Moje starty

niedziela, 1 stycznia 2012

Sromotny wpier..l

Wróciłem właśnie z krótkiego obozu w Sztutowie. Stał on pod znakiem treningów technicznych, których w 5 dni wykonałem aż 7, z czego 4 dzienne (w tym 2 na mapach bez dróg) oraz 3 nocne. Niestety prawie na każdym treningu dostawałem po parę minut od najlepszego. Na prawdę czułem się jakbym dostał to, co w ocenzurowanym tytule posta. Zaczynając od początku, pierwszy dzień to trening nocny. Poszedł mi fatalnie, błąd za błędem, w ogóle nie potrafiłem znaleźć się w tym terenie, na dodatek w nocy (mimo że uwielbiam nocne bieganie z mapą). Czas żałosny, bieganie fatalne, fizycznie też nie za dobrze (wcześniej lekki trening biegowy z SB).
Następnego dnia kolejne baty - tym razem na dziennym, bez dróg. Nawet nie było źle, ale szukanie 10 skutecznie mnie wybiło z biegu i odebrało ochotę do ciśnięcia dalej mocno. Może gdyby ambona była na mapie zaznaczona, byłoby nieco łatwiej
Potem trening biegowy - delikatne BR i parę rytmów. Fajnie biegło się po plaży :]
29 grudzień to 2 treningi techniczne + wieczorny aerobic ;)
Pierwszy trening z niebagatelną stawką za zwycięstwo - bez dróg, do 7 punktu nawet już czułem smak wygranych browarków, ale na 8 mi już minął, a na 9 miałem ochotę zakończyć bieg. Gdybym wiedział że ściana zielonego lasu na mapie nie jest zaznaczona, może byłoby lepiej. Każdy tutaj strasznie zabombił, niektórzy zrezygnowali z szukania punktu. W wyścigu po browary zająłem zaszczytne przedostatnie miejsce.
Wieczorem znów to co lubię najbardziej - nocka. Tym razem troszkę lepiej niż ta pierwszego dnia, ale mimo wszystko daaaaleko od ideału, a nawet od minimum przyzwoitości. Nieprzebaczalnie zarąbana 9 i 11 - tak to jest jak sie patrzy na jakieś gówniane ścieżynki.
W piątek kolejne 2 treningi techniczne - rano w Kątach Rybackich, a wieczoram na miejscu. Poranny trening jakoś bez sił, jedynka już zarąbana, dużo błędów i mało siły do biegania.
Wieczorem banalny trening techniczny, na którym nie byłbym sobą, gdybym błędów nie zrobił. Ale pobiegłem go bardzo szybko, z błędami, mimo że trasa była prosta i trochę na nią patrzyłem jeszcze przed biegiem. Pobiegłem identyczny czas do Łoba, który pobiegł cały trening jako pamięciówkę! Byłem bardzo zmęczony po tym biegu. Zarąbałem 1, 6, 8, 9. Żal.
No i ostatni dzień roku 2011 i ostatni w tym roku trening techniczny. Zdecydowanie najbardziej udany i jedyny wygrany (chyba) na tym obozie. Ale pewnie gdyby niektórzy biegali na mapie z drogami, też wpierdol od nich byłby grany. Oczywiście jeden duży błąd musiałem popełnić -z 11 na 12 odbiegałem trzymając kompas na linii przebiegu z 9 na 10. Mam nasrane w głowie, nie wiem jak mam dobrze biegać, robiąc takie głupoty na trasie.

Podsumowując obóz - bardzo fajny teren, na którym biegałem pierwszy raz, niestety mapki już trochę zdezaktualizowane, ale to tylko na korzyść dla nas. Duże propsy dla trenera za bieganie każdego treningu na czipach, duże hejty dla mnie za robienie głupot na każdym treningu.
Dzięki spędzeniu sylwestra w domu (po raz pierwszy od nie wiem kiedy) skutecznie się zamuliłem i zdołowałem - tak jak lubie. Ale dzięki temu również dziś wykonałem bardzo ładny trening. Miałem też okazję do melancholijnych przemyśleń i doszedłem do wniosku że ja właściwie nie biegam dlatego że to kocham. Biegam bo uciekam od wszystkiego, od świata, od samego siebie. Co z tego że robię to na słabym poziomie, ważne aby coś robić. Bo poza bieganiem to nie mam kompletnie nic do roboty, nie mam bliskiej osoby którą mógłbym czasem przytulić (Boże, ja to piszę na trzeźwo!). Nie mam pracy bo nie muszę mieć - żyję we względnym dobrobycie dzięki temu że mam zapewnione utrzymanie, jedzenie, dach nad głową, mieszkając z rodzicami. Nie muszę się martwić o zaspokojenie potrzeb niższego rzędu, a te wyższego zaspokajam biegając i męcząc się. W sumie czas ucieka przez palce, dzień za dniem, godzina za godziną. Dalekiej przyszłości przed sobą nie widzę, a ta najbliższa związana jest tylko ze sportem i bieganiem. Tak jest łatwiej. Zresztą, jak ma być koniec świata w 2012, co mi tam...

A wracając do rzeczy ważnych, dziś bardzo ładny trening - progowa piąteczka w 19 minut. Wrzuciłbym zdjęcie z dzisiejszego noworocznego treningu, z trasy Mostu Północnego (ups, przepraszam, mostu Marii Curie - Skłodowskiej) ale nie moge coś go ściągnąć z komórki. Bardzo się zmęczyłem, ale cieszę się z tak wysokiej dyspozycji. Choć nie ma to jak biegać po górach po 3:32 hehehehe :)
Najbliższy start - Chomiczówka, a właściwie Puchar Bielan. Cel - atak na zeszłoroczny wynik z tej trasy, czyli 17:59! :)

2 komentarze:

  1. Nie łam się stary, wierzę że sobie wszystko w życiu poukładasz. I nie musisz być zawsze najlepszy, bycie dobrym to już bardzo dużo, a lepsza forma i sportowe szczęście też kiedyś przyjdą.

    OdpowiedzUsuń