Moje starty

czwartek, 2 stycznia 2014

WOOC 2013 - czyli w Nowy Rok o ostatniej imprezie mistrzowskiej roku minionego :)

Nowy post - wreszcie! Planowałem trochę inny, ale z uwagi na wyjazd i uczestnictwo w wielkiej imprezie trzeba napisać o sprawach bieżących :)
Końcówka roku tradycyjnie spędzona na Mierzei Wiślanej, biegając na świetnych terenach pomiędzy Zalewem Wiślanym a Bałtykiem.
Najważniejszy wydarzeniem, był rozgrywany już po raz trzeci WOOC - tym razem liczba zawodników była najmniejsza ze wszystkich edycji, ale po raz pierwszy był międzywojewódzki skład - liczy się ilość tylko jakość. Nagrody były takie same, i musiały być również wedle regulaminu - odpowiednio terminowo spożytkowane. Mapa z tej zaciętej rywalizacji, wraz z moimi przebiegami - poniżej:


Choć Szmulo miał mnie już na 2 minuty na przebiegu 6-7, to do 14 punktu byłem na 2 miejscu podium. I właśnie na przebiegu z 14 na 15 spotkałem dobrze mi znanego kumpla - Boba, którego znam od samego początku mojej przygody z biegiem na orientację. Biegliśmy sobie razem na 15, biegliśmy, biegliśmy, aż w końcu podbijąc 15 miałem już 4 minuty w plecy. Potem na chwilę zniknął, aż do samej 16, gdzie czekał na mnie przy samym punkcie. I kolejne 3 minuty. Potem już go nie widziałem, ale co z nim pobiegałem to moje!
Zaszczytne 4 miejsce to i tak wysoko na imprezie tej rangi, ale mogło być lepiej. Dekoracja była godna - jak to mówi pewna bohaterka internetowa - były zdjęcia, były owacje, były fąfary, były bajery, były dyplomy i co najważniejsze - nagrody:


A wszystko zaczęło się tuż po świętach od treningu nocnego:


Pierwszy raz biegałem nocny w Sztutowie ze świetną lampą - i po raz pierwszy była to 100% przyjemność z nocnego biegania po lesie z mapą!!! Było super, na 1 niestety błąd, w drodze na 2 wbiegłem prosto na 2 śpiące sarenki, potem już w miarę szło, jeszcze na metę tylko na wejściu duży błąd

Kolejny dzień, zamiast porannej mapki - ruszyliśmy z Owczarem za Rosję. Ponieważ ze Sztutowa do granicy Rosyjskiej i z powrotem wyszłoby ponad 60 km, ruszyliśmy do Piasek - ostatniej Polskiej osady - PKS-em. Zawsze chciałem tam pobiegać - do granicy Unii Europejskiej biegliśmy jeszcze 5 km po totalnie wymarłych Piaskach - prawie w ogóle nie było tam śladu życia - super odludne i fajne miejsce! Po 5 km kilka fotek na granicy i z powrotem.





Na początku chciałem bardzo dobiec z powrotem do Sztutowa, ale po dobiegnięciu do Krynicy Morskiej, po 20 km ochota mi przeszła i dobiegliśmy do Skowronek, skąd kolejne 10 km pokonaliśmy znów autobusem. W sumie 30 km biegania po pięknej i bezludnej o tej porze roku Mierzei:

Wieczorem już było bieganie z mapką - po 30 km wycieczki biegowej nóżki nie do końca podawały, a bieg z Bobem J. już od startu sprawił że bieg był daleki od ideału. Niemniej jednak na 1 zostawiłem kumpla, choć na dość trudnym przebiegu na 3 miałem chwilę zawahania, całość biegłem już sam, wygrywając skromny zakład z współtowarzyszem mojej 30-kilometrowej porannej męki :)


Kolejnego dnia wspomniany już wcześniej WOOC, a po południu sztafety sprinterskie - bardzo fajnie zrobione, niestety jedna zamknięta brama wybijała wszystkich z równowagi.

Ostatni dzień krótkiego obozu to najfajniejszy z treningów technicznych. Bieganie na tej mapie, obok biegów nocnych, sprawiło mi najwięcej frajdy! Mapa pozbawiona dróg, kolorów oraz linii północy, ja zaś pozbawiony kompasu - wydawało mi się że trudno będzie ukończyć. Tymczasem - bardzo fajnie orientowało mi się w terenie wyłącznie dzięki rzeźbie terenu, pierwszy raz biegałem tak utrudniony trening bez kompasu! Radocha wielka, ale i wielki jeden błąd na 4 - kosztujący 5 minut!


Cały obóz bardzo fajny choć krótki, niestety od razu po powrocie zatrucie złapałem i sylwek + nowy rok w domu z gorączką.

Każdy trening, łącznie z nocnymi, biegałem na mapach pozbawionych dróg - zdziwiony byłem że w nocy tak wszystko może być widać :) Ostatni trening też zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie (tak samo zresztą jak ja na sobie :D). Biegało się super na tych mapkach, granica ruska też zdobyta, kontuzji brak - obóz udany! Oby pozbierać się szybko po zatruciu i trzeba wziąć się wreszcie za jakieś konkretniejsze robienie objętości

1 komentarz:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń