Moje starty

wtorek, 17 maja 2011

Powrót

...na razie do domu. Wczoraj zakończyłem swój ponad 5-dobowy pobyt w szpitalu. Może to zabrzmi dziwnie, ale bardzo mi się podobało! Było na prawdę super i każdemu polecam pobyt w Otwocku (czego oczywiście nikomu nie życzę). Ale po kolei:
Przyjechałem w środę rano, dostałem od razu salę samemu - rewelacja! Potem badania krwi, EKG, prześwietlenie. Od 12 w południe nic już nie jadłem. Kładłem się trochę przejęty, ale bez przesady.
Rano obudziłem się głodny, ale oczywiście ani jeść ani pić już nie mogłem. Czekałem do jakiejś 10 na operację, ale nikt nie przyjeżdżał, więc zasnąłem. O 12 wreszcie po mnie podjechali i po miłej przejażdżce szpitalnymi korytarzami znalazłem się w sali operacyjnej. Zero stresu przed i w trakcie operacji. Cieszyłem się że miałem znieczulenie miejscowe, bo cały czas wiedziałem co się dzieje. Wiem że całą operację żartowałem z anestezjologiem i gadałem trochę głupot. Koniecznie chciałem zobaczyć jak mi robią stopę i ciągle pytałem czy mogę :D Ale zasłonięte było więc nie widziałem nic. Byłem jednak na tyle upierdliwy, że włączyli mi w końcu plazmę ze zdjęciem rentgenowskim, przesunęli tak żebym widział i obejrzałem jak wkręcają mi śrubę w kość. Bardzo mnie to zaciekawiło i dałem im spokój. Tętno przed samą operacją miałem 52, w trakcie nie wyszło ani razu powyżej 60 - forma nadal jest :D Jeszcze pamiętam że stwierdziłem do lekarzy że jeśli będzie trochę wystawał metal z kości to nie przeszkadza, bo i tak w kolcach biegam po lesie! Język mi się przy tym strasznie plątał i namawiałem anestezjologa żeby mi dał trochę tego co mi wstrzykuje do domu :) Ogólnie chyba za dużo gadałem bo pomimo dwóch godzin na stole zleciało mi to bardzo szybko. Chyba musiał mi się trochę film urwać :P Nawet pamiętam że miałem lekko zawiedzioną myśl 'jak to, to już?'.
Poza śrubą, był zastosowany również przeszczep kostny z piszczeli oraz podane czynniki wzrostu wyizolowane wcześniej z mojej krwii. Dzięki temu wszystkiemu wierzę że wszystko będzie dobrze.
Operował mnie świetny młody lekarz i zarazem wspaniały człowiek. Miałem z nim doskonały kontakt zarówno przed jak i po operacji. Chętnie odpowiadał na wszystkie pytania, był uprzejmy, bardzo pomocny i po tym doświadczeniu wiem że byłem w dobrych rękach! Ogólnie bardzo się cieszę że do niego trafiłem i że miałem taki szybki termin operacji i tak miłą obsługę w szpitalu. Na prawdę, miałem duże szczęście.
Operacja udała się podobno znakomicie, wszedł w kość pod idealnym kątem i powrót do pełnej sprawności jest tylko kwestią czasu, i to niedługiego!
W nocy, po operacji, gdy znieczulenie puściło, i odzyskałem czucie w nodze, czułem silny ból, ale zaraz dostałem przeciwbólowy środek i szybko przestało boleć. Z dnia na dzień czuję ogromną poprawę, co z jednej strony jest budujące, a z drugiej mnie przeraża! Przeraża dlatego, bo wiem że to mnie będzie kusiło do wcześniejszego podjęcia aktywności, ale postanowiłem sobie że tego nie zrobię!!! Obecnie nie czuję właściwie żadnego bólu, ale dalej konieczna jest elewacja operowanej kończyny. Do tego mam jeszcze 40 przeciwzakrzepowych zastrzyków, które robi się samemu (bardzo mi się to podoba i chętnie to robię :D). Ogólnie to chyba bym się nadawał na lekarza :D
Teraz czeka mnie najgorsze - siedzenie w domu. Dobrze że mam tylko szynę gipsową, dzięki czemu mogę choć na chwilę wyjąć nogę żeby pooddychała!
Dziękuję serdecznie wszystkim za odwiedziny w szpitalu! Było to niezmiernie miłe i budujące! Dzięki temu pobyt w tym szpitalu był tak miły!!! Zdziwiłem się że odwiedziło mnie aż tyle osób, to było super!!!!!!!

wygolona noga :P tuż przed operacją...


...i po operacji:


Szwów nie pokazuję, bo nie są za ładne. Ale jak ktoś chce zobaczyć, to zapraszam na chatę :D


Wkrótce napiszę o mistrzowskiej diecie jaką stosuję po powrocie do domu :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz