Moje starty

poniedziałek, 25 lipca 2016

Limanowa Cup po raz piąty - Rabka Zdrój

(foto:Magda Szmulkowska)
Po raz piąty uczestniczyłem w międzynarodowych zawodach w BnO Limanowa Cup - i po raz pierwszy zająłem miejsce na podium w generalce, przy całkiem fajnej obsadzie. Przypomnijmy:
2010 rok - początki mojej przygody z BnO i ostatnie miejsce w elicie
2012 rok - czwarte miejsce po walce na handicapie na ostatnich punktach z Piotrem Krukiem
2013 rok - 13 miejsce, czyli ostatnie - pierwszy start po miesięcznym pobycie z szpitalu
2014 rok - ponownie 4 miejsce, za Jackiem Morawskim, Rafałem Podzińskim i ponownie trzecim Piotrem Krukiem
2016 rok - wreszcie podium!

Z biegu na bieg leciało mi się coraz lepiej - najgorzej było za piątkowym sprincie. Jakoś zupełnie bez sił, myślę że nałożyło się na to kilka kwestii - start z marszu z 9 godzinnej podróży + mocny trening wtorkowy po których chyba jeszcze w piątek ślad w nogach pozostał. Na domiar złego na minutę miałem na plecach mocnego grajka - i na 11 punkcie Krzysiek Wołowczyk mnie doszedł. Bardzo mnie irytuje gdy jestem przez kogoś dogoniony w starcie interwałowym, i zupełnie się zniechęciłem do dalszego biegu. Efektem było dopiero 7 miejsce, ze stratą 4:04 do zwycięzcy - zdecydowanie za dużą stratą. No nic - trzydniówki mają to do siebie że zawsze jest się jak odbić po nieudanym pierwszym starcie.


Drugi dzień - klasyk. Teren i mapa bardzo fajna i ciekawa. Do tego idealnie trafiłem w losowaniu minut - biegłem ostatni z kategorii, mając spokojne plecy! Technicznie niestety też w błędami, ale generalnie starałem się biec cały czas, nawet ostro pod górę i udało się zająć 3 miejsce. Niestety - niepokojącą tendencją jest fakt, że na dwóch najdłuższych przebiegach straciłem ponad 4,5 minuty.


Na PK 13 to właściwie podwójny błąd - wariantowy + na wejściu. Słabo. Do tego dochodzi kilka mniejszych błędów i 6 minut straty do zwycięzcy się zrobiło. Ogólnie lepiej niż w piątek, ale techniki trochę zabrakło - po 2 dniach jednak awans na 3 miejsce w generalce był

Bieg pościgowy i finałowy dzień rozgrywane były w Rabce, na górze Krzywoń. Na plecach miałem na 15 sekund czwartego w generalce Fryderyka Pryjmę - jednak dzięki dobremu i mocnemu początkowi udało się nie widzieć go przez całą trasą co było dla mnie bardzo komfortowe psychicznie.


Błąd na PK 5 i PK 8 jak widać na mapie, ale ciekawy i niezrozumiały jest wariant na 15.
Powinno się go biec zdecydowanie na krechę - ja zaś po zbiegnięciu do drogi, zbiegałem dalej drogą nadrabiając dobre 300 m. A teraz co najciekawsze - wygrałem ten przebieg :O bardzo dziwna sprawa, na ale myślę że jeszcze te 30 sekund dało się urwać na nim. Po ogólnie udanym biegu, wygrałem 3 dnia czasem, jednak ponieważ był to handicap, a strata 5 minut do Sergieja Babycha była dość duża - całe zawody ukończyłem na miejscu na którym zaczynałem 3 etap, czyli trzecim!


Zawsze miło ogląda się takie wyniki: :)


Kolejny sportowy wyjazd w fajnym towarzystwie bardzo udany, jak zawsze czułem się świetnie ze stałą ekipą napieraczy z Mazowsza :)

Janusze wyszli z tężni w Rabce Zdroju :)
Etapowe zwycięstwo bardzo ucieszyło, rokowania na Estonię pomyślne, ale wcześniej jeszcze Tatranska Selma Vertical - 7 km pod górkę i 1400 m w górę - już w tą sobotę! A w niedzielę Ultramaraton Powstańca w Wieliszewie. Trzeba trochę odpocząć, i dalej ogień!

foto: Piotr Pietroń / Katarzyna Pietroń


2 komentarze: