Moje starty

czwartek, 3 listopada 2011

MP Long i zakończenie (udanego?) sezonu 2011

Poniżej, po długim opóźnieniu mapka wraz z przebiegami z longa.
Muszę przyznać, bardzo się styrałem i dużo mnie kosztował ten bieg. W efekcie 12 miejsce. W sumie do 8 punktu było nieźle, ale potem na 9 błąd 3 minuty, na 10 też ze 2-3. A potem było fizycznie tylko gorzej i gorzej. Gratulacje dla Łoba który po raz pierwszy od dawna mnie ograł na biegu na orientację, oraz oczywiście dla medalistów!

W minioną sobotę biegałem mistrzostwa Mazowsza w sztafetach. Z uwagi na to że zostałem wystawiony w prestiżowej drugiej sztafecie PUKSu, ciężko mi było zmobilizować się do biegu na maxa i w pełnym zaangażowaniu, jednak szanując wysiłek kolegów z mojej sztafety oczywiście nie odpuściłem. Niemniej, nie jestem zadowolony z biegania w drugiej sztafecie i nie wiem co mieliśmy dzięki temu osiągnąć. Niestety brak skupienia spowodował wiele wiele dużych błędów, co odbiło się na sumarycznym czasie mojej zmiany. Dodatkowo już od początkowych punktów czułem nasilający się ból rozcięgna podeszwowego, które naruszyłem jeszcze przed longiem. Teraz, już własnie od soboty nie biegam i powoli zaczyna mi być z tym ciężko.

Jednak do GEZNA chcę być sprawny i... chudszy.
Podsumowując cały sezon - bardzo mieszane uczucia mam z nim związane. Początek był wręcz fatalny. Po dość obiecującym okresie przygotowawczym, na samym początku okresu startowego - najpoważniejsza kontuzja jaką miałem. Przez kwiecień czułem się jakbym żył z wyrokiem - dożywotnia niemożność biegania. Początkowa operacja wydawała się niemożliwym marzeniem - 12000 zł za sam zabieg - to pozbawiało mnie szans na wyleczenie. Na szczęście trafiłem na wielu bardzo sprzyjających mi ludzi, dzięki którym moje życie wciąż ma smak. To przede wszystkim fizjoterapeuta, Pan Marek Jasiński oraz zespół lekarzy ortopedów ze szpitala im. Grucy w Otwocku, z dr Michałem Szyszka i Jerzym Białeckim na czele, którym jestem niezmiernie i dozgonnie wdzięczny. Teraz żyję sobie ze swoim 5 centymetrowym tytanowym przyjacielem i zawdzięczam mu na prawdę wiele :)
Sezon z punktu widzenia wyników - totalna porażka. Choć w bieganiu udało się zrobić życiówkę w półmaratonie w Augustowie. Ale z punktu widzenia doświadczeń i przygód - sezon na prawdę świetny. Wyjazd do Francji (oj tam to aż za dużo przygód było), który był dla mnie dużym wyzwaniem. Czy jemu sprostałem - nie mi oceniać, ale chyba nie porwę się na coś takiego znowu. Poza świetnym wyjazdem i bieganiem w super terenie, było dużo roboty w związku z pełnieniem roli opiekuna grupy, z czego wynikało dużo kłopotów. Udało się też rozpocząć przygodę ze Szwedzkim klubem, którą zdecydowanie będę kontynuował (niestety na razie finanse na to nie pozwalają :()
Przede wszystkim jednak sezon był udany z jednego powodu - dostałem jeszcze jedną szansę w postaci 5 centymetrowej śrubki, którą muszę wykorzystać...

Od listopada (nie wiem dokladnie jeszcze którego, bo chcę do końca wyleczyć rozcięgno) zaczynam radykalny trening...

4 komentarze:

  1. Mam pytanie, za kogo chciałbyś biegać w pierwszej sztafecie PUKSu, skoro uważasz, że druga to za mało jak dla Ciebie? :)
    Bartek N.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, ale druga sztafeta to nie jest szczyt moich marzeń

    OdpowiedzUsuń
  3. z czasem jak pokażesz, że bijesz cały czas tych co w pierwszej biegają to przyjdzie awans:D

    OdpowiedzUsuń
  4. w sumie i tak wolę rywalizację indywidualną :)

    OdpowiedzUsuń