Moje starty

poniedziałek, 18 lutego 2013

Ciężka tyra (była)

Znów miesięczna przerwa na blogu - trochę spowodowana wyjazdami, a trochę lenistwem.
Na przełomie stycznia i lutego miałem przyjemność szlifować formę na pagórkowatym terenie, czyli w Karkonoszach. Pierwszy tydzień upłynął pod znakiem treningów z juniorami, które mimo że nie były dla mnie mega ciężkie, to po wielu czułem znaczne zmęczenie. Na szczęście z młodymi jak zawsze nie było problemów i pierwszy tydzień obozu minął bardzo sympatycznie





W drugim tygodniu wraz z Owczarem dorzuciliśmy do pieca, robiąc cztery kolejne dni ze średnią 36 km / dzień. Dwie fajne wycieczki na koniec - jedna na Śnieżkę (43 km) z Owczarem (w najwyższej części naszej wycieczki warunki były ekstremalne,















 druga do Harrachowa (41 km, samemu) - poniżej:













Dlaczego nie ma motorniczego??????


Po obozie zluzowałem oczywiście. Niestety - zluzowałem na 100%, wykonując w kolejnym tygodniu treningowym 1 jednostkę. Wiązało się to trochę z organizowanym przez mnie treningiem, przy którym starałem się by wszystko było OK. Najciekawszą traskę sobotniego treningu - E zamieszczam poniżej. Była możliwość biegania jej również w formie warstwicówki:


To był mój debiut organizatorski, starałem się by wszystko grało, i wnioskuję po miłych komentarzach uczestników że chyba tak było, choć wystąpiły pewne komplikacje z SI, nie wynikające z mojej winy. W treningu brało udział ponad 60 osób, co bardzo mnie ucieszyło, gdyż przekonałem się że było dla kogo to organizować. Tym większe było moje zadowolenie, gdyż zdecydowaną większość ogarnąłem samemu, nawet z powodu braku samochodu dojeżdżałem z całym sprzętem (stojakami, lampionami, zestawem SI, lapkiem i jeszcze paroma rzeczami) pociągiem SKM do Wieliszewa i dalej przez las na piechotę. Wielkie dzięki dla mojej Mamy za pomoc już od 5 rano :) Choć było z tym na prawdę dużo pracy to robiłem to z dużą frajdą. Na przyszłość jednak, wiem że przydałby się w takim wypadku podział zadań, ponieważ samemu ogarnąć wszystko jest trudno.
Teraz przydałoby się wziąć za trenowanie, ale nie chce mi sie wychodzić na treningi. Duże znaczenie ma tu moje zdrowie, a właściwie jego brak. Moje słynne dwójki bolą mnie bardzo, mniej mnie bolały jak biegałem ponad 100 km tygodniowo, może to jest jakaś metoda. Dziś na szczęście po raz pierwszy od 7 dni ruszyłem 4 litery i wyszedłem na trening.
Ciągle nie wiem na czym powinienem się skupić, nie mogę się zdecydować, ale jak tak dalej będzie z moimi nogami i kręgosłupem to przestane mieć takie dylematy. Do bólu - jak to powiedział ostatnio Rafa Nadal - trzeba się po prostu przyzwyczaić