Po ostatnich dwóch weekendach i zawodach pseudosprinterskich rozgoryczenie jest duże, a najgorsze jest to, że przestaje to mieć wiele wspólnego ze zdrową rywalizacją sportową.
1. MISTRZOSTWA POLSKI (???)
Może zacznę od najświeższego wydarzenia, czyli Mistrzostw Polski w sztafetach sprinterskich. W rywalizacji seniorów, w której miałem przyjemność biegać drugą zmianę - wybiegłem całkiem wysoko, bo na 5 miejscu po rewelacyjnym biegu Julki na pierwszej zmianie. Szybko doszedł mnie Kuba który wybiegał tuż za mną. Po kilku punktach widziałem już również za plecami mocnego Radzia który już nadrobił stratę do naszej sztafety jaką mieli po pierwszej zmianie.
Noi sobie tak biegniemy uciesznie i biegniemy pokonując skomplikowane warianty czy to pobiec z prawej czy lewej strony bloku, aż tu dobiegamy do miejsca gdzie powinna stać 5, ale jakoś na miejscu nie było. Po komisyjnym stwierdzeniu że punktu nie ma (skład komisji: Galicz, Drągowski Piotrowski - protokół sporządzimy później, w trzech kopiach, w tłumaczeniu na mongolski i papuaski) pobiegliśmy dalej.
Aż tu nagle - miła niespodzianka! Punkt idzie sobie w rękach sędziego (licencjonowanego - a jakże), całkiem blisko szóstki. To podbilimy i dalej. Szóstka o dziwo stała! Ale na 7 sytuacja ta sama co na piątkę - poszliśmy różnymi wariantami i znów spotkanie na "punkcie" który był biegający w terenie. I jego również złapaliśmy. Potem już wszystkie punkty były.
Ta sytuacja jeszcze dla mnie zrozumiała - chłopaka od pilnowania mama na obiad zawołała (a pilnował już od 10:30!) więc głodny poszedł wcześniej. A tak poważnie - to nie wiem jak można do czegoś takiego dopuścić, na MP taka sytuacja? Szkoda słów... :(
Ale druga sytuacja - dotycząca juniorów, czyli kategorii S18 była dla mnie większym skandalem. W jednym miejscu kilka sztafet (w tym czołowe) zostały zdyskwalifikowane za przebieganie przez kolor oliwkowy. Po złożeniu protestu przez kilka klubów, zostałem poproszony o bycie członkiem komisji która rozpatrywała protest dotyczący juniorów. Byłem w terenie, chodziło konkretnie o ten fragment mapy (zaznaczone strzałkami):
W terenie wyglądało to jak zwykłe trawniki, nie było żadnych rabatek ani niczego co mogłoby wskazywać na to że wstęp na ten teren jest zakazany. Rozumiem że na dużej szybkości biegu i podczas bezpośredniej rywalizacji jaka występuje w biegu sztafetowym, może być trudno to doczytać - ja doczytałem, bo jestem na to wyczulony.
Prawda jest taka - wedle przepisów oliwkowy jest nie do przejścia (polecam zapoznać się ze specyfikacją speinterską ISSOM 2007) i każdy kto tam wkroczy powinien być zdyskwalifikowany.
Z drugiej strony - podobno (kto ma konkretne źródło - proszę o info) - w przepisach zakazane jest "polowanie" na zawodnika, a to niewątpliwie trochę wyglądało tak. Pytanie co zrobić z zawodnikami którzy to przebiegli. Będąc w komisji miałem mieszane uczucia, i nie chcę się wyłamywać, bo uzasadnienie było zgodne z prawdą i moimi odczuciami. Tylko jak mają się czuć Ci co czytali mapę i nie wbiegali na oliwkowy (ja wiem jak ale o tym poniżej w opisie Kraków City Race). Teraz, na chłodno, po przemyśleniu sytuacji mam najprostrze rozwiązanie - z uwagi powtórki jaka nas czeka w seniorach, zrobić również powtórkę w juniorach. Ale już medale rozdane i wszyscy zadowoleni...? Nie do końca...
2. KRAKÓW CITY RACE
Niestety tydzień wcześniej biegając w Krakowie doświadczyłem podobnej sytuacji w równie wysokiej randze zawodach. KCR był zaliczany do europejskiego cyklu sprinterskiego City Race Euro Tour (w sumie w cyklu jest 6 biegów - oprócz Krakowa - Antwerpia, Londyn, Porto, Barcelona, Sevilla). Tym bardziej można było spodziewać się światowego poziomu organizacji. Był - niski, nawet nie nazwałbym go podwórkowym, bo przy organizacji podwórkowych zawodów jakimi są Puchar Bielan, Szybki Mózg czy Warszawa Nocą takie wpadki się nie zdarzają. Ale do rzeczy:
Przed biegiem zapytałem Włodzimierza Dyzio (sędzia główny) czy obowiązują zasady sprinterskie i obiekty nie do przejścia jak na sprintach - odpowiedział że oczywiście. Sprawa więc była jasna.
Podczas biegu Kraków City Race doszło do niedopuszczalnych dla takiej rangi (dla każdej rangi niedopuszczalnych!) incydentów. Od razu po biegu w niedzielę zapytałem sędziego głównego o żywopłot, który moim zdaniem był kolorem nie do przejścia zaznaczony (symbol 421 wg ISSOM). Odesłał do mapiarza Piotrka Pietronia - który jednoznacznie mi potwierdził, że jest to żywopłot nie do przejścia. A chodziło o ten konkretny żywopłot (ma południe od PK 28):
Przepisowo z PK 27 na 28 przebiegło ledwo 5 zawodników (z 30!!!), w tym Ja. Sędziego nie było. Z międzyczasów bardzo łatwo można wyłapać kto biegał przepisowo a kto nie. Ja gratuluję sobie, Marcinowi Biedermanowi, Jankowi Baranowi, Piotrkowi Sotniczukowi i prawdopodobnie Jackowi Kosky bycia frajerem i przestrzegania przepisów. Inna sprawa - jak wyglądał ten żywopłot w terenie? Podobnie jak oliwkowy wczoraj na MP i "wyznaczony" przebieg obowiązkowy podczas MP w sprincie organizowanych też przez Wawel Kraków. Żywopłot był fragmentaryczny i wysokości do kostek, oliwka była zwykłym trawnikiem, a "wyznaczony" przebieg był taśmą która leżała na ziemi i w tłumie była kompletnie niewidoczna. Czy to jednak zwalnia z przestrzegania przepisów? Odpowiedź: to zależy
1) jeśli chodzi o Mistrzostwa Polski w Sprinterskim BnO (30 V 2015) nie zwalniało to z przestrzegania przepisów - dzięki temu zawodniczka UKS Kusy zajmując 3 miejsce w K16 została zdyskwalifikowana, co więcej - straciła 2 miejsce na przebiegu przez rzekomo oznaczony przebieg obowiązkowy. Ale to UKS Kusy - oni frajerzy przestrzegają przepisów więc nie będą się burzyć
2) jeśli chodzi o KCR - olewamy! Co z tego że robimy zawody rangi europejskiej, nikt nie zauważy!
3) MP w sztafetach sprinterskich - biegamy po oliwkowym, tydzień wcześniej u nas (w Krakowie) na to pozwalaliśmy, to czemu nasi młodzi nie mają teraz też biegać, przecież sędziów na pewno nie będzie! Znów zrobimy paru frajerów.
Wracając do KCR - poza wspomnianym miejscem, jeszcze w 2 miejscach zdarzało się sporo zawodników którzy sobie skrócili:
a) na przebiegu z 14 i 15 różowy kolor (symbol 714 ISSOM) wielu pokusiło się o przebiegnięcie - nie tylko z elity, ale z elity byli to prawdopodobnie Kalata Michał i Tomek Jurczyk (jeśli mają ochotę, proszę o ustosunkowanie się do zarzutu)
b) na przebiegu 16-17 byli chętni do przekraczania ogrodzenia nie do przejścia. Co więcej - linia przebiegu powinna być tutaj przecięta
A tutaj przebiegi zawodników przez żywopłot nie do przejścia wspomniany wyżej:
...i wspomnianych już "frajerów" którzy biegli przepisowo
Oczywiście, z miejskiego GPSa cięzko wymagać dokładności, ale widać obieganie mniej - więcej i nieobieganie.
Czy po takim biegu nie można wyciągać wniosku, że warto przebiegać zakazane, albo po prostu w ogóle na to nie patrzeć? Jak widać po zawodnikach organizatorów KCR i nie tylko - można! :) Tym bardziej że finalnie kończy się to przyzwoleniem (co sam podpisywałem)
Prawda jest taka że sytuacja jest nie do pozazdroszczenia ani dla tych łamiących przepisy, ani dla tych przestrzegających przepisów. A w mojej ocenie największą winę za to ponosi nie kto inny jak ORGANIZATOR!!!
Hola hola! Pamiętajmy o zasadzie - nie myli się ten kto nic nie robi! Sam jestem organizatorem i wiem ile trudu to wszystko kosztuje. Jednak na zawodach takiej rangi jak MP czy City Race Tour jest to niedopuszczalne! Wypaczanie wyniku, nieuczciwa rywalizacja, niedopatrzenia - to charakteryzuje tegoroczne sprinty rangi mistrzowskiej i CTZ i stąd tytuł...
Współczuję zawodnikom elity, któzy dawali z siebie wczoraj wszystko, po to by zawody i ich wysiłek anulowano
Współczuję juniorom którzy przestrzegali przepisów i przez to stracili miejsca na podium wczoraj
Współczuję medalistom wygrywającym w nierównej niesportowej walce (i to nie z ich winy)
Współczuję organizatorom, którzy mimo dużego nakładu organizacyjnego i pracy jaką niewątpliwie włożyli w organizację, spieprzyli tak ważne zawody jak MP (i to 2 razy) czy Kraków City Race
Współczuję ogólnie nam - biegaczom - że przepisy są niesprzstrzegane a ich przestrzeganie jest sportowym frajerstwem
Zawsze swoich zawodników uczyłem o obiektach nie do przejścia - żałuję, ale więcej tego nie będę robił, bo jest to bezsensowne i pozbawia ich szans na uczciwą rywalizację.
A przez to co panuje w naszej Polskiej orientacji - myślę że dyscyplin sprinterskich nie można traktować w kategoriach sportowych a co najwyżej zabawowych, coś jak sztafety piwne albo bieg na obcasach, ewentualnie rzut deską klozetową na odległość.
Rozbawiło mnie również trochę argumentowanie jednego z działaczy że sędzia który spisywał zawodników nie miał licencji - rzeczywiście trzeba licencji żeby ocenić i spisać numer osoby która wbiegła na trawnik
Mam nadzieję że nikt nie potraktuje tego jako osobistych ataków, zwracam jedynie uwagę na fakt, że wiele rzeczy funkcjonuje u nas nie tak jak potrzeba i nie zmierza to w dobrym kierunku.
Jest wiele możliwości, które stosowałem podczas swoich zawodów żeby uniknąć wypaczeń - jeśli ktoś potrzebuje rady, służę pomocą. Choć spodziewałem się że ludzie funkcjonujący znacznie dłużej w orientacji sportowej niż ja będą to wiedzieli. Jak bardzo się myliłem
Zachęcam do wyrażania swojego zdania na temat opisanych przeze mnie sytuacji.
Na koniec przysłowie ludowe - kogo rażą wulgaryzmy, proponuję zakończyć czytanie posta na tej linijce
Jeszcze jest szansa
OK - sami chcieliście...
Przysłowie ludowe idealnie pasujące do sytuacji organizatorów w Polsce i ich wytłumaczenia:
Może i robimy chujowo, ale kto robi dobrze?
Karolu,
OdpowiedzUsuńja uważam, że dyskwalifikacje za przekroczenie terenu oznaczonego na mapie jako nie do przejścia są jak najbardziej zasadne. Drugą sprawą jest czy rzeczywiście każdy obszar powinien być w ten sposób oznaczony i czy nie jest to "zastawianie" pułapek na zawodników.
Odniosę się jeszcze do sytuacji na KCR. Chodzi konkretnie o przebieg z 27 na 28pk. Rozmawialiśmy zresztą o tym. W mojej opinii w tym miejscu sytuacje sprowokował błąd kartografa. Na żywopłot nachodzą warstwice, które mają dość podobny kolor do terenu otwartego. Wygląda to w biegu jak przerwa w żywopłocie i większość zawodników tak to zinterpretowała (w tym ja).
Żywopłot jest elementem nadrzędnym i to on powinien być widoczny na pierwszej warstwie, a nie poziomice.
a propo KCR zgadzam się w 100% z Chrupkiem...
UsuńTak, zgadza się - warstwice były nadrukowane na elemencie nie do przejścia (żywopłocie). Czy to wina tych co przez niego przebiegli? Czy tych co obiegali? Nie mam pretensji do przebiegających przez żywopłot - sam omal nie przebiegłem przez niego (stanąłem by doczytać mapę). Ale czy jeśli stawia się punkty gdzie jest możliwość złamania przepisów i wypaczenia wyniku, to nie powinno tam być sędziego? I nie czychającego w krzakach, tylko ostrzegającego przed przebiegnięciem obiektu niedozwolonego!
UsuńRozwiązań, jak rozmawialiśmy już, jest naprawdę sporo. I skoro ja z moim skromnym doświadczeniem organizacyjnym je znam, to czy Wawelowcy albo Śląskowcy ich nie znają?
1. W pierwszej kolejności - zmieniłbym symbole - odpowiednio dla żywopłotu na do przejścia i dla oliwki na żółte E
2. Jeśli nie mam takiej możliwości - nie stawiałbym w newralgicznym miejscu punktu
3. Jeśli nie ma takiej możliwości - wytaśmowałbym obiekt / teren który jest zakazany
4. Jeśli i tego nie mogę zrobić - postawiłbym sędziego - co zrobił Śląsk a nie zrobił Wawel.
Pisałem już na blogu Michała Garbacika ale się powtórzę:
Wawel biegał przez oliwkę - moja Julka przekroczyła przebieg obowiązkowy podczas MP w sprincie w Krakowie. Obydwoje na tym nie zyskali wiele, a Julka nawet straciła 3 miejsce. Obydwoje ewidentnie złamali przepisy. Finał - Julka nie ma medalu - Wawel ma. Co więcej - tam gdzie Julka dostała NKL-a, niektórzy za to samo go dnie dostali (nie byli wyłapani). Sprawiedliwe?
Do mnie trochę nie trafia argument, że są to pułapki zastawiane na zawodników. Ok, patrząc na mapę KCR można powiedzieć, że to co było w terenie słabo odpowiadało mapie. Kartograf mógł taki żywopłot zaznaczyć inaczej. W pracy kartografa najczęściej leżą takie kwiatki, bo przecież można obiekt zaznaczyć tak, jak faktycznie wygląda w terenie a później uniknąć tego typu rozterek moralnych. Ale w przypadku MP, kiedy biegamy po osiedlu, mieszkańcy może niekoniecznie chcą, aby ktoś im deptał po rabatkach, a one przecież zachęcają do wbiegnięcia i nie sposób zaznaczyć tego inaczej niż oliwkowym kolorem. My, jako biegacze NA ORIENTACJĘ przede wszystkim musimy odpowiednio znać i czytać symbole umieszczone na mapie, taka jest idea tego sportu. Ale niestety, nawet jeśli ktoś z zamiarami uczciwej rywalizacji widzi, że łamanie przepisów notorycznie uchodzi płazem, czemu ma sam się poświęcać jak głupi? Jedyne rozwiązanie widzę takie: kartografowie nigdy nie powinni naciągać tego co jest w terenie aby mapa "była ciekawsza". Spełniwszy punkt pierwszy, bezwzględnie egzekwować każde złamanie przepisu.
OdpowiedzUsuńSuper tekst! Brawo!
OdpowiedzUsuńCo prawda nie bylam na MP z powodu kontuzji, ale o skandalu z uznaniem protestu dla zdyskwalifikowanych sztafet juniorskich juz slyszalam. Nijak nie potrafie zrozumiec, dlaczego szefowie ekip napisali protest! Sprawa jest jasna.Zawody odbywaja sie zgodnie z przepisami, kolor oliwkowy -teren nie do przebiegniecia.Powinnoscia zawodnikow jest znac przepisy, jesli juz startuja na takich zawodach, koniec kropka! Dysk murowany. I nie ma tu miejsca na tlumaczenie, ze to pulapka. Poprostu biegnie zawodnik za szybko w stosunku do swoich mozliwosci technicznych. Nie czyta mapy tylko goni, byle szybciej, byle "wycykac" konkurencje. A co do tego zenujace , na mecie szef/trener ekipy pisze protest, bo organizator przestrzega i egzekwuje przepisy!!! Masakra
Monika Depta
Brawo Karol,
OdpowiedzUsuńPowinno się pisać takie teksty, bo mam wrażenie, że najczęściej Ci co mają zastrzeżenia nie odzywają się, żeby nie "wkładać kija w mrowisko". A takie sytuacje, jak na KCR i MP niestety "zabijają" sprinty miejskie - tak jak w tytule. A na pewno nie przysparzają nowych zwolenników tego pięknego sportu...
Tekst bardzo dobry.
OdpowiedzUsuńMasz w zupełności racje. Tekst oczywiście bardzo pozytywny.
OdpowiedzUsuńŚwietnie to podsumowałeś!
OdpowiedzUsuń