Moje starty

wtorek, 8 maja 2012

Pozytywnego coś :)


Majóweczka zakończona, pora wziąć się do pracy!
Ostatnie tygodnie stały pod znakiem zerowego trenowania i kilku startów. Stan permanentnego przemęczenia, jaki towarzyszył mi od MŚ w Helsinkach bardzo powoli, ale zaczyna przechodzić. Pierwszy poważny krajowy sprawdzian miał odbyć się podczas GP Mazowsza, w dniach 29.04 - 1.05, w okolicach Wieliszewa. To pierwsze zawody, w których uczestniczyłem w Polsce w tym roku z tak mocną obsadą.
Jeśli chodzi o dyspozycję fizyczną - byłem ciągle przemęczony, bałem się szybszego biegania. O technikę raczej się nie obawiałem, ponieważ ostatnimi czasy udaje mi się robić względnie mało błędów (jednak jeszcze za dużo żeby liczyć na medal MP). Na domiar złego, upał dawał się we znaki niemiłosiernie, a ja akurat nie przepadam za wysokimi temperaturami.
Pierwszy etap to middle na mapie z zeszłorocznej Olimpiady Młodzieży - Uroczysko Kałuszyn.

Zdecydowanie najwolniejszy teren zawodów i zdecydowanie najlepszy mój bieg tych zawodów. Tym bardziej bolała 2 minutowa strata do Maciej Grabowskiego, który okazał się bezkonkurencyjny tego dnia. Ja, z jednym znaczącym błędem i jednym wariantem zbyt obiegowym zająłem 2 miejsce, z czego byłem raczej zadowolony.
Drugie dnia bieganie w bardzo ciekawym, szybkim, ale też trudnym terenie, czyli skrócony middle na Steranych. Traskę 4,7 km pokonałem w 26 minut z haczykiem, przez który to haczyk i na tym etapie musiałem uznać wyższość rywala (tym razem Łukasza Gryzio).

Spokojnie można to było pobiec o 3 minuty szybciej, no ale jak się robi 2 duże błędy to o wygrywaniu można zapomnieć. W końcowym jednak rozrachunku, dzięki nieobecności Grabka na "Steranych", po 2 etapach miałem aż 6 minut przewagi nad drugim Kubą Drągowskim. Jednak 3 pościgowy etap liczył sobie aż 15,5 km, co delikatnie mówiąc sprawiało że byłem bardzo niepewny swego. Dodatkową sprawą, która mnie paraliżowała była niepewność o swoje zdrowie... Ale po rozgrzewce jakoś byłem w stanie ruszyć w trasę. Jeśli chodzi o 3 etap, to pokuszę się o dokładniejszą relację, ponieważ walka na trasie była na prawdę pasjonująca.

Ruszyłem spokojnie i wolno. 1, 2 i 3 w miarę płynnie. Na 4 błąd jaki mi się już dawno nie przydarzył - około 3'30" w plecy!!! Już oglądałem się za siebie, czy przypadkiem zza krzaków nie wybiega ucieszony Kuba że już mnie dopadł. Na szczęście tam mnie to ominęło, jednak co się odwlekło... Kolejne punkty w miarę płynnie i spokojnie. Aż do 12, gdzie kolejny babol. 13 kolejny błąd, 14 kolejny, 15 bardzo wolniutko. Spodziewałem się tego co i w końcu nastało - mocną grupę pod wezwaniem w składzie: Drągowski, Charuba, Gryzio ujrzałem wyłaniającą się z krzaków, jeszcze za moimi plecami. Próbowałem jeszcze odskoczyć, ale najzwyczajniej nie miałem na to siły. Na długim przebiegu na 16 Kuba prowadził grupkę przez krzaki, ja próbowałem drogami, co jednak okazało się nie opłacalne i szybko chłopaki mnie wyprzedzili. Z trudem do niech dołączyłem, biegnąc na punkt 16 i 17 prawie bez patrzenia na mapę. Na 18 sam poprowadziłem, ale nienajlepiej, na 19 też wyrwałem, ale jakoś za bardzo na lewo.
Podbijam 19 i patrzę - nikogo nie ma za mną. Okazało się że to był wodopój. I tak nie miałem zamiaru pić, więc nadarzyła się szansa na ucieczkę. I kolejny bład, który spowodował że znów biegliśmy w 4 osobowym tramwaju. Ciężko mi nawet było utrzymać się w nim na najdłuższym przebiegu zawodów. Kolejny, 21 punkt był bardzo ważny - wykruszył się motorniczy tramwaju. Kuba chyba coś przestał kontaktować, bo biegł przed siebie nie zważając na nasze "za daleko!". I tak zostało nas 3 - w tym składzie dotarliśmy do punktu 28, biegnąc cały czas razem. 29 okazał się decydujący. Po minutowym czesaniu rozdzieliliśmy się - ja i Łukasz poszliśmy na prawo, Chrupek lekko w lewo. Znalazłem paśnik od którego się odbiłem i wyszedłem prosto na punkt, a krok w krok za mną biegł Łukasz, który podbił punkt razem ze mną.

Na 30 leciałem już w trupa, na maxa żeby się urwać. Bałem się że Orientusiowy rywal ogra mnie na biegowym finiszu. Te 2 ostatnie punkty nie wymagały zbyt wielkiej filozofii - biegłem ile sił z nogach.

Na dobiegu jeszcze się oglądałem, ale wiedziałem już że swoje ugrałem :)

dwóch pakierów i Owczar - czyli najlepsi przedstawiciele Mazowsza w swoich kategoriach (M18,20,21) podczas GP Maz
I tak udało mi się wygrać po raz pierwszy tak duże zawody! Jestem z tego powodu bardzo zadowolony, ale i wiem że na dalszych startach jeśli będę chciał walczyć o zwycięstwo, to muszę wyeliminować błędy, których podczas 3 etapu zrobiłem mnóstwo! Te 15,5 km na ostatnim etapie w 32 stopniowym upale kosztowało mnie dużo...
podium Warszawsko - Łódzko - Pabianickie
 
Następny dzień odpoczynek, a kolejny prowadziłem Wojtkowi 5 km, choć starczyło mi sił ledwo na 3. Udało się nabiegać upragniony limit, za co duże graty!!
Końcówka długiego weekendu to bieganie, rozstawianie i zbieranie - czyli GP Nadleśnictwa Ostrów Mazowiecka. Mapki poniżej:

 Te zawody przyniosły mi inną refleksję - po raz 7 w tym roku uszkodziłem sobie oko. To skłania mnie do biegania kolejnych startów w okularach.
Teraz najważniejszy miesiąc  - miesiąc imprez mistrzowskich i kwalifikacji do tych międzynarodowych imprez. Napinam się na to wszystko, może nawet za bardzo. Pora się skupić, zrelaksować, powiedzieć sobie co jest na prawdę ważne,
i zapier.....!!!

1 komentarz: