Moje starty

czwartek, 3 stycznia 2013

Sztutowo na przełamanie

W wyniku mojej skrajnej nieodpowiedzialności drugi wyjazd nie doszedł do skutku, stąd mam więcej czasu na obszerniejszą relację. Do Sztutowa jechać mi się nie chciało - w ogóle po grudniowej obronie mgr nic mi się nie chciało robić, nie biegałem w ogóle przez 3 tygodnie, nie licząc dwóch startów w Warszawie i Poznaniu. Przejście z nieróbstwa na pewną ordynarną czynność o której pisałem w poprzednim poście okazało się jednak dla mnie dobre.
Po przyjeździe 27 grudnia, w jeszcze lekkiej niedyspozycji pierwszy trening nocka - i oczywiście tradycyjnie już po pierwszym punkcie powrót do Promyka z powodu zajebiście trzymającego akumulatora (wystarczyło zasilania na 15 minut). Dobrze że nikogo nie było, to zaatakowałem ponownie "Sztutowo O-Night". Truchtałem całą trasę, było spoko:


Ciekawy tylko przebieg na metę... a jeszcze jak wbiegłem na asfalt to chciałem walić w lewo :)

Następnego dnia rano Stegna była grana i trening w parach, bez dróg i korytarz - biegałem z Owczarem, nawigując co drugi punkt. Wychodziło nam to średnio, ale do ZSRR nie wybiegliśmy, więc nawigacyjnie nawet żarło.

Dziesiątki nie było, ósemka nie działała a 12 źle stała (lub źle była na mapie narysowana)

Wieczorem Stagna po raz drugi - masówka. Ja oczywiście startowałem z kobietami ciężarnymi, dziećmi i weteranami po nierównej walce w bagnami i młodnikami, ale bez dróg w nocy nie wyobrażam sobie biegania. Zresztą i z drogami wychodzi czasem bardzo ciekawie. Tak czy siak - wystartowaliśmy jakieś 3 min po elycie, którą szybko dogoniłem i razem z Owczarem pokonaliśmy prawie całość - dobrze że go spotkałem bo po raz kolejny nasze lampy wystarczyły na całe 20 minut biegu.

Następny dzień to długa, bo 24 kilometrowa wycieczka biegowa do Krynicy Morskiej. Miejscami biegliśmy nawet szybko, ale to pewnie Garmin źle pokazywał tempo przez nasze zygzakowanie w lesie a potem wzdłuż plaży. Na obiad lekkie spóźnienie i skwitowanie przez Pierwszego Parafiana z NDM, że jesteśmy szaleni. Ja szaleństwa w tym nie widzę, tym bardziej że wracaliśmy autobusem za piątaka. Co by nie mówić - miło się biegało, wieczorem poprawiło się "Nocą w Muzeum", podczas której miałem wspaniały przebieg! :)
Miałem wyjaśnić co poeta miał na myśli, w drodze z 2 na 3, ale sam nie wiem do końca. Dogoniłem młodzika ze Złocieńca, który w nocy ogarniał tyle co i ja, i razem czesaliśmy. Odbiegając od 2 starałem się odbiec na kompas, przekroczyłem jedną drogę, potem drugą. Tak na prawdę przekroczyłem 2 razy tą samą drogą, i myśląć że jestem na południowej drodze od przebiegu odbiłem na półlnoc w kierunku trójki. Nawet w miarę mi się zgadzało :) Spoglądałem nawet na odbiegu na kompas i w miarę wydawało się poprawnie. Aha oczywiście i na tym treningu lampa siadła i znów biegłem dalszą część trasy ze wspomnianym zawodnikiem, krzycąc tylko "zaświeć tu, o i tu". Stwierdzam, że bieganie nocy w takim wypadku mija się z celem i dopóki nie będę miał dobrej lampy (a na to się nie zanosi), to trzeba nocne ściganie po prostu odpuścić.
W niedzielę, po tradycyjnej przedśniadaniowej piąteczce Promyk - Morze - Las - Promyk, odbył się II WOROC (2nd World Off-Road Orienteering Championships - dla laików wyjaśnienie). Po zeszłorocznym niepowodzeniu, tym razem udało się zdobyć srebrny medal z ogromną stratą do Szmula - mega propsy dla Niego za ten bieg!!! Trzeci przybiegł Kwiatek - młody talent off-roadowego biegania. Na czwartym mscu dotychczasowy mistrz świata Wojtas, a piąty był Prasi. Stawkę zamknęło dwóch zawodników od doktora ;) Myslę że ciężko będzie PUKSowi powtórzyć sukces jakim było pierwsze 5 miejsc na MŚ - najbliższa ku temu okazja latem w Finlandii. To co Panowie, pomożecie :) ?
Próbowałem ponaciągać wszystko, wedle zasady że wszystko się da naciągnąć, ale mi nie wyszło.
Aha, na pocieszenie dla przegranych, należy przeznać że wyniki z powodu istnienia 216 wariantów tras były wypaczone, głównie przez budowniczego tras, ale przyznać też należy że nie wiedział on wcześniej o randze zawodów!!! Bieganie motyli w dwie strony, pod prąd, przez rywalizujących między sobą zawodników może się zarzyć (i zdarzało się) na Klubowych MP, ale żeby na WOROC'u??? Mordercy orientacji. Na szczęscie główne kolegium sędziów uznało drukowanie wyników i odebrałem cenną nagrodę za drugie miejsce którą wkrótce potem spożyłem uzupełniając węglowodany i elektrolity.
Wieczorem była nocka, ale nauczony doświadczeniem, zaczekałem na lampę która nadaje się do biegania (tak mi się przynajmniej wydawało). Okazało się jednak że i ona była nienaładowana, na dodatek punkty miały być już zbierane. Wkurzony sytuacją pobiegłem przed siebie do Stedny plażą, a że się zmęczyłem, i zgłodniałem, to wróciłem, wpadając prosto na kolację.
Sylwestrowe bąbelki zaczęły się już od rana:

O dziwo znalazłem wszystkie punkty! Choć na 7 wywaliło mnie konkretnie.
Wieczorem znów rozbieganko - tym razem na wschód do Kątów Rybackich. Potem sylwester i kulturalna zabawa na poziomie :)

Rano po 3 godzinach snu, tradycyjny rozruch 5 km. A po śniadanku super trening nad samym morzem!


Wczoraj zamiast w góry pobiegałem po Warszawie zahaczając o saunę, a dziś szlak mnie trafił w Kampinosie, piłowełem gębę sam do siebie lepiej niż moje klubowiczki. Szlak mnie trafił - nie dało się nawet iść, wszystko oblodzone!!! Strasznie mnie rozbił ten dzisiejszy nieudany trening, trzeba się zmobilizować do biegania, bo jakoś samemu w domu straciłem umiejętność automotywacji i napierania treningów. Muszę znów polubić samotność długodystansowca, niczym nasza Justyna Kowalczyk dziś na biegu pościgowym, prowadząc od początku do końca. Warto też zauważyć fajny występ biathlonistek, które dały nadzieję (oczywiście tylko nadzieje) na zwycięstwo. Skończyło się 7 miejscem.
W sobotę chyba planuję start w Falenickich Biegach Górskich, jak któś ma odwagę zmierzyć się z takim mistrzem jak ja to zapraszam na 11:00 na Falenickie wydmy :))

2 komentarze:

  1. przyjacielu, 18 dzisiaj awf miał być grany, a nie jakieś oblodzone ścieżki (od ponad tygodnia każdy mazowiecki las skuty lodem przecież)
    coś mi przypomina ta mapa z 30.12...chyba dokładnie na tych samych punktach biegaliśmy trening 2 lata temu, Szmulo z pamięci pewnie poleciał

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak byłoby z pamięci to błędasków by nie było. Dawaj na ring w następnym roku :D

    OdpowiedzUsuń