Moje starty

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Koniec?

Mam wrażenie że może być ciężko kontynuować wyczynowe bieganie. Stopę zacząłem obciążać, boli, nie jest dobrze. W środę wizyta i wszystko się okaże. W sumie nauczyłem się mieć na to wyjebane. Całkowita biegowa apatia i beznadzieja.
Wczoraj pierwsza aktywność fizyczna po operacji - rower. Na nim, nie odczuwam żadnego bólu i z powodzeniem mógłbym przejechać 100 i więcej km. Co do przebiegnięcia - to nawet 100 metrów jest dla mnie czymś nierealnym.
Wczoraj jechaliśmy z mamą na trasie rodzinnej w RJnO - było całkiem przyjemnie, choć zajęło nam to strasznie dużo:

Dla mojej mamy były to już 4 zawody z mapą (do tej pory wszystkie na rowerze). Teraz czas na jakieś biegowe, ale pewnie dopiero we wrześniu...


Spotkaliśmy też na trasie Pana Mieczysława Zielczyńskiego - człowieka który powinien być inspiracją dla wielu w jego (ale i nie tylko jego) wieku ludzi. Wraz z żoną pokazują że wiek nigdy nie jest w niczym przeszkodą i swoje pasje można realizować zawsze i wszędzie! Duży szacunek dla nich, za to co robią i jakimi są ludźmi (choć znam ich dość słabo)


Fajnie byłoby zejść ze sceny niepokonanym, ale cóż począć...? Mam zero chęci, praktycznie do wszystkiego. Może zacznę sobie w szachy grać. Albo nie bo tam trzeba myśleć za dużo.

I jeszcze mój powrót przez Saską Kępę do domu:


Nie potrafie wyobrazić sobie życia bez biegania :(

wtorek, 7 czerwca 2011

Trener poszukiwany!

Ostatnio mam dużo czasu na przemyślenie. Niestety popadłem w ogólną apatię - absolutnie nic mi się nie chce robić (a powinienem robić wiele). Ostatnie dnie leżę cały dzień w domu i albo śpię albo oglądam TV albo marnuje życie przed kompem. Doszedłem jednak do kilku wniosków.
Brak aktywności fizycznej mnie wykańcza - smutne to że nie potrafię funkcjonować normalnie bez trenowania. Wyczekuję tego 15 czerwca jak zbawienia... jeszcze tylko niecałe 8 dni i zaczynam się jakoś ruszać. Ze stopą czuję że wszystko jest OK - a nawet więcej, jest moim zdaniem znacząco lepiej niż przed operacją! I o to chodziło! Wizja niebiegania przez pół roku jaką przedstawiali mi niektórzy lekarze i fizjoterapeuci wydaje mi się nierealna. Po prostu nie dam rady. I tak jestem dumny z siebie że przez cały miesiąc nie obciążyłem ani razu śródstopia! I wiem że muszę jeszcze te 8 dni wytrzymać. Weryfikacją będzie jeszcze prześwietlenie. Jeśli wyjdzie pomyślnie, nie stanie mi już nic na przeszkodzie.
Od powrotu do aktywności do powrotu do biegania jest wciąż daleka droga. Ale jak już wrócę do trenowania, doszedłem do wniosku że potrzebował będę trenera. Nie tyle po to żeby mi mówił co mam biegać i jak (bo uważam że sam wiem to najlepiej), ale po to żeby wykazywał zainteresowanie tym co robię. Przez ostatni rok samemu wytrenowałem się do formy jakiej nigdy wcześniej w życiu nie miałem. Brakowało mi jednak zainteresowania i opieki trenera, takie jak miałem trenując u Wąsa. Niestety, powrót do niego jest raczej wykluczony, ponieważ sam chcę decydować o swoich treningach, a jeśli chodzi o dyskusje na temat treningu to trener Janusz nie jest zbyt ugodowy. Niemniej jednak ogromnie go cenię za ogromne zaangażowanie w trening swoich zawodników.
Pozostaje więc pytanie - jeśli nie on, to kto? Sam tego nie wiem. Po pierwsze - kto w ogóle chciałby się mną zainteresować - zawodnikiem który zapewne nie łamie nawet 20 minut na 5 km, w wieku mocno podeszłym, z licznymi kontuzjami i niedoskonałościami, z chorymi ambicjami ale i z determinacją i sercem do realizacji swoich marzeń. Po drugie - mi musi pasować ta osoba. Kwestia pozostaje otwarta - jeśli ktoś chce mnie trenować to proszę o kontakt xD
Myślałem o którymś z rodziców - ale niestety sądzę że to nie skończyłoby się dobrze. Z tatą bym się za dużo kłócił, a mama za bardzo by mnie oszczędzała. Może babcia :D?
Wiem jedno - pod koniec tej zimy bardzo mi brakowało podzielenia się swoimi sukcesami treningowymi i startowymi z kimś kogo to interesuje i kto się na tym zna. To jest na prawdę bardzo potrzebne!!!
Tuż przed kontuzją zauważyłem również obniżenie formy fizycznej, ale prawdopodobnie było to spowodowane licznymi przebytymi chorobami. W przyszłości będę musiał tego uniknąć!

Podczas tego biegowego przestoju wpadłem na jeszcze jeden genialny pomysł - reorganizacji jeśli chodzi o przynależność klubową w bieganiu. O ile w BnO jestem na prawdę szczęśliwy z powodu bycia w tak wspaniałym klubie, jakim jest PUKS, o tyle przynależność do AZSu, mimo dłuuuugiej przynależności do tego klubu, pozostawia wiele do życzenia. Niestety, wiem dlaczego tak się dzieje i wiele osób z AZS to potwierdzi. Czuję się jak niekochane dziecko przez matkę - AZS AWF. W tym roku miałem do tego jeszcze sentyment, dlatego nie wziąłem spraw w swoje ręce. Myślę jednak że dosyć tego i pora na radykalne zmiany. Jeśli wszystko wypali, wkrótce zmieni się na lepsze...
Choć jestem w tym klubie aż 15 lat :-O (Boże prawie całe świadome życie!), to jednak pora na zmiany. Nie jest to już ten sam AZS. Z korzystaniem z obiektów też nie będzie problemów - przecież wciąż jestem studentem (dzięki tej kontuzji :))
Za 9 dni, po przyszłym piątku zaczynam działać. Swobodnie i bez żadnej presji.