Moje starty

środa, 30 maja 2012

Baltic Cup - wymęczona ale i wymarzona kwalifikacja!

Takiego nawału roboty nie miałem chyba ze 2 lata. Już zapomniałem jak to jest pozapierniczać pod koniec semestru na uczelni nadrabiając zaległości i pisząc prace roczne, ogarniając przy tym 2, a nawet 3 bardzo ważne dla mnie wyjazdy - Jukolę, Estonię oraz Hiszpanię. Czasu mało, więc będzie zwięźle i na temat.
Po Balticu spodziewałem się znacznie więcej ze swojej strony - niestety to że biegałem po morenowym terenie tylko raz wcześniej w życiu (2 lata tema na BC, zajmując 2 razy ostatnie miejsce).
Pierwszy etap - po przybiegnięciu miałem nadzieję że to najgorszy mój etap na Balticu. Okazał się niestety najlepszym. 3 duuże błędy, dużo do urwania, była szansa nawet na wygranie tego etapu. Ale jak wiadomo czystych biegów nie ma...

 Drugie dzień - wyszło że jednak normalny to ja nie jestem. Po błędzie na PK 1 na 2 minuty doszedł mnie znany blogger Tadziu i całkowicie się poddałem. Tadzika odpuściłem na 3 punkcie, a na 7 zrezygnowałem z biegu. Schodząc, Jasina i Charuba opierdzielili mnie że schodzę z trasy, głupio mi się zrobiło i dokończyłem ;] z przedostatnim czasem tego biegu, chodząc całą trasę, truchtając z górki. Gdybym nie odpuścił już na jedynce, była możliwość nawet wygrania w tym dniu kwalifikacji do WUOCa - wszyscy czesali równo.

Trzeci dzień - bieg ostatniej szansy. Maksymalna mobilizacja, maksymalna napinka i do połowy trasy szło gładko, płynnie i czysto. Miałem też na uwadze czas Marcina Richerta, jaki uzyskał ze złamanym żebrem na tej trasie (przybiegł już na metę  zanim ja wystartowałem) i była duża szansa na pokonanie tego czasu. Skutecznie jednak zaprzepaszczona - najbardziej na punkcie 20. Tutaj, doganiając już Mikołaja Dutkowskiego stwierdziłem że przestaję szukać punktu, zdając się na niego i obczajałem sobie kolejny już przebieg na 21. Efektem tego było zamulenie przez nas obydwu tego punktu na 6 minut. Doszedł mnie w momencie podbijania 20 Bartosz Pawlak, za którym to pokonałem punkty 22-26, próbując tylko kontrolować mapę. Na prawdę mocno ciska on po lesie :) choć na 21 jeszcze udało mi się podbić przed nim, cisnąc mocno długi przebieg.

Potem na mecie wyczekiwanie na Chrupka, wiedziałem już że musi znacząco gorzej pobiec, bym mógł się z ostatniego miejsca zakwalifikować. I udało się - choć nie tak miał mój awans wyglądać. Wyniki kwalifikacji dały mi ledwo punkcik przewagi na Łukaszem!
Cieszę się ogromnie że spełniłem swój cel sezonu - awans na Akademickie Mistrzostwa Świata w Alicante!!!! Co cieszy jeszcze bardziej - jest duża szansa że biegał będę moje wymarzone dystanse na tych zawodach!
Teraz już za 2 dni Mistrzostwa Polski gdzie po raz kolejny będę walczył o pierwszą klasę, choć nie ma co ukrywać - przy ponad 50 zawodnikach startujących w elicie będzie to zadanie cholernie trudne!
Tak czy siak - daj z siebie wszystko, jak zawsze (no, nie licząc drugiego etapu Baltic Cup)

1 komentarz:

  1. No to teraz nie masz wyjścia, musisz w Alicante roznieść całe towarzycho;) Pozdro i powo na WUOC-u

    OdpowiedzUsuń