Moje starty
niedziela, 17 lipca 2011
Wspomnienie...
Zanim napiszę coś o moim powrocie, najpierw chwila wspomnienia.
Może blog to nie miejsce by pisać o takich rzeczach, ale skoro jest on o mnie, to trudno pominąć sprawę, która była dla mnie wyjątkowo ciężka i przejęła mnie jak żadna inna w ostatnim czasie.
W tym roku musiałem pogodzić się ze śmiercią dwóch piesków - mojej babci Mamby i jej córki, a mojego psa - Czikuni. Dzięki Bogu, że wyjechałem na obóz przedolimpijski, bo bym chyba zwariował jakbym został w domu. Jeszcze wychodząc rano o 7, patrzyłem na agonię mojego pieska. Pożegnałem się z nią. To było straszne, wręcz koszmarne. Wiedziałem że jedynym wyjściem będzie uśpienie, ale praktycznie nikt nie potrafił takiej decyzji podjąć. Oszczędzę może szczegółów, ale generalnie bardzo bardzo bardzo przykro jest patrzeć jak pies który był ze mną przez całe moje świadome życie męczy się bardzo, rak płuc rujnuje cały organizm, a ja nie mogę nic zrobić.
Po tym wszystkim utwierdziłem się, że psychikę mam słabiutką i będę dążył do bycia twardym skurwielem którego nic nie rusza. Wiadomo że to trudne ale tak łatwiej i zdrowiej. Choć dla mnie w sytuacji z Cziką nie było możliwe zachowanie takiej postawy. Trzeba robić swoje, dążyć do realizacji marzeń, a uczucie schować w kieszeń.
Poniżej kilka zdjęć Cziki i Mamby. Czika miała lat 13, Mamba 15.
Czika - ok. 2001 rok - Mazury
Czika - 2007 rok - Kołobrzeg
Mamba - 2008 rok, Bielany
Mamba - 2008 rok, Kępa Potocka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz