Moje starty

niedziela, 8 lipca 2012

WUOC 2012 Alinante - Akademickie Mistrzostwa Świata w Biegu na Orientację

Jedno z wielu marzeń udało mi się zrealizować na początku lipca. Był to mianowicie start w Akademickich Mistrzostwach Świata. Marzyłem zawsze o Uniwersjadzie, a w BnO to właśnie była impreza tej rangi (BnO nie jest rozgrywane na Uniwersjadzie, podobnie jak i nie jest na Igrzyskach Olimpijskich).
Kwalifikacje do tej imprezy były dla mnie trudne i niepewne. Po niezłym sprincie na KMP, który był bardziej biegiem przełajowym niż biegiem z wykorzystaniem umiejętności nawigacyjnych, przyszła druga część kwalifikacji na Pucharze Bałtyku, na których wygrałem ostatnie premiowane awansem miejsce o sekundy.
Niestety wynik kwalifikacji potwierdził się na imprezie docelowej - byłem najsłabszym punktem Polskiej ekipy.
Dawałem z siebie wszystko, ale upał, trasy i rywale z najwyższej światowej pułki skutecznie pozbawiali mnie złudzeń. W klasyku, po morderczym biegu w największym, grubo ponad 30-stopniowym skwarze zająłem 79 pozycję, na 86 sklasyfikowanych zawodników, wyprzedzając takie potęgi światowej orientacji, jak Amerykanie, Chińczycy, Japończyk i Słowak.
W moim "koronnym" sprincie spisałem się bardzo podobnie, zajmując 85 pozycję, choć tutaj udało mi się ograć aż 11 sklasyfikowanych zawodników, pochodzących z USA, Chin, Japonii, ale też z Rosji, Słowacji, Australii i Nowej Zelandii.
Midla nie biegałem, natomiast na sztafetach nie miałem już kompletnie siły i biegałem swoją zmianę bardzo długi, a poza tym i tak nie musiałem kończyć, bo już wcześniej moja sztafeta dostała NKL za nie podbicie jednego z punktów.
Czy jest co podsumowywać?
Pod względem sportowym, porażka. Z drugiej strony, po nieco ponad 2 latach zajmowania się biegiem na orientację, udało mi się wystartować w tak wielkiej imprezie. Samo doświadczenie jest dla mnie bezcenne. Fakt że mogłem uczestniczyć w jednej w najważniejszych imprez na świecie, rywalizować ze ścisłą światową czołówką (choć oczywiście nie całą, bo wiele mocnych zawodników nie jest już studentami) jest dla mnie dużym osiągnięciem. Nie zmienia to faktu, że wynikami swoimi jestem bardzo nieusatysfakcjonowany, głupio być najsłabszym ogniwem ekipy. Niemniej jednak, dziękuję wszystkim uczestnikom mistrzostw za super wyjazd w miłym towarzystwie, szczególnie zaś Państwu Drągowskim którzy sprawowali nad nami opiekę i zawsze byli chętni i gotowi do pomocy w każdej sytuacji.
Nie wiem co będzie dalej ze mną w tym sporcie, za 2 lata kolejny, ostatni w którym będę mógł startować WUOC.
Na razie pewne jest jedno - potrzebuję odpoczynku po bardzo intensywnym sezonie i potrzebuję nabrać sił, a przede wszystkim ochoty do dalszego biegania. Bo na razie mam ochotę leżeć...
Poniżej mapki z mistrzostw, oraz kilka mapek z trenigów jakie miałem okazję biegać tuż przed mistrzostwami:
1. Klasyk - umieralnia, spadek ze ścianki skalnej prosto w kolce i godzina straty do zwycięzcy
 2. Sprint - coś takiego sobie nie wyobrażałem. Stałem momentami po kilkanaście, kilkadziesiąt sekund zanim wiedziałem jak bieg.
zarżnięty po sprincie...

 3. Sztafety - na dorżnięcie, sam swoją trasę ukończyłem, ale ogólnie nkl
Middle, którego nie biegałem:
i kilka mapek treningowych:



Muszę jeszcze napisać o jednej,  bardzo ważnej dla mnie kwestii. W trakcie mistrzostw dostałem informację, która z jednej strony mnie mocno zadziwiła, a z drugiej zasmuciła. Forma jej przekazu też nie była najfajniejsza. Wojtek, mój najbliższy kumpel z klubu i zawodnik którego trenowałem przez 1,5 roku po jednej nieudanej imprezie zrezygnował z tego bym dalej prowadził jego treningi. To też trochę dla mnie nauczka na przyszłość. Nauczka by nie angażować się zbytnio w trenowanie innych, bo potem jedno niepowodzenie może skutkować dużym zawodem. Z drugiej strony - bez zaangażowania obydwu stron, wyników raczej nie będzie. To też kolejny dowód na wyższość zawodu nauczyciela nad trenerem (choć zawsze myślałem odwrotnie). Wiedziałem że takie rzeczy się dzieją, ale nie sądziłem że może mnie to spotkać w tym przypadku. Wyleczyło mnie to z ochoty prowadzenia kogokolwiek w najbliższym czasie. 
Robiłem to całkowicie koleżeńsko,  nie mając oczywiście z tego żadnych korzyści, poza największą - satysfakcji z tego, że to co robię ma sens i przyczynia się do rozwoju sportowego młodego i utalentowanego zawodnika. Nie było to dla mnie obowiązkiem, a dużą przyjemnością patrzeć na tak szybki sportowy rozwój. Co prawda w sprawach techniki biegu z mapą na pewno nie byłem w stanie pomóc wystarczająco, bo zajmuję się tym od niedawna i nie jestem w tym specjalistą, niemniej jeśli chodzi o przygotowanie kondycyjne uważam że miałem spory wkład w rozwój Wojtka. Trudno - takie życie, jeszcze nie jeden zawód i nie jedna radość mnie czeka.
Tak czy siak - teraz pora od tego wszystkiego odpocząć, zrelaksować się, a może nawet zresetować i z nowymi siłami, o ile takie przyjdą, wziąć się do roboty. Bo na razie to kompletnie mi się nic nie chce. W dodatku w nodze mi coś siedzi z Hiszpanii i niewykluczone że jutro będą mi ją otwierać i czyścić. Tak czy siak, lepszego momentu na to by nie było, jak czas krótkiego roztrenowania i odpoczynku.

4 komentarze:

  1. Pierdolisz głupoty aż głowa boli. Fakt że byłeś członkiem naszej ekipy po 2 latach treningu czynił Cię takim samym, albo i lepszym jej członkiem niż pozostali. Na swoim pierwszym EYOCu zajmowałem podobne miejsca, a teren był zajebiście prostszy a ja biegałem już wtedy od 5 lat.

    I wygląda na to że potrzebujesz teraz nowych celów, więc się ogarnij i jakieś sobie wyznacz, bo jak taki świeżak jak Ty deptał mi po piętach w tym sezonie, to było całkiem motywujące i mam nadzieję że nadal tak zostanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Hewi :)
      Na razie jedynym moim celem jest odpoczynek i likwidacja zakażenia w nodze :) Na pewno cele kolejne trzeba wyznaczyć, już nawet powoli się rysują. Ale póki co odpoczynek jest najważniejszy, bo ten wyjazd jak i cały sezon mnie bardzo wycieńczył i potrzebuję odpoczynku.
      Może i to mój problem że dość dużo wymagam od siebie i za wysokie cele stawiam, ale jakoś już tak zawsze miałem że dążę do tego co i tak nieosiągalne, zarówno w sporcie jak i w życiu

      Usuń
  2. Najbardziej imponujące jest to, że postawiłeś sobie za cel pojechac do Alicante i Ci się to udało. Gratuluję determinacji i osiągnięcia celu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dziękuję :) To był mój główny cel na ten sezon. Pozostał jeszcze drugi, już ściśle biegowy, zobaczymy jak to będzie

      Usuń