Moje starty

poniedziałek, 19 września 2011

KMP - bezsilność...

Kolejny weekend i kolejne zawody - tym razem wyższe rangą, Klubowe Mistrzostwa Polski - 2 runda. Nie ukrywam, że wiązałem nadzieje z tymi zawodami, licząc na osiągnięcie upragnionej pierwszej klasy sportowej i zdobycie jak największej ilości punktów dla klubu.
Miejscem zmagań był Złocieniec, miasto położone daleko od Warszawy, stąd bardzo wczesny wyjazd ze stolicy. W piątkowe popołudnie biegaliśmy sprint po Budowie (nie, żurawi i rozkopów nie było). Na 2 punkt popełniłem fatalny błąd na ok 40 sekund, dobiegając do 3 zamiast 2. To mnie strasznie rozbiło, ale postanowiłem się nie poddać i walczyłem dalej. 3,4,5 bezbłędnie. 6 kolejny błąd, tym razem troszkę mniejszy - pomyliłem się i skręciłem podwórko wcześniej. Efekt - 10 sekund błędu! po punkcie 6, wszystkie kolejne pobiegłem bezbłędnie. Co z tego, skoro prawie na każdym dostawałem w plecy kilka sekund. W końcowym wyniku, zająłem 13 miejsce, tracąc 1'57" do zwycięzcy Wojciecha Dwojaka. Nawet gdybym nie zrobił żadnego błędu, straciłbym ponad minutę. Na prawdę, bardzo mnie to żenuje iż mimo bezbłędnego biegu stać by mnie było maksimum na 9 miejsce :(

Następny dzień - middle. W mocno pagórkowatym lesie widziałem właściwie wszystko co było na mapie. Nie da się ukryć - wakacyjne wyjazdy dały mi bardzo dużo. Na 2 tylko błąd, bo źle odbiegłem, ale zorientowałem się w miarę szybko. Poza tym, do 9 czysto. Na 10 fatalny błąd, choć przyznam że trochę mi się nie zgadzała przecinka na mapie, która była moim zdaniem jakoś inaczej w terenie. Tak czy siak - moja wina, bo powinienem patrzeć na rzeźbę a nie na drogi. 11,12 czysto, na 13 już biegowo umierałem i przez to, już przy punkcie się trochę zamotałem, choć w terenie wyraźnie widziałem jeszcze jedną muldę której na mapie nie ma... W drodze na 14 doszedł mnie Hewi, który gonił mnie na 6 minut!!! To już mnie załamało, bo miałem świadomość że zrobiłem tylko jeden błąd i wiedziałem że po porsztu ślimaczę tempo. Wyrwałem za nim do 14, a na 15 pobiegłem po swojemu na pełnej prędkości i podbiłem ją również z nim razem. Na 16 niestety muszę to przyznać - przestałem kontrolować mapę i pobiegłem za Maćkiem, ale było mi z tym na tyle źle że na 17 postanowiłem specjalnie pobiec inaczej niż on. Efektem tego było to że się kompletnie zamotałem i zanim się zorientowałem gdzie jestem, Hewi był już na dobiegu do mety. Dalej do mety pociągnąłem bardzo mocno, kończąc na ostatnich nogach. Po biegu długo dochodziłem do siebie, nie potrafiłem ustabilizować oddechu i byłem totalnie wyjechany. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek był tak zmęczony po BnO! Tutaj miejsce podobne do tego z dnia poprzedniego - 14, ze stratą 11 minut do Wojtka Kowalskiego. Na prawdę, dosłownie słaniałem się na nogach po biegu. Na szczęście, 2 piwka i karkówka skutecznie postawiły mnie na nogi :))

Trzeci dzień KMP to sztafeta pokoleń. Biegłem na ostatniej, najdłuższej 7 zmianie, i czułem już trudy 2 dni zmagań. 2 lekko przebiegłem, ale prawdziwy dramat był na węzłowym, czyli 6. Dołek na środku wielkiego nosa. Czesałem tam baaaardzo długo, w końcu zauważyłem jak ktoś do niego biegnie, więc się podłączyłem. 3' w plecy! PK 7 lekko mnie zniosło w prawo, 8 dobrze, 9 błąd - przebiegłem i się cofałem. 10 i 11 dobrze, ale na odbiegu na 12 niepotrzebnie wpakowałem się w bagno, z którego bardzo ciężko było się wygramolić. 12,13,14 dobrze. 15 zabombiłem, ale nie zgadzały mi się kolory na mapie. 16 OK, 17 troszkę byłem zamotany przy dobiegu do punktu. Dalej już czysto, choć na 20 też za długo wchodziłem, bo szukałem go za wcześnie. Nasza sztafeta zajęła ogólnie 10 miejsce. Stać nas było na pewno na 5. Nie będę oceniał pozostałych członków sztafety, ale wiem że ja mogłem pobiec te 4-5 minut szybciej.

Całe KMP pokazały mi jedną rzecz - jest inaczej niż myślałem. W BnO, poza nawigacją, która u mnie z biegu na bieg jest coraz lepsza i precyzyjniejsza, liczy się jeszcze para w nogach. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy, i smutne to trochę, bo zaczyna mi to przypominać bieganie. Tam też, przed biegiem już wiadomo kto będzie w pierwszej trójce, kto 10, a kto na końcu. Czuję totalną bezsilność. Wiem, że nie trenowałem przez 4 miesiące, jestem po operacji stopy i sam fakt że już biegam jest dużym sukcesem. Ale nie potrafię zadawalać się miejscami w drugiej dziesiątce. Jestem niecierpliwy i chciałbym wygrywać już teraz, a wiem że jest to niemożliwe. Patrząc na listę startową MP - uważam że miejsce w pierwszej 20 będzie już sukcesem na chwilę obecną. Nie można się łudzić. Wiem że sukces jest możliwy, ale znów będę musiał całą zimę przeczekać, a właściwie mocno przetrenować, w nadziei że w końcu doczekam się swojego sezonu... i uniknę kontuzji :)

Dziś jeszcze, przygotowując się do MP w klasyku, podjechałem do Chotomowa na mapkę Przystanek 3, by pobiegać na skali 1:15000. Udało się nawet wyciągnąc kolegę na wspólne bieganie. Zaliczyłem tylko 11 PK, bo dalej musielibyśmy zaliczać bagienka, a nie wziąłem butów na zmianę (biegaliśmy część trasy M16 z OOM 2011).

Już za 4 dni pierwsze w mojej karierze orientalisty MP w nocnym BnO. Uwielbiam biegać w nocy, ale nie liczę na cuda. Jak pisałem - realne miejsce - to 20.

Ale jeszcze będę mocny... xD

3 komentarze:

  1. Nie można pisać że powinno się patrzeć na rzeźbę a nie na drogi. Mapa powinna być odzwierciedleniem terenu i wszystkie obiekty na niej zaznaczone nie powinny odbiegać od tego co jest w terenie.
    Ciężko mi powiedzieć czy ta przecina faktycznie nie grała, ale w tym samym miejscu miałem problemy ze zinterpretowaniem mapy i zabiegłem aż do następnej drogi.

    OdpowiedzUsuń
  2. 1zmiana = 7zmianie
    noc != dzień

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem czy się powinno czy nie powinno tak pisać, ale z tego co mi mówili to powinno się patrzeć na rzeźbę a nie na drogi, bo te nie zawsze grają. Ale widać po Twoim międzyczasie, że też tam miałeś problem, choć nie zabombiłeś tak jak ja ;]
    A co z tego że 1 zmiana miała taki sam dystans jak 7?

    OdpowiedzUsuń