Moje starty

wtorek, 3 kwietnia 2012

Parchatka zdobyta!

Podium :) foto: J. Kaseja


Wygrałem imprezę sezonu, mógłbym już zrobić roztrenowanie i chillout, ale nudne byłoby to, dlatego cisnę dalej! Tegoroczny Koziołek niestety mniej licznie obsadzony niż rok temu, jednak zdecydowanie dla mnie szczęśliwszy.
Zaczęliśmy sprintem w Parku Czartoryskich w Puławach:
Zarżnąłem się na nim konkretnie, pogoda do tego była dość słaba, choć to akurat mi w ogóle nie przeszkadzało. Dużo bardziej przeszkadzały mi błędy, jakie robiłem. Już na 1 i 2 było 15 sekund do urwania. Ale jak się biega na pałę i nie czyta szczegółów na mapie to tak jest. Na 5 od złej strony - kolejne 5 sekund. Na 6 to już totalna porażka - dookoła, 15" błędu. Potem w miarę gładko, na 12 chwilka zawahania. Na 16 bezbłędnie ale już byłem zarżnięty, co skutkowało przegraniem przebiegu o 2" z Marcinem Swędą. Jednak prawdziwy dramat to 18. Kolejny raz na pałę, bez czytania mapy. Skończyło się że wylądowałem na 19. I dopiero 18 podbiłem - 21 sekund straty na tym przebiegu do Owczara! Potem już dość czysto. Generalnie sprincik w miarę udany, co nie zmienia faktu że przy aktualnej, wciąż dalekiej od dobrej, formie biegowej, było do urwania minuta, a już na pewno całkowicie w zasięgu było połamanie 15 minut - i to nie jest kolejna marna prowokacja.
Na pocieszenie - 54 % wygranych przebiegów, wliczając w to również kategorię M20 (mieliśmy na sprincie tą samą traskę)

Analiza międzyczasów - SPRINT
Tego samego dnia, popołudnie - Parchatka. I obudziły się wspomnienia :) Jednak nie było co się rozczulać - trzeba w końcu zapier.....!

1 już źle - +10", beznadziejny wariant, mimo że mogłem obejrzeć mapę na minutę przed startem. 2 i 3 czysto, na 4 wielki błąd, na około 1'15"!!! Próbowałem biec na kierunek, no i tak pobiegłem, że i tak wbiegłem na górę. Bez sensu. Na 5 za to pokazałem klasę, do piecuszka drugiemu z kategorii przebiegowi Piotrka Drągowskiego dołożyłem do piecuszka aż 2:40! Potem bardzo płynnie i w miarę czysto aż do 15 punktu. Pierwszy błąd - biegłem trawersem, zamiast dołem. Drugi - wbiegłem w zły jar (ten północny) Już na wbiegu do jaru wiedziałem że mam szansę pół na pół. Nie trafiłem... Efekt? 1:18 straty do Janka Kaseji!!!!!!! 16 na duży wkurwieniu - i tutaj na przebiegu trwającym 53 sekundy dołożyłem drugiemu aż 22 sekundy - ładnie. Przegrałem też przebieg na 18, choć nie pamiętam żebym jakoś tam zamulił. Natomiast 19 to już wyższa szkoła przegrywania zawodów w moim wykonaniu. Długo myślałem na wariantem i wybrałem beznadziejny. Niby tylko 31" straty do Janka, ale Wojtek miał ten sam przebieg i dostałem od niego aż 1:20!! Mimo 3 dużych błłędów - średni w miarę udany. 36 minutek było do rozmienienia. Ale idealnie nie jest nigdy!
3 etap to już kolejny dzień - pierwszy dzień kwietnia. Po raz pierwszy w życiu złapałem się do handicapu (zawsze miałem za dużą stratę i nie miałem tej przyjemności ścigania). Tym razem było inaczej - nie dość że się załapałem, to jeszcze prowadziłem. Na starcie stałem razem ze Szmulem i Marysią, którzy podobnie jak ja prowadzili w swoich kategoriach. No i zaczęło się zdobywanie Parchatki...
Przebiegi wyrysowanie w paincie - niestety Garmin podczas biegu po raz kolejny odmówił współpracy

1 i 2 ładnie. 3 - po pierwsze zły wariant, po drugie - duży błąd na wejściu. Tutaj aż półtorej minuty straty do Kuby Dragowskiego, który zaszczycił swą obecnością ostatni etap Pucharu Koziołka, prosto z AMP w przełajach. Na tym przebiegu spotkałem również Owczara, z którym to przebiegłem większość trasy. Fajnie i nie fajnie - niby się kontrolowaliśmy nawzajem (M20 miało baaardzo podobną traskę do M21), ale trochę to na pewno też dekoncentrowało. Na 6 nie ten jar. Na przebiegu 9 - 10 powtórka z zeszłego roku. Co prawda nie stopa (na szczęście) ale oko tym razem. Wydaje mi się że dostałem gałęzią, ale w ogóle jej nie czułem. Tak czy siak, po 9 punkcie miałem ogromne problemy z czytaniem mapy, co odbiło się niestety na moim biegu. Nie widziałem na tyle, że myślełem nawet o zejściu. Ale stwierdziłem - nie! Nigdy więcej tutaj nie zejdę. I tak z bólem (co było mniejszym problemem) i z bardzo utrudnionym czytaniem mapy podążałem dalej. 15 przebiegnięta obok, 16 też zamulona. Ciągnąłem jednak do końca, udało mi się nawet zerwać do mocnego biegu na końcówce, co widać na analizowanych międzyczasach.

Jeśli chodzi o sam 3 etap - to przegrałem go z Kubą sromotnie (ponad 7:30) ale biorąc pod uwagę okoliczności, nie byłem na to bardzo wściekły. Udało się wygrać 10 przebiegów, poległem na 16 pozostałych, choć na niektórych bardzo nieznacznie.

tuż po przybiegnięciu.
foto: J. Kaseja
Jeśli chodzi o cały Puchar Koziołka - wygrana z niespełna 35 minutową przewagą na drugi Maćkiem Gędziorowskim cieszy, ale też pokazuje, że na MP poziom sportowy może być trochę wyższy. Było dużo do urwania z tego biegu (jak i ze wszystkich etapów), i trzeba dążyć aby każdy bieg stawał się ideałem i eliminować nawet te najmniejsze błędy i zawahania!

Ratownikowi medycznemu zapowiedziałem się jeszcze przed startem że zawitam do niego po biegu, co niestety się spełniło :) Tym razem jednak na szczęście z okiem, ale Parchatka jednak potrafi wyrządzić krzywdę i lepiej z nią nie zadzierać. Niemniej jednak, to wspaniały teren do na prawdę hardego biegania, a zbieganie po pionowych ścianach Parchackich jarów, podczas którego to rok temu poległa moja stopa, należy do jednego z moich ulubionych zajęć :)
Oko na szczęście już działa prawie bez zarzutów, więc teraz pora na Czeską przygodę w skałkach :) powtórka wyniku z Koziołka byłaby zadowalająca :)

2 komentarze:

  1. Fajna analiza. Nie wiedziałem, że tak skrupulatny dzienniczek prowadzisz!! Najbardziej podoba mi się statystyka największa strata/przewaga. Muszę włączyć to do moich analiz.

    Żałuję, że nie byłem w pełni sił, bo byśmy się ciut bardziej ścigali. Teraz położyło mnie totalnie. Ale nie załamuję się, będzie jeszcze sporo okazji do rywalizacji - mam nadzieję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe tak na prawdę od Koziołka zacząłem :) ale zamierzam kontynuować, choć pewnie po Czechach będzie dominował w międzyczasach kolor czerwony :)

      Pewnie że będą okazje do ścigania! Szkoda że w tym roku było nas tak mało w M21. Ale myślę że wkrótce się zmierzymy ponownie :) Ja żadnej imprezy na orientację nie odpuszczam :) (no chyba że są 2 jednocześnie :))

      Usuń