5 km

Wczoraj odniosłem piąte zwycięstwo w 'karierze' :) Ale pierwsze na GP Warszawy. Biegłem dość dobrze, na początku, po 2 km wydawało mi się że wygram na luzie, ale na mecie byłem potwornie zmęczony i zwyciężyłem z niewielką przewagą 2 sekund nad Mariuszem Jasionowskim i 9 sekund przed trzecim Tomaszem Roszkowskim. Cały czas biegłem z Mariuszem i Kamilem Potrzuskim w czołowce z przewagą na resztą, niestety Kamil nie wytrzymał tempa, choć trzymał się bardzo dobrze. Czas 17:58 na 5,15 km jest zadowalający, choć ciągle nie jest to jeszcze szczyt moich marzeń, raczej minimum przyzwoitości :)
Jak w tytule - do tej pory wygrałem 5 biegów, były to:
26 IV 2007 - GP Wyścigów (II) 1/18 (WYNIKI)
11 IX 2007 - Bieg na Włochach z okazji rocznicy wywiezienia mieszkańców do Rzeszy 1/34(WYNIKI)
27 IX 2009 - Ursynowskie Przełaje 1/7 (WYNIKI)
12 VI 2010 - Zielony Bieg Garniera 1/614 (WYNIKI)
22 VI 2010 - GP Warszawy (VI) 5 km 1/80 (WYNIKI)
Poniżej jeszcze kilka fotek w Maratonczyk.pl - niesamowitego serwisu który jest prawie na każdym biegu i robi świetne zdjęcia!



wtorek, 22 czerwca 2010

Bieg Ursynowa

W minioną sobotę kolejny start - Bieg Ursynowa Interrun 2010. Start średnio udany - byłem jeszcze trochę podjechany po czwartkowym mocnym treningu, ale udało się chociaż pobić oficjalną życiówkę (poprzednia 18:02 z 2008). W sobotę pobiegłem o 21 sekund szybciej, plasując się na 32 miejscu z czasem 17:41. Bieg był obstawiony świetnymi zawodnikami których zapewne przyciągnęły niezłe nagrody finansowe. Zwyciężył Ihar Tsetserukov z Białorusi, z czasem 14:15. Najlepszy z polaków Artur Kern nabiegał 14:27. Wśród kobiet najlepsza była Agnieszka Ciołek z czasem 16:21. W sumie bieg ukończyły 193 panie oraz 686 panów (wg wyników nieoficjalnych). Poniżej kilka zdjęć mojego rzeźbienia pochodzących ze świetnej strony o bieganiu -www.maratonczyk.pl





wtorek, 15 czerwca 2010

Wyniki!!!

Pojawiły się wyniki sobotniego biegu Garniera - niestety zamiast nazwisk są numery :/ może się jeszcze pojawią nazwiska. Na dowód mojego zwycięstwa zamieszczam mój nr startowy :D
no i wspomniene WYNIKI


sobota, 12 czerwca 2010

Victoria!

Bieg Garniera na Żoliborzu - to pierwsze zawody biegowe po przerwie w startach, po zajechaniu na obozie w Spale. Powrót do ścigania był dla mnie wymarzony - od razu zwycięstwo! Biegło mi się bdb, choć zmęczyłem się nieźle. Co prawda to bieg popularyzujący bieganie - bez nagród i podium, ale z pomiarem czasu i miejscami. To moja trzecia wygrana w tego typu biegu, ale pierwsza w tak dużym gronie - uczestniczyło około 500 osób, a może i więcej (nie ma jeszcze oficjalnych wyników).

Trasa biegu: GWIAŹDZISTA - PODLEŚNA - KLAUDYNY - MICKIEWICZA - PLAC WILSONA - KRASIŃSKIEGO - GWIAŹDZISTA. Długość (z GoogleEarth): 4,65 km. Mój czas: ok 16:20

Sam przebieg zawodów był dla mnie wymarzony, niczym z amerykańskiego filmu :)
Zacząłem spokojnie, po 1 km byłem ok 8 miejsca, na kolejnym km wykruszyli się ci co mieli się wykruszyć, a ja goniłem prowadzących, aż pozostało nas trzech - Ja, Szymon Drabczyk i bliżej mi nieznany zawodnik. Na 2 km ów pan X zaczął odchodzić, więc wyprzedziłem Szymona i zabrałem się z nim, ale po 500m odpuściłem - było dla mnie za szybko. Prowadzący uzyskał nade mną ok 150m przewagi, ja zaś nad Szymonem miałem kolejne 100m na trzecim - czwartym kilometrze. Jednak pod górkę, na ulicy Mickiewicza zacząłem się lekko zbierać, na Pl. Wilsona już przyspieszyłem zdecydowanie, a gdy wybiegliśmy na Krasińskiego miałem już tylko około 60 m straty. Gdy zaczęło się z górki, cisnąłem już bardzo mocno, a na finiszu dałem z siebie wszystko i... opłaciło się! Wygrałem o ok 30 cm, uzyskując prawdopodbnie taki sam czas jak drugi :) Bardzo byłem zadowolony.
Nie napinałem się na ten bieg, a wyszło super, zacząłem jak na mnie bardzo wolno, dzięki czemu nie byłem już na starcie zajechany :)
To dobra prognoza przed kolejnymi startami
Jutro rowerowa jazda na orientację w Falenicy...

czwartek, 10 czerwca 2010

Warszawo walcz!!!

Kilka dni temu po raz pierwszy spotkałem się z nową piosenką grupy Sabaton - UPRISING.
Jest ona dla mnie po prostu niesamowita! Głęboko mnie porusza i napawa dumą z tego kim jestem. Swoją drogą to zadziwiające że zagraniczna grupa śpiewa o bohaterach Polski i Warszawy, a polscy 'artyści' ciągle mielą o miłości (mnie juz mdli od słuchania piosenek typu "chcę dzielić z tobą wszystkie moje sny..."). Jestem romantykiem ale jeśli się śpiewa tylko o jednym, i to w dodatku z różnym skutkiem, to może się znudzić, prawda?
Co innego kiedyś... kiedyś to były piosenki po których szło się na bój nie bacząc na śmierć, krew, głód, deszcz, wroga. Brakuje mi teraz takich postaw u ludzi.
Oczywiście że są inne czasy, ale patriotyzm powinien być zawsze pielęgnowany, przede wszystkim przez rodziców i nauczycieli.
Osobiście, gdy uświadamiam sobie, że tysiące ludzi walczyło i umierało po to, żebym mógł teraz żyć w wolnym, swoim własnym kraju, to nie potrafię nie kochać swojej ojczyzny, i nie potrafię nie być gotowym do jej obrony.
Jest kilka piosenek wojskowych, które słucham prawie codziennie i kilka innych patriotycznych, które mnie mocno budują i motywują do życia:
1. Rozszumiały się wierzby płaczące.
"i choć droga się nasza nie kończy, choć nie wiemy gdzie wędrówki kres, ale pewni jesteśmy zwycięstwa bo przelano już tyle krwi i łez" - cóż dodać
2. Serce w plecaku
To trochę weselsza pieśń, równie ładna
3. Pieśń Legionów
wykonanie z 1930 roku, z czasów Marszałka Piłsudskiego
4. O mój rozmarynie...
wstyd się przyznać, ale dopiero niedawno poznałem tę pieśń

Wszystkie z nich są piękne, wzruszające i poruszające. Można powiedzieć, że sobie trochę sam zaprzeczam, bo są one również o miłości, ale o miłości największej - miłości do Ojczyzny.
Bardzo napawa optymizmem jeden fakt - zauważyłem u małych dzieci, że postawy patriotyczne są bardzo pielęgnowane w wielu domach co uwidacznia się z dużej znajomości piosenek patriotycznych (ostatnio w przedszkolu śpiewałem razem z dziećmi "Deszcze niespokojne..." ;)
Czy jestem patriotą? Patriotyzm chyba najlepiej ujawnia się w czynach, więc prawdziwych patriotów trudno teraz poznać. Ale patriotyzm to także postawa i pielęgnacja rodzimej kultury i dorobku przodków, a to uważam że czynię.
Mogę być posądzony o nacjonalistę czy nawet szowinistę, ale nigdy nie darzyłem nienawiścią żadnej grupy etnicznej. Jestem zawsze przeciw wojnie i konfliktom, w których cierpią ludzie. Ale jeśli chodzi o obronę ojczyzny to:
"Od ziemi tej wara wam, Polski Żołnierz tu strzeże swych bram"!

niedziela, 6 czerwca 2010

Mistrzostwa Mazowsza w sztafetowym BnO - Skierdy

Dziś startowałem w sztafecie BnO w Skierdach, małej miejscowości na drodze Jabłonna - Nowy Dwór Mazowiecki. Startowałem tylko w sztafecie, ponieważ wczoraj nieoczekiwana kontuzja kostki uniemożliwiła mi indywidualny start w sprincie i klasyku. Aż strach pomyśleć co by się działo gdybym startował w sobotę :D, bo w niedzielę poszło mi dobrze jak nigdy. Rzekłbym nawet, że poszło świetnie! Co prawda okazało się to pyrrusowym zwycięstwem (nkl sztafety) ale indywidualnie sam mój bieg dał mi dużą satysfakcję. Zrobiłem na swojej zmianie czas 34:27, biegnąc na prawdę spokojnie (może właśnie dzięki temu ustrzegłem się błędów!) Wolny bieg spowodowany był oczywiście bólem kostki, a nie jakimiś założeniami taktycznym, ale jak widać ból wyszedł mi na dobre :D

Oto moje przebiegi:

34:27 był trzecim czasem ze wszystkich uczestników wszystkich sztafet i najlepszy z naszej sztafety(Łobo - 36:31, Maciek - nkl). Dużych błędów nie zrobiłem, ale sądzę że optymalnie byłoby dla mnie złamać 30 minut, więc rezerwy są.
Mierzi mnie trochę że na skutek zmian w ostatniej chwili w kolejności biegania zmian, w wynikach widnieje że to ja zawaliłem sztafetę, a Maciek Koper był najlepszy (a było odwrotnie) ale napisałem maila z prośbą o korektę - może zadziała...
Podsumowując - wystarczyłoby żeby Maciek pobiegł 44 minuty i byśmy wygrali złoto, a 61 minut byśmy byli na podium. Wyszło jak wyszło - każdemu sie zdarza (chociażby mi na sztafecie na KMP niecały miesiąc temu) i nie można mieć do nikogo pretensji, bo wiadomo że każdy biega na maksa swoich aktualnych możliwości.
Dla mnie na osłodę pozostaje bieg jak na razie najlepszy w mojej 'karierze' :)
Nie wiem co dalej z BnO, bo chłopaki na razie zrezygnowali ze startów... ale może uda się wybrać na WAWEL CUP... i od razu zahaczyć o Limanową :D

wtorek, 1 czerwca 2010

DYMNO 2010

Drugie z rzędu DYMNO, trasa ekstremalna - ukończona :) tym razem z innym partnerem. Zabawa była bardzo fajna, choć po 16 godzinach ostatnie 4 byly najcięższe (te na rowerze). Ale po kolei:
Zaczęło się o 7 rano, minutę spóźniliśmy się na start :) Pierwszy etap to 15 km biegu na orientację, w okolicach Nieporętu (na wschód od Nieporętu). 8 punktów kontrolnych. Punkty 1-3 poszły bezproblemowo, PK 4 zawalony, kręciliśmy się w kółko jak gówno w przeręblu. PK 5 i 6 całkiem znośnie, PK 7 trochę zajął, było mokro :P. PK 8 prościutki i potem do mety. Zajęło nam to około 2:05, z czego efektywnego biegu było ok 19 km. W szkole chwila przerwy i ruszamy na II etap. Zaliczyliśmy wszystkie punkty, nie zostawiając nic na później. Kolejność: B, A, E, D, C, H, I, K. Punkty proste, poza A. To była masakra, atakowaliśmy go z kilku stron, straciliśmy na nim grubo ponad godzinę. Zajechaliśmy na kajaki do Kuligowa około 15:00. Kajaki poszły całkiem nieźle, nie mieliśmy ostatniego czasu ;) Na początku nie wierzyłem że jakikolwiek punkt znajdziemy, ale potem poszło samo. Po kajakach zadanie specjalne - pamięciówka. Proste, choć z wyników wnioskuję że popełniliśmy jeden błąd. Potem etap IV (znów rowerowy) na którym zastała nas noc. Dwa ostatnie punkty (S i T) zaliczaliśmy po ciemku, a OS odpuściliśmy (kara 1h). W Kuligowie byliśmy jako ostatni, o 0:30 w nocy. Stamtąd ciężka podróż do Nieporętu, kolana mi na rowerze zaczęły odmawiać współpracy, dojechaliśmy do bazy po 2 kilka minut. Czekał nas jeszcze etap V - 10km BnO. Byłoby prosto, gdyby nie fakt, że limit był do 3:00. Z tego też powodu zdążyliśmy zaliczyć ledwo jeden punkt (I) i musieliśmy szybko wracać na metę by zdążyć przed limitem i uchronić się od dyskwalifikacji. Udało się, skończyliśmy o 2:50, ale opuszczenie 8 PK na V etapie kosztowalo nas aż 8 godzin kary. Dodając godzinę kary z ominięcie OS-u i 5 minutowa karę za jeden błąd w pamięciówce, łącznie zebrało się 9h05' kary, co nas pozbawiło szans zajęcia wysokiego miejsca - nie zmienia to faktu że jedną drużynę udało nam się wyprzedzić:
i szczegółowe międzyczasy oraz dystansy poszczególnych etapów (wg moich obliczeń):
ETAP I - 19 km w 2h04'
ETAP II - 50 km w 5h42'
ETAP III - 10 km w 3h22'
ZS - 15'
ETAP IV - 54 km w 5h30'
ETAP II (powrót do Nieporętu) - 16 km w 1h40;
ETAP V (tylko 1 punkt) - 2 km w 20'

przerwy:
po EI - ok 10'
po EII - ok 10'
po EIII - ok 25'
po EIV - ok 10'
po EII (powrót) - ok 5'

...co daje łącznie czas 19 godzin i 50 minut.
Myślę, że gdyby Maciek poprawił rower to mogłoby być dużo lepiej.
Na szczęście dzięki nie forsującej jeździe na rowerze nie zarżnąłem się i mogłem już wczoraj skoczyć na lekkie rozbieganie i pograć w piłkę.
Następny weekend - Mistrzostwa Mazowsza w sztafetowym BnO. Skład jak zawsze dream team - ja, Maciek i Łobo, czyli przyszli mistrzowie Mazowsza :D