Moje starty

wtorek, 7 października 2014

MODE ON: Napier.a..tor - po MP w nocnym BnO


Noi się załączyło...
Zainfekowany przez bliskich kumpli i ja postanowiłem wejść na tą niepewną ale jakże ekscytującą drogę ćpania sportu nałogowo. Bo nic innego sensownego nie pozostało do roboty, a to w sumie zdecydowanie to co kręci mnie najbardziej. Bodźcem stał się bieg na Mistrzostwach Polski w Nocnym BnO - obiektywnie rzecz biorąc, mój najlepszy start w życiu w imprezie tej rangi. Co ciekawe - na biegu nocnym, który nigdy nie był moją mocną stroną. Tymczasem, przy pełnej obsadzie całej polskiej czołówki eliciarzy zająłem 8 miejsce. Wiedziałem że jest dobrze już na mecie, wiedziałem też że mogło być lepiej (jak zawsze w BnO).
Doszło nawet do takiej sytuacji, którą właśnie wykminiłem, że prowadziłem (!!!!!) po 2 punkcie kontrolnym (9 sekund przed Maciejem Grabowskim, 12 przed Wojciechem Dwojakiem, 13 przed Maćkiem Heweltem). Kurcze, to jeszcze bardziej mnie właśnie nakręciło :D ale na trójkę już był ponad minutowy babol i spadłem z 1 na 10 miejsce. Trzeba jednak przyznać, że bezkonkurencyjny Wojciech Kowalski, akurat zrobił tutaj błąd, choć myślę że nawet bez jego błędu mogłem prowadzić. Oczywiście można powiedzieć, że na 2 to każdy mógłby prowadzić, mi jednak jeszcze nigdy nie było dane na Mistrzostwach Polski być na prowadzeniu na którymkolwiek punkcie, a że pozytywów szukać trzeba, to kolejny argument do tego że warto napierać!
Ogólnie te zawody nocne były świetne - na punkty wchodziłem jak w masło, mapka była świeża i świetnie zrobiona, trasy ciekawe bo budowniczy wyciągnął co się dało z tego terenu (który nie ukrywajmy - był łatwy), przebieg widokowy pokonywany trzykrotnie to też dobry pomysł, bo zawsze było miło być dopingowanym.


Obok Wojtka Kowalskiego, którego zwycięstwo i czas biegu były bardzo imponujące, był jeszcze drugi bohater, ale przeglądając międzyczasy mogliście na niego nie zwrócić uwagi. To Rafał Owczarek, który biegł kapitalnie i do pierwszego przebiegu widokowego był 2 (a Rafał startuje w elicie pierwszy rok!). Rafał gonił mnie na 3 minuty, wiedziałem że jest mocny, ale nie myślałem że aż tak. Ja co prawda łykałem ludzi startujących przede mną po kolei, ale Rafał, przy moim dobrym biegu, doszedł mnie na nr 8! A byłem przekonany że to za mną biegnie Przemek Olech, którego mijałem na 7. Gdy zobaczyłem że to Rafał, byłem trochę zaskoczony że tak szybko, ale od razu mu powiedziałem że musi zajebiście biec skoro mnie doszedł. I tak biegliśmy razem na 9 - po krótkiej wymianie koncepcji wariantu na ten punkt, rozmawiając przy tempie 3:20/km (obłęd :O) Owczar przekonał żeby biec na krechę (ja byłem skłonny obiegać ścieżkami, bo wiedziałem że ten zielony i te podmokłe bardzo spowalnia (biegłem wcześniej przez to na PK 6). Ogólnie w miare sprawnie to przebiegliśmy ale wywaliło nas za bardzo na zachód i musieliśmy korygować - w sumie błędas był bo myślę że jakieś 20-30 sekund do urwania, ale i tak nasz międzyczas był bardzo dobry.
Noi pechowy przebieg 9-10, Owczar chyba się potknął i bach, słyszę zza pleców "kur.aaaaa, lampa mi nie działa". Oglądam się, widzę że rzeczywiście ciemność ogarnęła Wiązowski las za moimi plecami. Troszkę zwolniłem żeby Owczar dowiózł ze mną do widokowego przebiegu i namawiałem go żeby na szybkości lampę kołował od kogoś, bo ma świetny bieg i biegnie po medal! (i tak w rzeczywistości było). Dobiegł, wziął o kogoś lampę, ale dalej nie wiedziałem co się z nim dzieje, ponieważ po zmianie mapy mieliśmy rozbicie, i on wyruszył na dłuższą pętelkę, a ja na krótszą. Okazało się potem że zszedł kilka punktów później, bo na lampie jaką otrzymał nie za bardzo dawało się biec. I tak, medal w elicie przeszedł koło nosa. Wielki niefart :( Oczywiście można mówić że różnie mogło się potoczyć, ale Rafał tego wieczora był tak bliski medalu w elicie jak ja jeszcze nigdy w życiu. Bardzo mi go szkoda i nie wiem jak ja bym to przyjął gdybym był w jego sytuacji. On na szczęscie jest twardziel i następnego dnia zrobił 25 km rozbieganka to mu od razu humor się poprawił :)
Co do mojego biegu nocnego, to końcówkę troszkę tempa zwolniłem, głównie z powodu bólu pleców, ale 15 punktu całą trasę wbiegałem na punkty jak w masło. W sumie, błędy mniejsze czy większe zrobiłem na 3 - 1'10", 5 - 1'30" (na wejściu), 8 - 20", 9 - 20", 14 - 2'30" (ten błąd wkurzył mnie najbardziej). Potem jeszcze troszkę niepewnie wchodziłem na PK 30. Poza tym naprawdę gładko!

Ale żeby nie było tak słodko, to dzień później były sztafety sprinterskie na terenie WAT. Nam sztafeta się troszkę posypała, ale zastępczyni kontuzjowanej Zuzi Wańczyk - Monika Kajzer spisała się bardzo dobrze. Najsłabszym ogniwem całej sztafety okazałem się niestety ja :( po prostu totalnie zawaliłem, po raz pierwszy zrobiłem nkl na sztafecie :(. A moi poprzednicy, jak i następczyni na 4 zmianie, spisali się wzorowo. Po 1 zmianie było 3 miejsce, po 2 - 4 miejsce. Wybiegałem z minimalną stratą do UNTS i OK! Sport. (czyli do Jacka Morawskiego i Kuby Drągowskiego). Biegliśmy mocno i trzymaliśmy się razem dość szybko urywając biegnącego z nami zawodnika z Ostródy. Noi przyszła 8 - na wariancie wyprzedziłem Jacka i biegłem na 3 miejscu. I dalej - pobiegłem na... 10 :( zupełnie nie zauważyłem 9 i nawet po przybiegnięciu byłem pewien że byłem na wszystkich punktach. I na tym moim "mądrym" "wariancie" wysunąłem się na 2 miesjce - zajarałem się i przez środek poligonu śmignąłem jak dzik po szyszkach w kierunku PK 12. I tam tragedia - 2 minuty błędu. Oczywiście nie wiedziałem że mam nkl już wtedy. Po prostu przebiegłem tą przecinkę, oczekując że będzie to betonowy okop. Ale na tym nie koniec błędów. Na PK 17 również utopione 2 minuty - beznadzieja, żałosne, wstyd.


Biegowo, pomimo długiego dystansu na nocnym czułem się bardzo dobrze i żarło. Niestety głowy w tym wszystkim zabrakło. Zepsułem sztafetę moim partnerkom i partnerowi za co bardzo bardzo bardzo przepraszam :( Naprawdę było i dalej jest mi głupio.

Mimo tej sztafetowej klęski, bieg nocny nastroił mnie optymistycznie i chcę napierać jak dziki po lasach i wziąć się za trening jak Bóg przykazał.

W najbliższym czasie czekają mnie kolejne starty, i szczerze to na pewno nie jest to profesjonalne podejście, ale przecież trzeba się bawić tym co się robi! W ten weekend jadę pobiegać na mapkach do Pabianic (Międzywojewódzkie Mistrzostwa Młodzików) i zabieram kilku młodych. Przy okazji - zgłoście się ktoś, bo na razie tylko ja jestem w M20/21 :/
Za 12 dni biegnę Maraton Kampinoski, do którego już dzisiaj zacząłem przygotowania :O
A za 20 dni biegnę Maraton Toruński :O do niego, podobnie jak do Kampinowskiego, przygotowania zacząłem właśnie dziś. Do Torunia zgłaszałem się między innymi dlatego, że są tam rozgrywane MP nauczycieli. Ale jak pewnie wiecie sytuacja się zmieniła i będę biegał w niebranżowej kategorii. Nie będę owijał - planem było (i jest?) złamanie 2:50, ale wiem że to potwornie szybko i bez przygotowania raczej nie ma szans, ale nie poddam się i spróbuję, najwyżej po 30 będę cierpiał (i tak i tak będę)
A jakby tego było mało, to na początku listopada ciskamy jeszcze Gezno :)

Przy okazji - od stycznia, w samej orientacji mam 82 starty! Kto podbije? Biegów z mapą będzie w sumie około 120
Dodam, że oprócz 82 startów w orientacji, mam też 1 w Rogainingu 6h i 2 w biegach ulicznych. A rok jeszcze młody, być może uda się osiągnąć magiczną ilość 100 startów w roku z mapą. A przyznać trzeba że taka ilość startów wydaje się najlepszą drogą do progresu - w tym roku mogłem sporo pojeździć bo kasa była, za to z czasem dość krucho było.
Teraz zapowiada się na odwrót - czy będzie lepiej, to się okaże, trzeba w słabościach szukać atutów :)

2 komentarze: