


Do Ogrodniczek koło Białegostoku zajechaliśmy na 20 minut przed startem. Na wariata poleciałem sprint, nawet bez folii na mapkę (nie mówiąc już o mapniku). W drodze na PK 1 zgubiłem kartę startową (tak tak, niestety zawody były przeprowadzone na kartach a nie na chipach). To kosztowało mnie dużo czasu straty gdyż musiałem się cofać pod górkę. Potem złamałem kijek i bardzo uszkodziłem nartę. W zdekompletowanym sprzęcie dotarłem do mety chyba ostatni ze stratą ok. 11' do zwycięzcy.
Przebiegi i mapka sprintu:

Postanowiłem na middlu się odkuć - ruszyłem mocno i bardzo skupiony. Nartę podkleiłem, kijki pożyczyłem. Na PK minimalny, szkolny błąd, na PK duży błąd wynikający z braku skupienia, na PK 8, a właściwie odbiegając, zamotałem się całkowicie. Na 1 +20", na 4 - +2' i na 9 +5'. W sumie +7'20" błędu, a do zwycięzcy straciłem ponad 8'. Złoty medal mógł być w zasięgu ręki! Ponieważ miałem zerową minutę, czekałem na mecie na kolejnych zawodników i porównywałem czasy. Tylko jeden miał lepszy, ale za to znacznie.
Wicemistrzowskie przebiegi i mapka middla:

Ten medal dał mi dużo radości (choć go jeszcze nie odebrałem). Następny wypadłoby zdobyć w lecie, w BnO :D Choć to może się okazać nieco trudniejszym zadaniem :)
W niedzielę natomist startowałem w Wiązownej na 5 km. To był bardzo udany bieg z kilki względów:
1. Zrobiłem życiówkę! Wreszcie nie będę z zawstydzeniem mówił o życiówce na 5 km. 16:57 na pewno nie powala, ale już jakoś wygląda, a poza tym optymalnie nie było
2. Po sobotnich zawodach w NBnO czułem obolałe uda (nie jeździłem na nartach prawie 3 miesiące!). Tym bardziej życiówka cieszy
3. Połowa trasy była pod wiatr, do tego minusowa temperatura sprawiały, że warunki pogodowe trudno było nazwać sprzyjającymi.
4. Jestem świeżo po dwóch mocnych obozach i prawdziwa moc ma dopiero nadejść!
Ten weekend był na prawdę świetny! A już jutro kolejne zawody - na szczęście z mapką :D Po raz pierwszy wybieram się na Wrocław Night-O-Fight.