Moje starty

poniedziałek, 4 października 2010

SUPER PREZENT NA ROCZNICĘ :D

To właśnie wczoraj, o godzinie 11.10, czyli tuż przed startem minął równo rok :) Rok od momentu gdy moja przyszłość sportowa zawisła na włosku. Dokładnie 3 października 2009 roku, o godzinie 11:10, w biegu z cyklu GP Warszawy, na Kabatach złamałem kość w śródstopiu. Zdarzenie to całkowicie zdemolowało mnie psychicznie. 4 miesiące bez biegania były dla mnie niczym 4 miesiące bez tlenu. Dobrze, że chociaż byłem w stanie jeździć na rowerze i na nartach biegowych. Po 120 zabiegach i 124 dniach bez biegania (nie licząc kilku rozpaczliwych prób przetruchtania kilometra), 5 lutego 2010, w Spale, wyszedłem na pierwszą próbę treningu - 7 km po 4:50/km. Byłem szczęśliwy, że po powrocie ból był znośny. Bałem się jednak każdego stawianego kroku.
I oto teraz, równo rok po tym nieszczęśliwym zdarzeniu - wygrywam mistrzostwo Mazowsza w klasycznym BnO!!! Owszem - nie jest to duży sukces patrząc na to z boku. Ale dla mnie ogromnym sukcesem jest to, że po takich trudnych przejściach jestem w tym miejscu, w którym jestem obecnie. Wszyscy (no powiedzmy większość) zapowiadali mi koniec biegania. Tymczasem, udało mi się pobić życiówki na dystansach od 5 km wzwyż, a przede wszystkim zacząłem trenować BnO, co sprawia mi największą radość i satysfakcję.
BnO zacząłem biegać nie przez kontuzję, ale przez trenera, który mnie po tej kontuzji, zajechał na obozie w Spale. Nie mam mu tego za złe - po prostu ja nie wytrzymałem obciążeń. Więcej - gdybym nie został zajechany, prawdopodobnie nie zaczął bym BnO (Wąsowi zresztą podpisywałem że nie będę tego robił :P). A tak wszystko ułożyło się na prawdę pięknie.
Oto moja 'mistrzowska' mapa wraz z przebiegami :D
Zacząłem szybkim dobiegiem do map, lecz od razu po wzięciu mapy wiedziałem gdzie biegnąć (a zwykle zorientowanie się na starcie trochę mi zajmuje). Na pk 1 bardzo długi przebieg - zacząłem na kierunek, potem ścieżkami i ukosem pod górkę. W końcowej fazie nie byłem pewien czy dobrze pobiegłem, ale na szczęście okazało się OK. Efekt - pierwszy raz w życiu miałem na 1 najlepszy międzczas (0:10 lepszy od drugiego). PK 2 w miarę dobrze, choć zacząłem go szukać trochę za wysoko, co skutkowało drugim międzyczasem (0:02 straty). PK 3 pobiegłem dobrze ale wolniutko, bo starałem się dokładnie kontrolować mapę. Na nim miałem dopiero 5ty międzyczas (0:12 straty). PK 4 podobnie jak 3 - wolno i dokładnie. 0:04 straty do najlepszego. Po chwili zastanowienia, na PK 5 wybrałem wariant drogą - i tu puściłem hamulce :D biegłem ścieżką bardzo mocno i na prawdę się zarżnąłem tym przebiegiem. Efektem tego był błąd przy samym punkcie - przebiegłem go. Międzyczas najlepszy, ale tylko 0:01 przewagi nad Piotrkiem Zychem. PK 6 był na prawdę łatwiutki - najlepszy międzyczas i aż 0:43 przewagi nad drugim. PK 7 równie łatwo, choć malutki bład i zwolnienie tempa przy ogrodzeniu. I tak najlepszy międzyczas, Mateusz Anc (2gi) miał 0:28 straty. PK 8 biegłem dość niepewnie, ale trafiłem bez problemów, tyle że dość wolno - tym razem Anc miał najlepszy przebieg, ja 2gi (+0:08). PK 9 to bardzo długi przebieg który pokonałem bez zarzutów, choć bieg wzdłóż południowej a nie północnej krawędzi gęstwinki na pewno byłby szybszy. Międzyczas najlepszy, 0:40 przewagi nad Pawłem Lendzioszkiem. PK 10 - łatwo, prosto i krótko. 0:04 przewagi nad drugim. PK 11 - fatalnie. Trudno było się od czegoś odbić, stąd decyzja o wariancie ścieżkowym. Bieglem ze ścieżki prosto na punkt, ale zmyliła mnie malutka przecinka i zacząłem kombinować. Granicy kultur też nie mogłem dostrzec. Tutaj dałem ciała konkretnie - dopiero ósmy międzyczas i aż 1:53 straty do najlepszego na tym przebiegu Piotra Pyry. PK 12 długo myślałem jak biec. Zdecydowałem się na dobiegnięcie do gęstwinki i wzięcie jej od lewej. Troche tutaj miałem niepeności, ale wyszło przyzwoicie - drugi, 0:09 straty. PK 13 łatwo - 0:11 przewagi. Natomiast PK 14 zdecydowanie pobiegłem złym wariantem - ścieżką za dużo nadrobiłem i to się nie opłacało. Efektem tego 10ty międzyczas i 0:31 straty. PK 15 już bez problemów - najlepszy (-0:07). Przebieg do PK 16 wydaje mi się że był najtrudniejszy technicznie na całej mapie. Po odbiegnięciu z 15, sporo myślałem jak go pobiec. Zdecydowałem się na bieg na kierunek, kontrolując cały czas mapę. To była świetna decyzja - zdecydowanie najlepszy międzyczas i 0:26 przewagi. PK 17 bezproblemowo, choć wolno (gęsto było). Najlepszy, 0:03 przewagi. Z PK17 na PK18 chwilę się zamotałem, ale szybko ogarnąłem w którą stronę mam biec. 5ty międzyczas i 0:19 straty. PK 19 właściwie bez problemów - najlepszy, 0:16 przewagi. Noi oczywiście dobieg do mety w trupa :D - 0:10, obok Aleksandra Szczęsnego najlepszy.
W nagrodę za mistrzostwo otrzymałem zajebisty puchar i izostara :D
Dzień wcześniej natomiast, biegłem po raz pierwszy nocne BnO. Miałem nawet profesjonalną lampę, co jednak nieuchroniło mnie przed zapłatą frycowego. Byłem przedostatni z tych co ukończyli (3nkl), ze stratą 19:52 do najlepszego Marcina Krasuskiego. Swoją drogą - szkoda że nie biegł w niedzielę, ciekawe czy by mnie ograł ;) Błędów robiłem dużo, ale biegało się zajebiście, nocne BnO jest super! :D
Biegaliśmy na 2 mapach. Powyżej mapa drugiej części i naniesione na nią punkty z pierwszej części.
Niedzielne zawody to świetny prognostyk przed MP w longu. Oczywiście wynik jest raczej nie do powtórzenia, ale jeśli udałoby mi się być w pierwszej ósemce i mieć mniej niż 20% straty do najlepszego, to będę na prawdę szczęśliwy :) Ale walczył będę jak zawsze - na każdym punkcie, od startu do mety, o każdą sekundę, z wiarą w zwycięstwo :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz