Moje starty

czwartek, 15 marca 2012

Obóz Goteborg / Karlsby - czyli kolejne zebranie batów na Szwedzkich terenach


Kolejnym bardzo cennym wyjazdem w tym roku był obóz w Szwecji, z moim klubem IFK Goteborg. Mimo krótkiego pobytu w Skandynawii, udało się zrobić 9, jakże cennych, treningów technicznych. Do Szwecji, w przeciwieństwie do Hiszpanii, pojechałem razem z dobrym kumplem z klubu, dzięki czemu nie czułem się tak osamotniony jak w Alicante.
Szwedzkie bieganie zaczęliśmy w piątek, od 2 treningów technicznych, w okolicach Karlsby, w pobliżu Jonkoping, na których to terenach będzie odbywała się tegoroczna Tiomila. Pierwszy raz miałem okazję pobiegać nocny trening w Skandynawii:
Trening poszedł mi koszmarnie. W ogóle nie wiedziałem co się dzieje, wkrótce po kilku punktach zostałem w lesie sam. Lampa mi się ciągle rozłączało, bo nie miałem taśmy żeby zabezpieczyć podłączenie baterii. Ale nie to było przyczyną mojej klęski. Po prostu nie byłem w stanie nic na mapie przeczytać, nic nie widziałem w terenie, czułem się wściekły i bezradny. Znalazłem 8 na 12 punktów, wychodząc z lasu daleko za ostatnim zawodnikiem i z rozładowaną lampą. Miałem dosyć.
Kolejnego dnia - Golgoty ciąg dalszy. Liniówka - polegająca na odnalezieniu punktów będących na linii i późniejszym naniesieniu ich na mapę.Do 2 punktu wytrzymałem, na trzeci już mi się nic nie zgadzało, próbowałem na 5 trafić ale też nie dałem rady, na wydający się bardzo łatwym szósty również. Tam, nad bagienkiem nieopodal szóstki się rozpłakałem. 
Znienawidziłem się po tym treningu. Czułem się fatalnie, nie miałem ochoty na nic. Najchętniej bym wrócił do domu. Oczywiście też jak przybiegłem na metę nikogo już tam nie było. Porażka. Klęska. Koniec. 
Na kolejny tego dnia trening jechałem zniechęcony. Pobiegłem traskę wczorajszego nocnego, tyle tylko że od drugiej strony. Ku mojemu zdziwieniu, znalazłem wszystkie punkty! Co więcej- Wojtek dołożył mi tylko 30 minut na 5,8 kilometrowej trasie! Na dodatek w kilku miejscach wiedziałem nawet gdzie jestem! Co zaczęło się dziać. 

Kolejnego dnia - najdłuższy Szwedzki trening. Biegaliśmy trasę, którą wszyscy biegali zeszłej nocy. Skrócona o jeden punkt i dobieg ze startu. Miała około 9 km. Udało mi się ją pokonać w zawrotnym czasie 84 minut. Zszokowany byłem kilkoma swoimi przebiegami - jak chociażby z 6 na 7. Na prawdę, cały czas wiedziałem gdzie jestem! Fajnie też było miejscami bieg po drodze i wreszcie rozwinąć jakieś konkretniejsze prędkości (<3:32/km!!!!!)

Po powrocie do Goteborga, z króciutkiego obozu, wybraliśmy się na rozbieganie dookoła jeziora nad którym mieszkaliśmy. A mieszkaliśmy w bajkowym miejscu - pośród skał, nad jeziorkiem, jedynym środkiem transportu jakim można było dostać się do domu była motorówka. Super miejsce!
Kolejne 2 dni to już treningi w Goteborgu, a właściwie w Jonsered koło Goteborga, gdzie mieszkaliśmy. W poniedziałek 2 treningi - rano indywidualnie, po południu razem, z czego jeden z nas prowadził na parzyste, drugi na nieparzyste numery punktów:
 Na porannym - dużo niepewności, w końcu biegaliśmy bez lampionów ani żadnych znaczników nawet. Na ostatnie 2 punkty straciłem ponad 12 minut na upewnianie się czy na pewno byłem na obiekcie. Na popołudniowym biegaliśmy już razem, więc takiej niepewności nie miałem.

Myślę że bardzo cenne są takie treningi wspólne z tak dobrym technicznie zawodnikiem jak Wojtek.
We wtorek czuliśmy już zmęczenie. Godzina treningu była tym bardziej nie zachęcająca - kilka minut po 9 rano już byliśmy na mapce, oddalonej o kilka km od naszego miejsca zamieszkania. Tym razem w większości punktów były lampiony lub znaczniki, co pozwalało na w miarę pewny bieg. Niestety nie wiem co się stało na jednym z długich przebiegów - wydawało mi się że wszystko kontroluję, ale gdy wybiegłem na wielkie zabagnione pole, nie wiedząc gdzie jestem, przypomniałem sobie że to Szwecja, i tutaj nie da się wszystkiego kontrolować. Zorientowałem się dopiero po ambonie, gdzie jestem. Zaliczyłem jeszcze kilka punktów i zbiegłem do samochodu. 

Ostatni trening tego wyjazdu - też wspólnie, na mapce obok mapki w dnia wcześniejszego. Tym razem to ja prowadziłem na nieparzyste. Zresztą - to dobrze widać po przebiegach, na które punkty prowadził Wojtek, a na które ja. Tutaj już biegaliśmy bardzo wolniutko, czują duże zmęczenie po całym obozie. 
Udało nam się, zarówno na porannym jak i popołudniowym treningu spotkać łosie :)
Na pewno obóz dał mi bardzo dużo. Ale poznałem też po raz kolejny w tym roku miejsce w szeregu. Nie sądzę, by było to możliwe żebym biegał tak jak Szwedzi. Oby każda rana i siniak na nodze skutkowały choć jednym miejscem wyżej w Mistrzostwach Polski :) Cieszę się też, że na tym wyjeździe po raz kolejny doświadczyłem dużej szwedzkiej uprzejmości, gościnności i serdeczności, za co jestem ogromnie wdzięczny w głównej mierze naszemu gospodarzowi Henrikowi! Bardzo podbudował mnie również fakt, że na przyjaciół można na prawdę zawsze liczyć! Bezwarunkowo.
Ogromne wrażenie zrobił na mnie Wojtek. W Szwedzkim terenie czuł się jak ryba w wodzie, biegał pewnie i na prawdę czysto. Zazdrościłem mu bardzo tego, ale też uświadomiło mi to, że dzielą nas lata świetlne w umiejętnościach technicznych... Tak czy siak - Wojtek jest moim zdaniem piekielnie mocny technicznie, a do tego bardzo mocny biegowo, co w tym roku musi zaowocować medalami na największych imprezach. Oby tylko się nie spiął za bardzo i nie spalił! I będę trzymał za to kciuki!
Po późnym powrocie ze Szwecji (byłem w domu o północy), kolejnego dnia sprawdzian umiejętności i szybkości na własnym podwórku - czyli 5 odsłona Warszawy Nocą. Miejsce 3, niby pierwszy raz podium, ale po 1 - nie było czołowych zawodników poprzednich edycji, po 2 - strata do Papusia 2 minuty!!!! Zdecydowanie za dużo :/ To pokazało, że jeżeli w tym roku chcę walczyć o wysokie miejsce w MP, trzeba po prostu pobiec bezbłędnie. Wczoraj nie zrobiłem większego błędu niż na 20 sekund, ale to wystarczy, by pozbawić się szans na zwycięstwo. Nawet po odliczeniu błędów, które obliczyłem na 1:45, też bym nie wygrał...
Nie pozostaje nic innego jak dalej tyrać, i żyć nadzieją lepszego jutra...

12 komentarzy:

  1. Karol, zdobycie techniki wymaga mnóstwo czasu i cierpliwości, tego drugiego czasami Ci jeszcze brakuje, ale zobaczysz z czasem będzie coraz lepiej! :) I nie łam się, pamiętaj im większy upadek, tym większy sukces odniesiesz w przyszłości(zawsze sobie to powtarzam) ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki mistrzu :) Już 25 lat czekam na jakiś sukces, więc nie ma co się dziwić, że już trochę cierpliwość się kończy :D

      Usuń
  2. Brawo mistrzowie.Ja tutaj tylko udawałem ze biegam,i tak też będę na HM udawał.Czekam na Wasze medale MP!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ach te anonimy :) ale dzięki za pozytywne słowa :) tylko co to HM, bo jedyne co mi przychodzi do głowy to halfmarathon?

      Usuń
  3. A czy przypadkiem nie biegaliście na terenie zamkniętym na którym 14-15 kwietnia będzie Silva ligue? (mapa nr 5)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No chyba tak. Ze swojej strony zapewniam że nie biorę udziału w tych zawodach :) będę tutaj: http://www.icosathlon.net/indoor12en.htm

      Usuń
  4. ja ze swojej strony moge dodac jedynie to -,,przygoda przygoda kazdej chwili szkoda swiat jest piekny ...''

    OdpowiedzUsuń
  5. a bardzo chetnie! jutro bedzie dobry dzien na przygode a i promocja sie znajdzie jakas zapewne

    OdpowiedzUsuń
  6. HM to wlasnie halfmaraton ktory mialem pobiec,ale przez te bolaca noge i zenujaca forme zastanawiam sie czy sie po prostu nie wyspac zamiast najesc wstydu.Zreszta,trening mam do dzis rozpisany tylko.Annonim bo nie umialem inaczej!

    OdpowiedzUsuń
  7. przedostatnia mapa to JWOC 2008 long :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie się przekonuję że jest ona ogólnie znana i lubiana w Polsce :)

      Usuń