Moje starty

niedziela, 3 stycznia 2010

Nowy Rok - stary problem

Z nowym rokiem zawsze przychodzą nowe nadzieje i nowe postanowienia. Ja pragnę tylko jednego - być wreszcie sprawnym. Codziennie rano budzę się z nadzieją - że skończył się okres cierpienia w kontuzji i codziennie po kilku krokach ten promyk słońca jaki się pojawia po przebudzeniu, gaśnie w mroku rzekomej rzeczywistości. Nie brakuje mi nic - mam na prawdę wiele i doceniam to szczerze. Ale wydaje mi się, że gdybym jeszcze mógł się realizować w tym co kocham - to bym już nie miał powodów do narzekania. A może to ciągłe dążenie człowieka do tego co jeszcze nie osiągnięte? Choć nie sądzę. Z myślą że nie będę mistrzem nie tyle się pogodziłem, co zacząłem ją dopuszczać do świadomości. Ale już nie chodzi tylko o to. Po prostu - ruch sprawia mi tak ogromną przyjemność i odczuwam tak wielką jego potrzebę, iż jego brak mnie przybija, przytłacza, dołuje i zabija. Zabija nie tylko moje ciało, ale czyni mnie bardziej prymitywnym, zamkniętym, odizolowanym i prostym. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Nie wiem jak dalej się to wszystko potoczy - może znajdę sobie coś co będzie mogło mnie pochłonąć tak ja bieganie, a szerzej: sport, a jeszcze szerzej: ruch.
Cieszę się że teraz, w dość trudnych dla mnie chwilach były Święta Bożego Narodzenia. To czas w którym na prawdę można poczuć spokój wewnętrzny i ogarniającą dobroć. I nie zmieni tego fakt że władza nie potrafi tego zauważyć i jak to często bywa - również podczas świąt krzywdzi niesłusznie ludzi.
Jeśli chodzi o aktywność - to podczas tej przerwy świątecznej dominował rower, niestety tylko rower :( 27 grudnia wycieczka z mamą do Kampinosu - krótko i spokojnie:
30 grudnia towarzyszyłem mamie na rowerze podczas biegania:
1 stycznia 2010, w stanie mocno wskazującym wybrałem się na biegówki. Po 2 km miałem dość, ale musiałem jeszcze zawrócić...
No i dziś również towarzyszyłem mamie podczas biegania, ale tym razem na biegówkach :)
A ja wciąż czekam na zaczęcie biegania...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz