Moje starty

środa, 23 marca 2011

Finish... :)

Bynajmniej nie mojej biegowej kariery! :) Jeśli chodzi o to, to dopiero się rozkręcam :D Choć nie powiem, przebyta choroba skutecznie wybiła mnie z rytmu, to jednak wyznaczyłem sobie już cel, do którego będę dążył. A cel jest ambitny, wierzę w jego osiągnięcie, podchodzę do tego zadaniowo, bo wiem że może się udać! Nie jestem chyba jednak gotów napisać o tym jeszcze publicznie :)
Dodatkowo nakręcają mnie pozytywnie postępy moich podopiecznych, które są imponujące, choć niestety niektórzy mają problemy ze zdrowiem :( Pierwszy sprawdzian i weryfikacja moich trenerskich umiejętności już 10 IV, następny - 7 V. Oby się udało, w co wierzę i raczej wszystko na to wskazuje że będzie dobrze.
Ale wracając do tematu posta - wreszcie wszedłem w posiadanie zdjęć z Maratonu Warszawskiego, którymi chciałem się pochwalić - szczególnie tymi z finiszu!!!! :D Polecam!!! Nie ma to jak się wyglebać po 42,15 km biegu!!!
Od 32 Maraton Warszawski

a tak się kończy picie browara przed maratonem :D



Oczywiście poza tarzaniem się po Krakowskim Przedmieściu, zdarzało mi się biec w miarę normalnie :)


Narodowy w budowie - jak mogli nie zrobić na nim bieżni :( ???

Świętokrzyski...





...i Plac Piłsudskiego



jakiś kibic zaczął mnie gonić!!!!! :D


Dzięki wielkie Paweł za super doping i poprowadzenie mi końcówki :D Na prawdę, pomogło mi to na tym 41 kilometrze!!! :)



noi z moim najlepszym pacemakerem, czyli z tatą :)



Miłe wspomnienia, choć strasznie się wtedy zmęczyłem :) Postanowiłem po tym biegu nie biec więcej maratonu przynajmniej do wieku 30 lat... Ale ciągnie wilka do lasu :D I już tak zdecydowanie nie wypieram się udziału w jakimś biegu maratońskim :)

Już w sobotę sztafeta 5x5, niestety - moja obecna forma jest żałosna i obawiam się że zawalę sztafetę. Marzy mi się (a myślę że i nam) podium, ale będzie o to strasznie ciężko. Niechciałbym spaść na swojej zmianie na 4 miejsce, jak to już raz uczyniłem sztafecie PUKSa w Wieliszewie...
Miejmy nadzieję że wszystko będzie dobrze i że w końcu zacznę trenować po tej chorobie, bo te antybiotyki czuję że mnie dość mocno zniszczyły. A to właśnie w tej chorobie wyznaczyłem sobie cel, o którym pisałem na początku, i jest on dla mnie motywacją do wszystkiego!!!!!

2 komentarze:

  1. Gratulacje!! :D
    Zdjęcia mega zwłaszcza te z mety ;)
    A jaki czas w ogóle?
    Mam nadzieję, że już jesteś zdrowy i gotowy na Łódź ;]
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki :) Choć czas może nie był wart gratulacji, ale zawsze życiówka :)
    A do Łodzi mam nadzieję że się jakoś ogarnę, dzis nawet trening był!!! Całe 10 km :-O :D

    OdpowiedzUsuń