Moje starty

wtorek, 6 marca 2012

Juniper Open i konsultacje kadry akademickiej - czyli tym razem bieganie po Węgiersku :)

Ostatnie kilka intensywnych dni spędziłem na Węgrzech, gdzie w miasteczku Bocsa, niedaleko Kecskemet, odbyły się konsultacje treningowo - startowe dla studentów przygotowujących się do Akademickich Mistrzostw Świata w Alicante.Wyjazd uważam za bardzo udany, świetnie mi się biegało na Węgrzech, choć sam teren zawodów był dla mnie bardzo wymagający.
Zaczęliśmy jednak od treningu, 1 marca, gdzieś w okolicach Budapesztu. Po 2 dniach niebiegania, ale i po dość długiej podróży, biegało mi się bardzo dobrze, ale nie szarżowałem z tempem. Gdyby nie duży błąd na 2, spowodowany tym że nie spojrzałem na piktogram i byłem pewien że punkt ma być w dołku z prawej strony drogi, a nie z boku górki po lewej, oraz zły odbieg z 6 (kompas przyłożony do innego przebiegu) to właściwie technicznie byłoby bezbłędnie. No, może jeszcze na 5 się troszkę za bardzo zamotałem w lewo...

Następnego dnia - 2 treningi. Pierwszy poranny biegany w parach - biegałem z Wojtkiem, który rozdupił trening dzień wcześniej z dużą przewagą nad pozostałymi, mając chyba bezbłędne przebiegi. Bieganie w dwójkach wychodziło nam na prawdę dobrze, to był właściwie pierwszy tego typu trening dla mnie. W skrócie, polegał na kontrolowaniu partnera, zapamiętywaniu terenu i potem odtwarzaniu go z pamięci. Trening kształtujący zdolności najbardziej przydatne w biegach sztafetowych. Oprócz jednego punku, na który zrobiliśmy duży błąd, to właściwie szło nam bardzo gładko i zaskakująco dobrze. Morale przed zawodami rosły... :)
A były one jeszcze większe po kolejnym, popołudniowym treningu. Co prawda trening był wedle zaleceń trenera trochę skrócony, ale było na nim wszystko. Począwszy od łańcuszka po półotwartych terenach, poprzez warstwicówkę, szwajcarkę, a kończywszy na sprinciku w innej skali mapy. Trening kompleksowy, wyszedł mi bardzo dobrze. Korytarz i liniówkę odpuszczaliśmy tak jak było to wcześniej ustalone. Nie zaszkodziło to jednak zrobić kolejnych 8, jakże cennych kilometrów na mapie. 


Kolejny dzień to już zawody - Juniper Cup. Pierwszy etap - skrócony klasyk. 8,8 km i aż 28 PK. Na 4 minuty gonił mnie Tomas Dlabaja, mocny zawodnik światowej elity. Marzyłem żeby mnie nie dogonił, ale też zdawałem sobie sprawę że może to byc tylko kwestią czasu. Niestety nie pomyliłem się - już na 4 PK zaczęło się konkretne czesanie. Po 3 minutach motania się pomiędzy jałowcami, ujrzałem dederon Czech Republic. W sumie nie wiedziałem jak on wygląda, ale już wiedziałem że mnie łyka. Jednak okazało się że i on zarąbał na tej felernej 4, co wykorzystał Mateusz Hoffman, który dogonił nas i właściwie dzięki niemu Tomas znalazł punkt, a ja tuż za Mateuszem podbiłem go również. No i zaczęliśmy uciekać mistrzowi z Czech. Oczywiście sztuka ta się nie udała i już na 6 biegliśmy razem. 7 biegłem jeszcze na przedzie, prowadząc Tomasa i Mateusza, ale już na przebiegu na 8 to Czech wyszedł na prowadzenie, a ja, wbrew sobie zacząłem się bezczelnie wieźć. Co prawda starałem się kontrolować mapę, ale nie byłem w stanie robić tego na takiej prędkości. Wiem jedno - na pewno na jego plecach utrzymałbym się do końca biegu, osiągając przy tym 4 minuty lepszy czas niż osiągnąłem. Ale przecież nie o to w tym chodzi!!!!!
Dlatego przyznaję - na punkty 8, 9 i 10 przewiozłem bezmyślnie dupeczkę na plecach Tomasa, 11 i 12 to ja prowadziłem tramwaj, do którego załapał się również Mateusz. Do 13 znów prowadził Tomas, natomiast na 14 obraliśmy inne warianty przebiegu... i tyle się widzieliśmy. Ja i Mateusz pobiegliśmy lasem, natomiast Czech na kreskę po wydmach i krzaczorach. Potem biegłem czysto, współpracując z Mateuszem na kilku kolejnych punktach. Dołączył potem do nas dość mocno biegnący Serb, którego jednak w końcowym rezultacie pokonałem dwukrotnie. Od przebiegu na 23 zostawiłem chłopaków, ponieważ właściwie była już tylko biegówa i dołożyłem im na tych kilku przebiegach około minutę. Wielkie dzięki dla Mateusza za współpracę i wspólne motywowanie się na trasie!!!! Gdyby nie błąd na 6,5 minuty na ten 4 punkt, byłby na prawdę zadawalający wynik!

I drugi etap - klasyk. Zmęczyłem się, nawet bardzo. Jednak 13,4 km w takim terenie daje w kość. Potwierdza to również duża ilość osób które zeszły z trasy...
Zacząłem spokojnie, ale z błędem. Dwójka niepewnie, na trójkę dziwny, bardzo obiegowy wariant, w dodatku przebiegłem wejście na punkt i musiałem się cofać. 4, 5, 6, 7 zaskakująco dobrze. Niestety 8 szukałem zdecydowanie za wcześnie - tu duża strata. Jeszcze większa na 9, na którą ciężko mi było się miejscami zorientować gdzie dokładnie jestem. 10 OK, na 11 w ostatniej chwili zmieniłem wariant decydując się na wejście od lasu. 12 banał, 13 dość płynnie, starałem się łapać cały czas biały las. 14 błędzik, 15 banał, 16 na farcie, dzięki temu doszedłem Mateusza na 18 minut, z którym przegrałem dzień wcześniej aż o 5. W zamierzeniu miałem dobiec do drogi i od niej się odbijać. 17 łatwizna, 18 w miarę prosta, a mimo to błąd. Na 19 dłuuugi przebieg, ale stosunkowo łatwy. Wydawało mi się że dość szybko tu biegłem, ale patrząc na międzyczasy - trochę zmieniam zdanie :) 20, 21 to formalność, 22 dość spory błąd - tu doszedł mnie Parfi, niestety aż na 10 minut! 23 dość gęsto było, ale czysto, 24 przebiegłem i musiałem się cofać. W sumie drugi etap niby bez tak kolosalnego błędu jak na pierwszym, ale za to z dużo większą ilością mniejszych błędów. Punkty 1,2,3,8,9,14,18,22,24 - tutaj było jeszcze sporo minut do urwania. 

Z jednej strony - 2 udane starty. Z drugiej - ogromne straty do reprezentantów Czech troszkę skrzydła podcinają. Wiem jednak, widzę to i czuję, że idzie mi na mapie coraz lepiej. Wyjazd bardzo pozytywny, cieszę się że mogłem uczestniczyć w tych konsultacjach i sądzę że sporo mi one dały!
Jeśli ktoś ma ochotę - zachęcam do odwiedzenia strony RouteGadget, do której link poniżej:
Bardzo fajna rzecz - samemu zgrywamy pliki z GPS w formacie GPX, naciągamy na mapę z zawodów i możemy porównać się z innymi ze swojej kategorii jak również stworzyć animację biegu na mapie z symulacją wspólnego (masowego) startu. Mój ślad jest akurat wgrany tylko z drugiego etapu - mogę porównać się z 6 innymi zawodnikami elity na tej trasie. Może jeszcze któś ze startujących wrzuci swój ślad - fajna zabawa, myślę że możnaby to wykorzystać również i na polskich zawodach!


rirore: IMG 10449

rirore: IMG 10450



6 komentarzy:

  1. Jak wygląda z przebieżnością i widocznością na tych polankach usranych zielonymi plamkami?

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż... te ziellone plamki to najczęściej skupiska jałowców. Jak widać na przebiegach, da się przez to przebiec ale bardzo spowolnia, lepiej obiegać, ale z drugiej strony przy dużej prędkości biegu ciężko było mi czytać dokładnie przejścia pomiędzy tymi kępami.
    Widoczność raczej słaba, choć jak się wbiłeś na jakąś góreczkę, to można było się rozejrzeć. Tyle tylko że te liczne jałowce zaburzały troche czytanie rzeźby

    OdpowiedzUsuń
  3. ładnie idzie, coraz lepiej, spokojnie tak dalej, a będą wyniki :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam! Ja dopiero zaczynam i dla mnie cos takiego to meega wyczyn! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paula, ja zacząłem 1 rok i 10 miesięcy temu. Dla mnie było wyczynem znaleźć punkt w białym lesie. Każde zawody regularnie ostatni, z często trzykrotnie dłuższym czasem niż zwycięzca. A i tak po prostu chłonąłem kolejny bieg z mapą jak narkotyk. I dalej chłonę, a cyferka w wynikach przy nazwisku oznaczające miejsce regularnie się zmniejsza :)
      Kocham to
      i tego nie zmienię...

      Usuń
  5. szeryfu niemozna fejsbuka zakladac bo to zło , przygoda czeka i promocje trzeba znalezc a nie fejsbuki zakladac

    OdpowiedzUsuń