Moje starty

poniedziałek, 19 października 2015

Jak umiera orientacja sportowa w Polsce

Tytuł może trochę jak z Faktu ale prawda jest przykra. Zaznaczam jednak że dotyczy ona orientacji miejskiej, sprinterskiej a nie leśnej.
Po ostatnich dwóch weekendach i zawodach pseudosprinterskich rozgoryczenie jest duże, a najgorsze jest to, że przestaje to mieć wiele wspólnego ze zdrową rywalizacją sportową.

1. MISTRZOSTWA POLSKI (???)

Może zacznę od najświeższego wydarzenia, czyli Mistrzostw Polski w sztafetach sprinterskich. W rywalizacji seniorów, w której miałem przyjemność biegać drugą zmianę - wybiegłem całkiem wysoko, bo na 5 miejscu po rewelacyjnym biegu Julki na pierwszej zmianie. Szybko doszedł mnie Kuba który wybiegał tuż za mną. Po kilku punktach widziałem już również za plecami mocnego Radzia który już nadrobił stratę do naszej sztafety jaką mieli po pierwszej zmianie.
Noi sobie tak biegniemy uciesznie i biegniemy pokonując skomplikowane warianty czy to pobiec z prawej czy lewej strony bloku, aż tu dobiegamy do miejsca gdzie powinna stać 5, ale jakoś na miejscu nie było. Po komisyjnym stwierdzeniu że punktu nie ma (skład komisji: Galicz, Drągowski Piotrowski - protokół sporządzimy później, w trzech kopiach, w tłumaczeniu na mongolski i papuaski) pobiegliśmy dalej.
Aż tu nagle - miła niespodzianka! Punkt idzie sobie w rękach sędziego (licencjonowanego - a jakże), całkiem blisko szóstki. To podbilimy i dalej. Szóstka o dziwo stała! Ale na 7 sytuacja ta sama co na piątkę - poszliśmy różnymi wariantami i znów spotkanie na "punkcie" który był biegający w terenie. I jego również złapaliśmy. Potem już wszystkie punkty były.
Ta sytuacja jeszcze dla mnie zrozumiała - chłopaka od pilnowania mama na obiad zawołała (a pilnował już od 10:30!) więc głodny poszedł wcześniej. A tak poważnie - to nie wiem jak można do czegoś takiego dopuścić, na MP taka sytuacja? Szkoda słów... :(

Ale druga sytuacja - dotycząca juniorów, czyli kategorii S18 była dla mnie większym skandalem. W jednym miejscu kilka sztafet (w tym czołowe) zostały zdyskwalifikowane za przebieganie przez kolor oliwkowy. Po złożeniu protestu przez kilka klubów, zostałem poproszony o bycie członkiem komisji która rozpatrywała protest dotyczący juniorów. Byłem w terenie, chodziło konkretnie o ten fragment mapy (zaznaczone strzałkami):


W terenie wyglądało to jak zwykłe trawniki, nie było żadnych rabatek ani niczego co mogłoby wskazywać na to że wstęp na ten teren jest zakazany. Rozumiem że na dużej szybkości biegu i podczas bezpośredniej rywalizacji jaka występuje w biegu sztafetowym, może być trudno to doczytać - ja doczytałem, bo jestem na to wyczulony.
Prawda jest taka - wedle przepisów oliwkowy jest nie do przejścia (polecam zapoznać się ze specyfikacją speinterską ISSOM 2007) i każdy kto tam wkroczy powinien być zdyskwalifikowany.
Z drugiej strony - podobno (kto ma konkretne źródło - proszę o info) - w przepisach zakazane jest "polowanie" na zawodnika, a to niewątpliwie trochę wyglądało tak. Pytanie co zrobić z zawodnikami którzy to przebiegli. Będąc w komisji miałem mieszane uczucia, i nie chcę się wyłamywać, bo uzasadnienie było zgodne z prawdą i moimi odczuciami. Tylko jak mają się czuć Ci co czytali mapę i nie wbiegali na oliwkowy (ja wiem jak ale o tym poniżej w opisie Kraków City Race). Teraz, na chłodno, po przemyśleniu sytuacji mam najprostrze rozwiązanie - z uwagi powtórki jaka nas czeka w seniorach, zrobić również powtórkę w juniorach. Ale już medale rozdane i wszyscy zadowoleni...? Nie do końca...

2. KRAKÓW CITY RACE

Niestety tydzień wcześniej biegając w Krakowie doświadczyłem podobnej sytuacji w równie wysokiej randze zawodach. KCR był zaliczany do europejskiego cyklu sprinterskiego City Race Euro Tour (w sumie w cyklu jest 6 biegów - oprócz Krakowa - Antwerpia, Londyn, Porto, Barcelona, Sevilla). Tym bardziej można było spodziewać się światowego poziomu organizacji. Był - niski, nawet nie nazwałbym go podwórkowym, bo przy organizacji podwórkowych zawodów jakimi są Puchar Bielan, Szybki Mózg czy Warszawa Nocą takie wpadki się nie zdarzają. Ale do rzeczy:

Przed biegiem zapytałem Włodzimierza Dyzio (sędzia główny) czy obowiązują zasady sprinterskie i obiekty nie do przejścia jak na sprintach - odpowiedział że oczywiście. Sprawa więc była jasna.
Podczas biegu Kraków City Race doszło do niedopuszczalnych dla takiej rangi (dla każdej rangi niedopuszczalnych!) incydentów. Od razu po biegu w niedzielę zapytałem sędziego głównego o żywopłot, który moim zdaniem był kolorem nie do przejścia zaznaczony (symbol 421 wg ISSOM). Odesłał do mapiarza Piotrka Pietronia - który jednoznacznie mi potwierdził, że jest to żywopłot nie do przejścia. A chodziło o ten konkretny żywopłot (ma południe od PK 28):


Przepisowo z PK 27 na 28 przebiegło ledwo 5 zawodników (z 30!!!), w tym Ja. Sędziego nie było. Z międzyczasów bardzo łatwo można wyłapać kto biegał przepisowo a kto nie. Ja gratuluję sobie, Marcinowi Biedermanowi, Jankowi Baranowi, Piotrkowi Sotniczukowi i prawdopodobnie Jackowi Kosky bycia frajerem i przestrzegania przepisów. Inna sprawa - jak wyglądał ten żywopłot w terenie? Podobnie jak oliwkowy wczoraj na MP i "wyznaczony" przebieg obowiązkowy podczas MP w sprincie organizowanych też przez Wawel Kraków. Żywopłot był fragmentaryczny i wysokości do kostek, oliwka była zwykłym trawnikiem, a "wyznaczony" przebieg był taśmą która leżała na ziemi i w tłumie była kompletnie niewidoczna. Czy to jednak zwalnia z przestrzegania przepisów? Odpowiedź: to zależy
1) jeśli chodzi o Mistrzostwa Polski w Sprinterskim BnO (30 V 2015) nie zwalniało to z przestrzegania przepisów - dzięki temu zawodniczka UKS Kusy zajmując 3 miejsce w K16 została zdyskwalifikowana, co więcej - straciła 2 miejsce na przebiegu przez rzekomo oznaczony przebieg obowiązkowy. Ale to UKS Kusy - oni frajerzy przestrzegają przepisów więc nie będą się burzyć
2) jeśli chodzi o KCR - olewamy! Co z tego że robimy zawody rangi europejskiej, nikt nie zauważy!
3) MP w sztafetach sprinterskich - biegamy po oliwkowym, tydzień wcześniej u nas (w Krakowie) na to pozwalaliśmy, to czemu nasi młodzi nie mają teraz też biegać, przecież sędziów na pewno nie będzie! Znów zrobimy paru frajerów.

Wracając do KCR - poza wspomnianym miejscem, jeszcze w 2 miejscach zdarzało się sporo zawodników którzy sobie skrócili:
a) na przebiegu z 14 i 15 różowy kolor (symbol 714 ISSOM) wielu pokusiło się o przebiegnięcie - nie tylko z elity, ale z elity byli to prawdopodobnie Kalata Michał i Tomek Jurczyk (jeśli mają ochotę, proszę o ustosunkowanie się do zarzutu)



b) na przebiegu 16-17 byli chętni do przekraczania ogrodzenia nie do przejścia. Co więcej - linia przebiegu powinna być tutaj przecięta


A tutaj przebiegi zawodników przez żywopłot nie do przejścia wspomniany wyżej:



...i wspomnianych już "frajerów" którzy biegli przepisowo


Oczywiście, z miejskiego GPSa cięzko wymagać dokładności, ale widać obieganie mniej - więcej i nieobieganie.

Czy po takim biegu nie można wyciągać wniosku, że warto przebiegać zakazane, albo po prostu w ogóle na to nie patrzeć? Jak widać po zawodnikach organizatorów KCR i nie tylko - można! :) Tym bardziej że finalnie kończy się to przyzwoleniem (co sam podpisywałem)
Prawda jest taka że sytuacja jest nie do pozazdroszczenia ani dla tych łamiących przepisy, ani dla tych przestrzegających przepisów. A w mojej ocenie największą winę za to ponosi nie kto inny jak ORGANIZATOR!!! 
Hola hola! Pamiętajmy o zasadzie - nie myli się ten kto nic nie robi! Sam jestem organizatorem i wiem ile trudu to wszystko kosztuje. Jednak na zawodach takiej rangi jak MP czy City Race Tour jest to niedopuszczalne! Wypaczanie wyniku, nieuczciwa rywalizacja, niedopatrzenia - to charakteryzuje tegoroczne sprinty rangi mistrzowskiej i CTZ i stąd tytuł...

Współczuję zawodnikom elity, któzy dawali z siebie wczoraj wszystko, po to by zawody i ich wysiłek anulowano
Współczuję juniorom którzy przestrzegali przepisów i przez to stracili miejsca na podium wczoraj
Współczuję medalistom wygrywającym w nierównej niesportowej walce (i to nie z ich winy)
Współczuję organizatorom, którzy mimo dużego nakładu organizacyjnego i pracy jaką niewątpliwie włożyli w organizację, spieprzyli tak ważne zawody jak MP (i to 2 razy) czy Kraków City Race
Współczuję ogólnie nam - biegaczom - że przepisy są niesprzstrzegane a ich przestrzeganie jest sportowym frajerstwem

Zawsze swoich zawodników uczyłem o obiektach nie do przejścia - żałuję, ale więcej tego nie będę robił, bo jest to bezsensowne i pozbawia ich szans na uczciwą rywalizację.
A przez to co panuje w naszej Polskiej orientacji - myślę że dyscyplin sprinterskich nie można traktować w kategoriach sportowych a co najwyżej zabawowych, coś jak sztafety piwne albo bieg na obcasach, ewentualnie rzut deską klozetową na odległość.

Rozbawiło mnie również trochę argumentowanie jednego z działaczy że sędzia który spisywał zawodników nie miał licencji - rzeczywiście trzeba licencji żeby ocenić i spisać numer osoby która wbiegła na trawnik

Mam nadzieję że nikt nie potraktuje tego jako osobistych ataków, zwracam jedynie uwagę na fakt, że wiele rzeczy funkcjonuje u nas nie tak jak potrzeba i nie zmierza to w dobrym kierunku. 

Jest wiele możliwości, które stosowałem podczas swoich zawodów żeby uniknąć wypaczeń - jeśli ktoś potrzebuje rady, służę pomocą. Choć spodziewałem się że ludzie funkcjonujący znacznie dłużej w orientacji sportowej niż ja będą to wiedzieli. Jak bardzo się myliłem

Zachęcam do wyrażania swojego zdania na temat opisanych przeze mnie sytuacji.
Na koniec przysłowie ludowe - kogo rażą wulgaryzmy, proponuję zakończyć czytanie posta na tej linijce







Jeszcze jest szansa





OK - sami chcieliście...

 Przysłowie ludowe idealnie pasujące do sytuacji organizatorów w Polsce i ich wytłumaczenia:

Może i robimy chujowo, ale kto robi dobrze? 








poniedziałek, 31 sierpnia 2015

World Rogaining Championships 2015 - ciężki finał najsmutniejszych wakacji

Ciężko pisać o wielu rzeczach - więc postaram się niezbyt obszernie.
Miał być wyjazd jakiego jeszcze nie było - i był. Końcówkę sierpnia spędziłem w Laponii - dokładnie 250 km za kołem podbiegunowym w Kiilopaa koło Saariselki.
Celem były już od roku Mistrzostwa Świata w Rogainingu, czyli 24-godzinnym biegu na orientację w formie scorelaufu (dowolna kolejność potwierdzania punktów).


Sama przygoda wyjazdu była przednia - noclegi w wiatach przy ogniu czy zimne noce w namiocie, obiady z wcześniej zebranych w fińskiej tundrze grzybów, renifery dostojnie kroczące wszędzie wokół, mało ludzi, wszędzie czyste i przebieżne lasy, prawie brak widocznej ingerencji człowieka w naturę, sauny nawet na kempingach. I to by było na tyle jeśli chodzi o pozytywne wrażenia.




Bo jeśli chodzi o wynik sportowy, to był żaden i poniżej krytyki. 266 miejsce nie może napawać optymizmem i pozytywnymi wibracjami, a fakt bycia ogranym przez zespoły o których nawet wstyd pisać, zniechęca do dalszego podejmowania beznadziejnej, bezproduktywnej, bezzyskownej i żałosnej walki robienia z siebie idioty i kaleki poprzez bieganie po krzakach. Nie żeby bieganie po krzakach było takie, ale jeśli ktoś nastawia się na jakiś wynik a jest ogrywany przez bandę Łotewsko - Nowozelandzkich dwunastolatków i osiemdziesięcioletnich weteranów to cóż powiedzieć... Sport jest piękny, ale porażki druzgocące, a ustawiczne porażki apatyczne i zobojętniające do wszystkiego. Dla chcących się trochę popastwić - polecam oficjalne wyniki Mistrzostw



Na biegu przez pierwsze 12 h było OK, nawigacyjnie zrobiłem jednego babola, ale generalnie biegło się czysto, lekko i przyjemnie. Ot, taka turystyka z mapą. Do połowy zawodów, czyli do północy zdobyliśmy ponad 80 % wszystkich punktów. Niestety po 2 zacząłem niedomagać. Wcześniej, około północy wziąłem profilaktycznie ketonal - spisał się świetnie, bo nogi mi właściwie w ogóle nie dokuczały (po około 9 godzinach miałem tradycyjny ból kręgosłupa oraz nietradycyjny ból kolana - dobrze że nie goleni jak nasz prezydent jaśniepanujący w późnych latach 90-tych). Tak czy siak - to nie ból sprawił że wyszło jak wyszło.
O 1:30 Michał wpadł do wody - niby nic takiego, ale to mogło trochę rzutować na moją dyspozycję. Woda była chłodna, myślę że kilka stopni, na zewnątrz powietrze toże. Do tego werwa do biegu stygłą a mi zaczęło się strasznie chcieć spać. Zaszliśmy do drewnianej chatki, których było sporo w tym terenie - świetna sprawa - otwarte dla wszystkich, czyste, zadbane, z zapasem drewna na opał. Była 2:00, może 2:30. Michał mokry i zmarznięty, ja zaspany i powoli mający dość. Potrzebowałem spać i to mocno - Michał natomiast potrzebował się ruszać z zimna, więc ze spania nici i trzeba było ruszyć szybkim biegiem pod górę. Już z tym punktem miałem kłopoty, mapę zaczęło mi się czytać fatalnie, i z punktu na punkt było coraz gorzej. Na 85 marnie, na 92 podobnie. Ostatnim jaki zaliczyliśmy w miarę planowo. Potem już do płotu, i zero kontaktu z mapą, nie potrafiłem zupełnie płynnie czytać mapy i znaleźć jakiegokolwiek punktu. Dużo prób było na PK 50, ale na marne. Potem już tylko do ścieżki i, półprzytomny, oby do mety. Bardzo boli to że Michał był w o niebo lepszej kondycji fizycznej i spokojnie by pociągnął do ponad 200 punktów. Ja natomiast nie byłem nawet w stanie zajść na punkty. Taktyka prosta - ściechą do porzygu, w śpiwór i spać. I tak skończyła się nasz przygoda w Mistrzostwach Świata
GPS TRACKING - niestety często gubił zasięg

Jeszcze tego samego dnia zrobiliśmy 250 km
Kolejnego trasa Rovaniemi - Tallinn - 850 km
Noi kolejnego Tallinn - Warszawa - 1000 km

Za kółkiem dałem radę, auto też prawie dało, tzn dojechało, ale będzie trzeba coś wyszykować, bo ostatnie 1000 km gdy trzymałem nogę na gazie to czułem się jak w późnym stadium parkinsona - i w sumie nie wiem jak to naprawić.

Na szczęście wróciliśmy cali i w miare zdrowi.

Jak wspomniałem - czas wakacji był i jest najsmutniejszym czasem w moim życiu. Nie jestem gotów żeby o tym pisać

Patrząc globalnie na życie - naprawdę nie warto napinać się na nic, rzucać w pogoń za doczesnością, warto za to być miłym i uśmiechać się do ludzi, czynić dobro na tyle na ile jesteśmy w stanie tym którzy na to zasługują, mieć czas na rozmowę i poświęcać uwagę nie tylko sobie i swoim potrzebom i ambicjom.

A na koniec 2 szybkie refleksje:

1. "korzystajmy ile się da z przyjemnego ciepła" - cytat pani od pogody. Bezczelny i żałosny w obecnej sytuacji klimatycznej jaką mamy. A może po prostu głupi. Poza tym - lato w tym roku jest naprawdę koszmarne pod każdym względem, również pogodowym

2. pierwszy raz od kilku lat jadłem przedwczoraj w Mc Donaldzie. Żołądek nieprzyzwyczajony do takiej chemii nie radzi sobie do tej pory - fatalne uczucie na żołądku miałem wczoraj, dziś też nie jest dużo lepiej. Naprawdę, jeśli troszke chociaż szanujecie swoje zdrowie - nie jedzcie tego świństwa.

Na koniec filmik mojego autorstwa jeszcze przed startem - dużo czczego pierdolenia przedstartowego, wtedy jeszcze nie byłem świadom sromotnego wyniku, ale dokładnie w 2:05 można zobaczyć fajnego renifera