Moje starty

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

I kroczek do przodu i 3 kroki w tył

Tak to z grubsza wygląda...


Środa - Szybki Mózg. Błędy, błędy, błędy. Do tego biegało mi się strasznie ciężko. Ponad minuta oklepu...
Sobota - Mistrzostwa Warmii i Mazur w Mierkach koło Olsztynka. Bardzo sympatyczne zawody, na kartach. Nawet wygrałem z niezłą przewagą. Tyle pozytywów. 2 błędy karygodne, za duże, i wystarczyło by startował przeciętny orientalista, żeby mnie ograł... Po mega błędzie (ok. 2'20") na 12 i z wściekłości zacząłem nakurwiać na maksa czego efektem było nadzianie się piszczelem na gałąź. Fajnie w sumie wyglądało, bo noga we krwii na mecie, ale troche jednak bolało. Do tego tradycyjnie - 2 razy nadziałem się na oko, ale tym razem obyło się bez dużego bólu. No i jeszcze dederon rozdarty dość znacznie. Ale te zawody były na pewno lepszym dla mnie wyborem niż biegowe na które się wybierałem.
W niedzielę miałem pobiegać w zawodach, ale wszyscy mi odradzali więc odpuściłem. Poza tym mi się nie chciało.
W sumie to nic mi się nie chce, czuję się bardzo źle biegowo, wczoraj 10 km w 53 minuty po Kampinosie sporo mnie kosztowało i tylko myśl o chłodnym piwku w sklepie w Truskawiu trzymała mnie żeby nie zacząć iść.
Teraz zaczyna się czas startów, na pierwszy ogień GPM - fajnie byłoby wygrać, ale konkurencje bardzo mocna jak dla mnie, więc i podium, a nawet pierwsza 6 będą niezłe.
Potem pojechałbym na Tiomilę, ale: 1) brak mi już środków na wyjazd do Szwecji, 2) nie wiem czy się łapię do trzeciego składu IFK, 3) nawet jeśli, to jechałbym sam, a tego już mam trochę dość, 4) nawet jakbym pojechał to omijają mnie bardzo fajne zawody - GP Nadleśnictwa Ostrów Mazowiecka, które są jednocześnie Mistrzostwami Mazowsza w klasyku (polecam wystartować wszystkim którzy mogą!!!). Tak więc raczej marne szanse na wyjazd do Szwecji, choć fajnie byłoby wystartować w tak wielkich i prestiżowych zawodach jak Tiomila. Myślę że jednak w Ostrowii będzie dużo fajniejsza atmosfera dla mnie :)
A potem już tylko najważniejsze starty. I nie ukrywam - boję się ich bardzo. Jak coś pójdzie nie tak, nie mam na co zwalić. Nie było ani kontuzji, ani choroby (no może poza ustawiczną chorobą głowy). Stwarzam sobie dużą presję, bo wiem że od zbliżających się zawodów wiele zależy. I nie może być tam miejsca na błędy czy na wolne bieganie.

Napisałbym trochę jeszcze rzeczy które bolą i które z pewnością kształtują mój charakter w nie mniejszym stopniu niż sport, ale pamiętać należy że to blog sportowy i wzorem Jarka Kaczyńskiego i Antka Macierewicza pozostawię niektóre rzeczy niedopowiedziane i w domyśle. Bo ciężko o niektórych rzeczach się pisze, a jeszcze ciężej rozmawia

3 komentarze:

  1. Nasrałeś tyle tych kropeczek na mapie SM, że ciężko skumać o co chodzi.

    Moim zdaniem lepiej jest poszukać trochę słabszego klubu niż IFK, gdzie będzie można liczyć spokojnie na start w 1 lub 2 teamie. Wtedy łapie się najwięcej doświadczenia, a i oni nie traktują Cię jak piątego koła u wozu...jeszcze jak chcą do tego dopłacić to w ogóle bajka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i dobrze, mydle oczy rywalom :]

      No w IFK podoba mi sie atmosfera, choć rzeczywiście dużo mocnych zawodników. W sumie póki się uczę, to i tak nie ma co liczyć na coś więcej, ale i tak zapewniają nam zawsze nocleg za free, mapki, a to juz dużo. Nie chcę narzekać, bo tak na prawdę nie wiem jak mają inni w zagranicznych klubach.

      Usuń
  2. przygoda przygoda kazdej chwili szkoda swiat jest piekny odbrze wiesz otworz oczy patrz otworz oczy patrz ... gdy nadejdzie czas zawola nas stary las nad rzeka szumem drzew z daleka

    OdpowiedzUsuń