Moje starty

niedziela, 8 maja 2011

RJnO - Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza

Ostatni kontakt z mapą przed operacją odbył się dziś na terenach WAT-u i rezerwatu Łosiowe Błota. Stawiła się na prawdę mocna ekipa PUKSa, jak nigdy :). Ten dream team to: Monika i Marcel Kajzer, Adam Szmulkowski, Krystyna Galicz i moja skromna osoba :D (chyba nikogo nie pominąłem :P).
Na uwagę zasługuje fakt, że po raz pierwszy, wreszcie namówiłem moją mamę na zabawę z mapą! Bardzo się z tego powodu cieszę, tym bardziej że ukończyła zawody w bardzo trudnym jak na całkowitego laika terenie (co dodatkowo utrudniała nie do końca odzwierciedlająca rzeczywistość mapa)
Niestety - zawody na dystansie sprinterskim były nieporozumieniem. Nawet nie chce mi się pisać jak jechałem, zamieszczać mapy, bo dla mnie te zawody się nie odbyły. Każdy popełnia błędy i zdarzają się wpadki dlatego nie będę dużo krytykował, ale na prawdę byłem wściekły. Jeśli mamy propagować, zachęcać ludzi i popularyzować orientację sportową, to na pewno nie tędy droga. Ocena za organizację sprintu: dwója (i to taka studencka, nie uczniowska, bo taka zalicza!). Nie będę wnikał kto zawinił, ale pewne słuchy mnie doszły :) Zdarza się najlepszym :P
Jeśli chodzi o wyniki (choć myslałem że nie będzie klasyfikacji w ogóle sprintu) to świetnie spisał się Adam Szmulkowski, zajmując 2 miejsce i ustępują tylko zawodnikowi światowej elity, duńczykowi Michaelowi Sommerowi (39. miejsce w WRE). Jak potem powiedział na konferencji: 'miałem już duńczyka na pierwszym punkcie, ale potem musiałem zwolnić bo nie wypadało być niegościnnym dla takiej sławy. Po zawodach dostałem nawet autograf na moim mapniku od tej gwiazdy światowego orienteeringu". Jak widać każdy może zaznać polskiej gościnności :D.
Do tego świernie spisała się moja mama, zajmując pierwsze miejsce w swojej kategorii! Sam fakt znalezienia wszystkich punktów jest już powodem do dumy, zarówno zawodniczki jak i trenera!
Do tego wiem, że Marcel również wygrał sprint (tak jak i średni!), ale niestety nie znam dokładnych wyników Moniki.
Ja byłem ósmy, jako jedyny z PUKSa poza podium :P
Na średnim postanowiłem się odegrać, i zdecydowałem pojechać na maxa. Tym razem to mi przypadła rola gospodarza i musiałem ustąpić pola tylko duńczykowi, zajmując 2 miejsce, z ogromną stratą ponad 7 minut do zwycięzcy! Szmulek tym razem 4 sekundy za podium, na 4 miejscu. Poniżej dokładna analiza dystansu średniego w kategorii elity dwóch czołowych zawodników :D



mój ślad: różowy-zielony-niebieski-zielony
Adama ślad: z Garmina, zielono-żółty
Pomimo znacząco różnych przebiegów, uzyskaliśmy bardzo podobny czas łączny (20" różnicy)
1-50. Zupełnie inne warienty. Mój bardzo szybki, Szmulka krótszy. Ale ja chyba na tym zdecydowanie lepiej wyszedłem. Dzięki bardzo długiemu odcinkowi po asfalcie mogłem zdecydować o wariantach już na całej trasie. Szmulek dużo stracił moim zdaniem na tym przebiegu (niestety, system SI na tego typu zawodach to jeszcze chyba odległa przyszłość :(, więc międzyczasów nie porównamy)
2-51. Identyczny, najlepszy i jedyny wariant - szosą
3-52. Tak samo, jedyny słuszny wariant
4-53. Do końca miałem w planie wariant od lewej, ale w ostatniej chwili (właściwie musiałem się cofać, na czym straciłem ok 15 s) zdecydowałem się na prawą ścieżką. Decydująca była przejezdność lewego wariantu, choć i z prawej czekała mnie kąpiel błotna. Szmulek pojechał tu moim pierwotnym zamysłem
5-54. Identyczny wariant
6-55. Już przed podbiciem 5 myślałem jak na 6 jechać. Znów pojechałem w stronę szosy, i znów zmieniłem zdanie, gdy zobaczyłem że nie ma ścieżki prowadzącej do drogi, która na mapie jest. Znów więc zawróciłem (zapomniałem tego na przebiegach moich zaznaczyć). Adam się przedzierał do szosy, ale istniało ryzyko niezauważenia wąskiej zarośniętej ścieżki na której stała 6, stąd ja wolałem się cofnąć.
7-56. Na 7 można było jechać z 2 stron, obaj wybraliśmy lewy wariant.
8-57. Na 8 znów diametralnie różne przejazdy. Ja jechałem bliżej linni i na pewno krótszym wariantem, Adam dużo dłuższym, ale za to w większości szosą. Mimo to uważam że mój wybór był lepszy, ponieważ moja droga prawie na całej długości była świetnie przejezdna
9-58. Tu długo się wahałem, ale zdecydowałem się na lewy wariant. Adam pojechał prawym i zrobił błąd. Myślę że lewy był odrobinkę szybszy ale i odrobinkę bardziej mokry ;]
10-59. Prosty i jedyny wariant
11-44. No i tutaj nie wiem. Ja, będąc już cały w błocie i mokry zdecydowałem jechać blisko linii, ścinając przez bagno. Wydawał mi się ten wariant optymalnym. Adam pojechał dookoła, po suchym twardym lądzie :) Istniał jeszcze 3 wariant, objeżdżać główną aleją aż do torów i tam w prawo. Moje koncepcje ewoluowały. Najpierw byłem pewien że pojadę tak jak Adam, jak już podbijałem 10 zdecydowałem na wariant objazdowy do torów, a po drodze stwierdziłem że i tak już wszystko jedno, więc można się trochę potaplać - szczególnie że następne takie taplanie czeka mnie dopiero za parę miesięcy :( Myślę że to był najszybszy wariant.
12-45. Obaj pojechaliśmy tak samo od lewej. Nie wiem czy od prawej przy polanie i dalej tą grubą drogą nie byłoby szybciej. Myślę że tu mały błąd wariantowy.
13-99. Inaczej pojechaliśmy. Ja ciąłem przez polankę, Adam do asfaltu. Myślę że jednakowo opłacalne warianty.
Jak widać, moja mama robiła spore błędy, ale ważne że się nie poddała i znalazła wszystko. Wiem że przebiegi mogą być nieczytelne, bo niektóre się dość irracjonalne :) Szczególnie polecam z 5 na 6, z 6 na 7 i... z ostatniego 13-99 na metę :D Też tak biegałem, i to bardzo niedawno!!!


A po rowerowych zawodach pod Arkadią spotkałem dobrego ziomka z AZSu, Łukasza, z którym się już rok nie widziałem. Zawsze solidarnie mamy kontuzje (on na szczęście już zaczyna truchtać), a mamy nawet takie same co do sekundy życiówki w półmaratonie :) Zmierzyliśmy się w torze przeszkód NIKE, dołożyłęm mu 11 sekund :D W sumie gdyby nie błąd na piłkach i poślizgnięcie na płotkach, mogłem rozwalić całą konkurencję :D Niestety, chwilę potem stopa mocno się odezwała :/ Ale bło fajnie! :) Choć bardzo nierozsądnie. Jakby któryś mój zawodnik tak zrobił, zhejtowałbym go bardzo :)



W tle wyniki konkurencji :D

Muszę zapomnieć o orientacji sportowej na dłuższy czas, choć to nie sposób. Ale to jedyne rozwiązanie by przetrwać i w zdrowiu wrócić do sportu. Już w środę idę do szpitala, w czwartek mnie reperują. Oby udanie :)
Jutro ważny dzień - kwalifikacje biegowe do MEJa, w których startuje kilku moich podopiecznych :) Stresuję się, trzymam kciuki za wszystkich, ale wiem że realne szanse (i to bardzo duże!) ma na zrobienie limitu jedna osoba. Ta, która wykonała praktycznie 100% treningów i wysyła mi regularnie raporty i widać że jej (właściwie jemu) najbardziej zależy. Liczę że reszta weźmie przykład :)
Bardzo się wkurzę jak Wojtek nie nabiega tego limitu, oczywiście na siebie, bo będzie to moja wina - jako jedyny robił dokładnie wszystko, nie odpuścił żadnego treningu. Już jeden taki poważny sprawdzian miałem - z Michałem. I zdałem go na ocenę bdb :) Teraz czas na Wojtka! Ogieeeeeeeeeeeeń!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

2 komentarze:

  1. Niby już po fakcie, ale czy TĄ osobą miał być Filip Prasał? :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie. Jedyne dwie osoby co nabiegały limit z mojego klubu nie trenują na moich planach

    OdpowiedzUsuń