Moje starty

wtorek, 8 marca 2011

Naleśniki we Wrocławiu

W minione 7 dni działo się wiele - 3 starty, 3 biegi z mapą, 3 wyjazdy. Jedyne co mi zabrakło to mocny akcent treningowy w środku tygodnia. Ale po kolei:
We wtorek, z kilkoma zapaleńcami zdecydowaliśmy się przejechać na naleśniki do Wrocławia - spontaniczny wyjazd, miła atmosfera i fajni ludzie. Przy okazji wzięliśmy udział w Wrocław Night-O-Fight. Te treningowe nocne zawody z mapą przyciągnęły ponad stu zawodników na start. Wygrał członek naszej warszawskiej ekipy - Kuba Drągowski, przed Robertem Banachem i Rafałem Matyją. Ja na mecie zameldowałem się na 16 miejscu - w bieganiu z mapą w nocy wciąż jestem na etapie raczkowania. Cały jednodniowy wyjazd był super, naleśniki też bardzo smakowały, żal tylko Szmulka z naszej ekipy, który mocno poharatał twarz i szyję podczas biegu, nadziewając się na grubą suchą gałąź (niestety ale byłem tego świadkiem i nie był to miły widok. Poza tym mnie to również strasznie wybiło ze skupienia i miałem problem ze znalezieniem 10 - a wypadek Szmulka miał właśnie miejsce na przebiegu 9-10)

RELACJA TV z WNOF

Środa była dla mnie bardzo zajęta. Na tyle zajęta że nie miałem kiedy zrobić treningu. Bardzo źle się z tym czułem.
Czwartek i piątek stały pod znakiem mapy - oba treningi techniczne zrobiłem na Młocinach, na mapie na którą od dawna polowałem i którą wreszcie dzięki uprzejmości Gwardzistów zdobyłem.
W sobotę miałem biec Falenicę, ale z uwagi na niedzielne zawody wolałem trochę odpuścić - dlatego zamiast wydmy wybrałem Mistrzostwa Mazowsza i Warszawy w przełajach, które odbywały się po sąsiedzku - w Józefowie. Bieg juniorów i seniorów odbył się ze wspólnego startu i na wspólnym dystansie. Ogólnie zająłem 13 miejsce, ale byłem 5 na Mazowszu wśród seniorów i 1 w mistrzostwach Warszawy kategorii senior (nie wspomnę ilu było klasyfikowanych w tej kategorii). Bieg mój w Józefowie był w miarę udany, choć zacząłem odrobinę za szybko (3:22/km) przez co 2 i 3 km były zdecydowanie za wolne (3:32 i 3:38) W sumie na 3,2 km trasie pobiegłem 11:12, co dało średnią 3:29/km.






Tego samego dnia wieczorem mieliśmy meeting AZS - spotkanie mojej byłej sekcji z AZS UW. Wahałem się czy iść, bo wiedziałem że mam zawody następnego dnia. Poszedłem w końcu, było miło, z alkoholem też starałem się nie przesadzać. Ale powrót do domu o 3.00 trochę mnie martwił - zostało tylko 3,5 godziny snu!
W niedzielę rano czułem się trochę zmęczony po sobocie, ale chyba ciężko to nazwać kacem. Dotarłem z problemami do Legionowa, skąd ruszyliśmy do Orła na ostatni etap Zimnara. Te kameralne zawody pod Ostrowią Mazowiecką, pod względem organizacyjnym są chyba najlepszymi w jakich startowałem. Atmosfera i klimat zawodów były niepowtarzalne i tutaj należą się ogromne brawa i podziękowania dla organizatorów!!! Przyjęcie zawodników było po prostu imponujące - na prawdę duży poczęstunek - na ciepło i na zimno, ciasta i inne uciechy (ten kto był, wie o co chodzi :D). Widać było na prawdę ogromne starania organizatorów aby impreza się udała! I rzeczywiście - dla mnie organizacyjna rewelka!
Co do samego biegu - na rozgrzewce biegało mi się bardzo dobrze i lekko - tempo dochodziło do 4'/km, co nie jest dla mnie BR, a raczej B2 :) Po cichu liczyłem na dniówkę drwala, ale wiedziałem że może być ktoś mocny. I nie myliłem się - już na 1 km uciekł mi przyszły zwycięzca, straciłem do niego 45 sekund, co jest przepaścią na dystansie 6 km. Niestety - młodość rządzi. W pierwszej dziesiątce zawodników byłem jedynym który urodził się jeszcze przed obradami Okrągłego Stołu. Szkoda że nie wygrałem ale i tak jestem w miarę zadowolony - po niewyspaniu i imprezowaniu pobiegłem 21:24 na 6 km (3:34/km). Poszczególne kilometry: 3:32/3:35/3:35/3:42/3:35/3:25.
Po powrocie niestety się rozchorowałem - już w niedzielę wieczorem ostro bolało mnie gardło, wczoraj wysoka gorączka i dziś też cały dzień w domu. Mądry polak po szkodzie można by rzec - ale warto zastanowić się, czy byłbym w stanie temu zapobiec...
Być może po nieprzespanej nocy, taki duży wysiłek osłabił moją odporność i się posypałem. A może to nie miało znaczenia, po prostu przemarzłem w Orle podczas zakończenia zawodów? Bardzo bym tego nie chciał, ale obawiam się że cała ta ogromna praca jaką wykonałem w lutym na obozach może pójść się ...
Chyba za dużo rzeczy chcę na raz - jak się chce startować to jednak imprezowanie nie jest najlepszym pomysłem. Lepiej się skupić na jednym - i takie będę miał postanowienie. Mam za słaby organizm na bieganie i jednocześnie robienie innych rzeczy. Albo jedno albo drugie. Choć taki zwariowany niedzielny start po nocy spędzonej poza domem bardzo mi się podobał, to jednak do niczego dobrego to nie doprowadzi
Aha i jeszcze jedno - trzeba wreszcie zacząć chudnąć, bo z taką masą to też niczego nie nabiegam.
Wyniki WNOF 5 etap
wyniki ORŁO etap EXTRA

1 komentarz:

  1. IIIIIIIIIIIIIIIIHHHHHHHHHHHHAAAAAAAAAAAAA szeryfu IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIHHHHHHHHHHHHHHHHHAAAAAAAAAA kurwa mac

    OdpowiedzUsuń