Moje starty

wtorek, 22 grudnia 2009

Białe szaleństwo :D:D:D


Nastała wreszcie moja ukochana pora roku - zima. Mimo ciągłej niesprawności, bardzo cieszyłem
się na perspektywę zrobienia czegoś w zaśnieżonym lesie :) Tak porządnie zaczęło padać ze środy na czwartek 14.12 i od rzu wybrałem się na rozbieganie (pierwsze od 2,5 miesiąca) do Lasku Bielańskiego. Było przepięknie, cudnie. Dla mnie mogłoby być tak cały czas. Duuuuużo śniegu i mrozek w okolicach -10. Mistrzostwo!!! Nawet stopa mnie tak bardzo nie bolała po bieganiu (ale co się odwlecze...). Potem jeszcze zrobiliśmy piłki lekarskie.
czwartkowe rozbieganie - 8,2 km w 42:29
Następnego dnia, zmieniłem środek transportu z dwóch nóg na dwie narty :D. Na dodatek spełniłem jedno ze swoich marzeń - przedostawałem się na nartach, jako na środku transportu, a nie czystej rekreacji, załatwiając różne sprawy. Najpierw pojechałem do przedszkola przez Las Młociński i dalej uliczkami w Dąbrowie:
a potem z Dąbrowy prosto na rehabilitację do Izabelina:
W sobotę miałem zrobić dłuższą trasę na biegówkach, ale z powodu uszkodzenia wiązań podczas upadku przy zjeździe moja wycieczka skończyła się po zaledwie 5,5 km:
Niedziela to kolejne rozbieganie, tym razem przy ulicach, bo już ciemno było. 8,76 km w 43:38 - tempo niezłe, szczególnie patrząc na warunki. Niestety po tym czułem już konkretniejszy ból. I wszystko poszło się grzmotać :/
Następnego dnia, wczoraj się jeszcze dojechałem. Pojechałem 708 do Truskawia i zrobiłem po ciemku rozbieganie dookoła rezerwatu Cyganka. Warunki były bardzo ciężkie - kopny śnieg, ciemno, ale przede wszystkim - ból. I z tym bólem zrobiłem 10 km w 55:55. Zapewne ostatnie rozbieganie w tym roku :( Jedyne pocieszenie z tego treningu - pierwszy raz w życiu widziałem w Kampinosie Pana Łosia :) który spacerował sobie drogą z Truskawia do Izabielina. To na prawdę duże zwierzę

Wczoraj jeszcze mogłem skakać na gimnastyce - dziś już tylko koń i żerdzie pozostały :( nie myślałem że będzie tak źle ze mną. Nic się nie poprawia. Wyżyłem się przez kilka dni, ale teraz będę musiał to spłacać, Bóg wie jak długo. Na pocieszenie zostało kilka wspomnień z zimowego Kampinosu:










Posted by Picasa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz