Moje starty

poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Tour de Scandinavia 2019 - wracamy z tematem

Częstotliwość pisania postów oszałamiająca - minęło 2 lata od ostatniego, a w tym czasie wcale nie próżnowałem. A przez ten czas zaliczyłem 191 startów w BnO w wielu ciekawych miejscach i krajach. Nie sposób jest opisywać wszystko w jednym poście, więc skupię się na najświeższych wydarzeniach



A wyjazd z którego wróciłem kilka dni temu wiązał się z 19 biegami z mapą! (w tym 14 startami)
Zaliczyłem też debiut w zawodach Rankingu Światowego w orientacji precyzyjnej



Pierwszy epizod skandynawskiego objazdu to Fin5 - czyli mój pierwszy indywidualny start w Finlandii (wcześniej tylko Jukola i trening podczas wyjazdu na 14-bój do Helsinek)

Zaczęliśmy od treningu, po ponad 1500 km podróży z przerwą tylko na przeprawę promem. Od razu dość głęboka woda - mapa nie wytrzymała trudów, nie dość że teren był bardzo wymagający, to jeszcze pod koniec ciężko było cokolwiek rozczytać. Mega fajnie było - rokowało to ciekawą rywalizację na zawodach

Pierwszy i drugi etap były jednak zgoła inne - łatwe i przyjemne, miejscami tylko trzeba było wykazać się zdolnościami orientacyjnymi:



Coś trochę w deseń Estonii, czyli kraju w którym uwielbiam biegać z mapą!
Zarówno na midelku jak i na klasyku, błędy popełniałem, a szczególnie spore na klasyku co widać na obrazkach. Generalnie jednak teren łatwy

Kolejne 3 dni to zmiana centrum zawodów i scenerii - ale zanim to - dzień przerwy od biegania i start w orientacji precyzyjnej


Dla niewtajemniczonych (do których i ja się trochę zaliczam jeśli chodzi o tajniki Pre-O) - górna mapka to ta którą miałem podczas startu - zadaniem była ocena który z punktów stoi w miejscu zgodnym z tym co jest na mapie. Możliwa była sytuacja, w której żaden nie stoi w dobrym miejscu, wtedy odpowiedzią było Z (Zero). Na zawodach orientacji precyzyjnej występuje (choć podobno nie zawsze) tzw Z-tolerancja, która oznacza promień od prawidłowego miejsca usytuowania punktu w którym żaden lampion nie może stać jeśli rozwiązaniem danego punktu ma być "Z". Inaczej mówiąc, jeśli Z-tolerancja wynosi 5 m, to w takim promieniu od miejsca punktu na mapie nie może być żadnego lampionu żeby rozwiązaniem tego punktu mogło być "Z"
Co do miejsca oceny punktu - na trasie znajdują się tzw. miejsca decyzyjne z których widzimy obiekt wraz z lampionami. Lampiony liczymy od lewej: A-Alfa, B-Bravo, C-Charlie, D-Delta ,E-Echo, F-Foxtrot. Literki przy punktach mówią o tym ile lampionów jest widocznych z miejsca decyzyjnego - może to być od 1 do 6 lampionów (chyba z większą ilością się nie spotkałem). Możliwe rozwiązania w przypadku 1 punktu to A lub Z, w przypadku dwóch - A, B lub Z, itd...
Ważna sprawa - zawodnik ma prawo poruszać się tylko alejkami oznaczonymi na mapie kolorem utwardzonej powierzchni (beżowy), nie ma prawa podchodzić do lampionów

Mapka dolna to mapa z rozwiącaniami, jaką dostaję po zaliczeniu mety i oddaniu karty. Zaznaczone są na niej wszystkie dobre rozwiązania (kolorem niebieskim - kółko jeśli rozwiązanie A-F lub krzyżyk jeśli rozwiązaniem było Z), wszystkie złe punkty (kolorem purpurowym) a także miejsca decyzyjne (purpurowe strzałeczki). 

O kolejności zawodników decyduje ilość błędów w pierwszej kolejności, a w drugiej wynik czasówki, czyli dodatkowego zadania czasowego, które wykonuje się przed lub po całej trasie



Tu poszło mi nadzwyczaj dobrze, choć pierwszy raz w życiu miałem problem z limitem czasu i dostałem punkt karny za jego przekroczenie o minutę. To dużo, zważywszy że to tak jakbym miał jeden błąd więcej. Do tego na jeden z punktów decyzyjnych w którym ocenie podlegały aż 4 punkty dotarłem na 5 minut przed limitem, gdyż nie znalazłem go w porę. Finalnie jednak zająłem 34 miejsce, co wywindowało mnie na 279 miejsce w Rankingu Trail-O na świecie. Dodam że startowałem w Pre-O, czyli jednej z dwóch konkurencji orientacji precyzyjnej (obok Temp-O)


Swoją drogą - zabawna trochę to dyscyplina, w której kilka razy wyniki zmieniają się po protestach zawodników, niemniej w precyzyjnej ostatniego słowa nie powiedziałem :)

Mam nadzieję że chociaż nieznacznie wyjaśniłem o co chodzi w orientacji precyzyjnej, bo chyba mało kto dokładnie wie na czym to polega i jak wygląda rywalizacja

Kolejne 3 etapy Fin5 to już bieganie w innym, trudniejszym i fajniejszym terenie. Najpierw sprint, gdzie sporo zrobiłem małych błędzików


Następnego dnia middle, z pięknymi widokami podczas dojścia na start. Sportowo oczywiście również z błędami


A ostatniego dnia górzysty i ciekawy klasyk, z istnie lekkoatletycznym 400-metrowym dobiegiem z ostatniego punktu do mety (podobnie jak i średni dzień wcześniej)








Ze wszystkich biegów w Finalndii, zajmowałem kolejno w męskiej elicie: 28, 28, 26, 22, 18 miejsce. W stawce 35 zawodników szału nie ma, ale na pocieszenie podium zajęli tam światowej sławy zawodnicy - Joonas Ahola, po fenomenalnym biegu na ostatnim etapie, oraz bracia Novikov - Valentin i Leonid

Linki do Routegadget z odtworzeniami GPS biegów poszczególnych zawodników:
https://routegadget.tulospalvelu.fi/2014/cgi-bin/reitti.cgi?act=map&id=161
https://routegadget.tulospalvelu.fi/2014/cgi-bin/reitti.cgi?act=map&id=163
https://routegadget.tulospalvelu.fi/2014/cgi-bin/reitti.cgi?act=map&id=165
https://routegadget.tulospalvelu.fi/2014/cgi-bin/reitti.cgi?act=map&id=167



Po ostatnim etapie zebraliśmy się w dalszą drogę - do Turku na prom by przedostać się na drugą stronę Zatoki Botnickiej



A tam, w 10 swoim sezonie biegania na orientację, po raz pierwszy w życiu miałem uczestniczyć w największym święcie biegu na orientację jakie jest, czyli słynnych zawodach O-Ringen! Niestety radość moja ze startu w tych największych zawodach Świata troszkę była przygaszona, gdy podczas rejsu do Sztokholmu została opublikowana finalna lista zawodników zakwalifikowanych do Elity, na której nie widniałem, mimo mojej obecności na wstępnej liście kwalifikacyjnej :(
Okazało się jednak że do elitarnej kategorii H21E zakwalifikowali 80 najlepszych zawodników ze zgłoszonych, podczas gdy ja na wstępnej liście rankingowej byłem na 85 miejscu. Tym samym czekała mnie bardzo niechciana degradacja do kategorii H21 Lang, czyli drugiej najdłuższej i najtrudniejszej po kategorii elity. Jak się wkrótce okazało - wcale nie była to kategoria którą spacerkiem można wygrać
Wcześniej udało się zrobić jeden trening w Szwedzkim terenie - dla mnie był to powrót do Szwecji aż po 7 latach, więc zupełnie nie byłem tam obiegany. A teren, jak to w Szwecji - kamieniście, dużo podszytu, bagienka i wymagający teren zarówno technicznie jak i fizycznie:


Trening biegałem z moim zawodnikiem Bartkiem i jestem pełen podziwu jak świetnie radził sobie w tym terenie! Ogólnie po drugiej części fińskich startów trochę byliśmy przygotowani na kamienie i trudności pod nogami

I w końcu nadszedł - dzień mojego debiutu na O-Ringen!
Co do samej organizacji zawodów - to jest kosmos, ale jeszcze o tym napiszę podsumowując, skupię się na razie na swoich startach.
A ich na Oringenie, czekało mnie (podobnie jak w Finalndii) aż 5!





Pierwszy etap powitach nas chłodem - do biegania idealnie!
Trasa 10,75 km i 20 punktów - na skali 1:15000 nie było łatwo, ale tragedii jakiejś nie odwaliłem na swoim drugim (pierwszy był trening) od 7 lat biegu w Szwecji


Trasę tą pokonałem w 89:27, popełniając przy tym sporo błędów, niemniej w wielu przebiegów byłem w miarę zadowolony bo zaczynałem czuć ten teren. Niemniej, problemy z szybkim biegiem po lesie miałem duże - tempo na mapie wyszło 8:19/km, skutecznie obniżone przez błędy na wejściach i błędy wariantowe.
W swoim debiucie, w kategorii H21Lang zająłem 95 miejsce w stawce 123 zawodników (121 ukończyło bieg). Nie da się ukryć - daleko, ale jakto zwykle bywa na wielodniówkach - postanowienie "jutro się poprawiam!"

Jak postanowiłem, tak zrobiłem - tym razem już bez dużych błędów, dość pewnie ale i rozważnie biegnąc, poprawiłem się o 24 miejsca:



Oczywiście że było gdzie urywać i to sporo - jednak pozytywny jest fakt że nie miałem momentu jakiegoś totalnego zamotania. Skończyło się na 71 miejscu i czasie 86:22. Tempo na mapie wyszło mi najszybsze ze wszystkich etapów Oringen - 7:38/km. Dodam że dystans wynosił 11,29 km

Po dniu przerwy na sprint, który jednak biegała tylko elita i który ja pierwotnie miałem biegać, nadszedł czas na zmianę areny zawodów i przeniesienie z Finspang do Yxbacken, gdzie czekały nas kolejne etapy

A 3 etap to kolejny klasyk - tym razem w innym, chyba jeszcze cięższym pod nogą terenie. Do tego temperatura powędrowała do 28 stopni, co jak dla mnie było już upałem i dawało się we znaki zawodnikom podczas długiej rywalizacji


3 etap, znów biegany na płachcie A3 w skali 1:15000 zakończyłem na 79 miejscu z czasem 104:27, Był to najdłuższy etap Oringena - 11,47 km i zawrotne tempo na mapie 9:06/km

4 etap to wreszcie skala 1:10000!!! Jakże miło było biec na tak czytelnej mapie, skupienie udało mi się utrzymywać, ale cały bieg zepsuł mi przebieg na PK 13, na którym to błędznie straciłem od groma czasu (grubo ponad 2 minuty) i który kosztował mnie jakieś 20 miejsc do tyłu


Finalnie - 91 miejsce

Ostatni etap był naprawdę cieżko - upał, skały, duże przewyższenia i trudna technicznie i wariantowo trasa. Walczyłem z nią nieco ponad 100 minut:


Był to bieg w formie pościgowej ze stratą po 4 etapach. Mi, żeby załapać się do handicapu zabrakło 1 minuty i 17 sekund co biorąc pod uwagę że łapali się ludzie ze stratą sumaryczną do 90 minut, było bardzo mało. Eh, gdyby chociaż nie ta 13 na midlu...

Pobiegłem oczywiście najlepiej jak potrafiłem, jednak wystarczyło to na 80 miejsce na etapie
Kończyłem w dużym upale, mocno zmęczony i zgrzany i trochę mający dość biegu z mapą na ten dzień.



Klasyfikację generalną kategorii H21 Lang zakończyłem na 77 miejscu na 97 zawodników którzy ukończyli wszystkie 5 etapów. Tych co nie ukończyli wszystkiego było kolejnych 20-kilku




Zwyciężył znany szwedzki zawodnik - Jonas Leandersson, złoty medalista Mistrzostw Świata w sprincie w 2015 roku
Świetny występ zaliczył mój zawodnik - Bartek w stawce 200 zawodników w swojej kategorii H13 zajął 20 miejsce, nawiązując wyrównaną walkę z najlepszymi na świecie w swojej kategorii

Linki do Livelox - odtworzenia GPS zawodników na poszczególnych etapach:
https://www.livelox.com/Viewer?eventId=40109&className=H21%20L%C3%A5ng
https://www.livelox.com/Viewer?eventId=40110&className=H21%20L%C3%A5ng
https://www.livelox.com/Viewer?eventId=40111&className=H21%20L%C3%A5ng
https://www.livelox.com/Viewer?eventId=40112&className=H21%20L%C3%A5ng
https://www.livelox.com/Viewer?eventId=40113&className=H21%20L%C3%A5ng

O-Ringen, jeśli chodzi o organizację to naprawdę jest kosmos. Widać że pracuje przy tym mnóstwo ludzi a wszystko jest przemyślane, od ustawiania ludzi w kolejce do autokarów dowożących na start z miasteczka O-Ringen po fenomenalne przygotowanie map i tras. Każdy szczegół jest dopracowany - zarówno organizacyjnie jeśli chodzi o zakwaterowanie ludzi i zaprojektowanie całego miasteczka, z wieloma punktami sanitarnymi, toaletami, miejscami do ładowania elektroniki, kioskami, jak również od strony bezpieczeństwa - defibrylatory na każdym z 9 startów, kilka punktów medycznych w terenie, patrole policji i mobilny komisariat w miasteczku Oringen czy też od strony sportowej - wymagające tereny, świetne mapy, przemyślane projektowanie tras, nagrody pieniężne w elicie.
Wszystko to sprawia, że Oringen robi wrażenie, nie tylko pod względem ogromu uczestników, ale również a może przede wszystkim pod względem ogarnięcia takiego ogromu ludzi i obsłużeniu ich tak aby czuli się komfortowo przy każdym aspekcie dotyczącym zawodów.
Oczywiście znacznie ułatwia sprawę ogromny budżet jakim dysponują, są to najdroższe zawody BnO w jakich brałem udział pod względem opłaty startowej - za 5 etapów, w terminie zniżkowym, zapłaciłem 2360 koron szwedzkich, co jest odpowiednikiem mniej wiecej 1000 zł. Trzeba jednak pamiętać, że taka stawka była za zgłoszenie do elity, do każdej innej kategorii, dla dorosłego człowieka, stawka ta jest o ok 300 zł niższa





W tym roku w Oringen udział wzięło 21217 osób, w tym wcale nie mała grupa Polaków. Oprócz BKS Wataha, swoją sporą reprezentację miały takie kluby jak UNTS, UKS Azymut Pabianice czy Harpagan Gdańsk - w zawodach brało udział ok. 50 polaków

Po Oringenie ruszyliśmy w podróż do naszej ostatniej sportowej destynacji wyjazdu - Tallinna. Podróż niestety urozmaicona dodatkowymi kosztami jak dopłata za prom czy mandat w Helsinkach, no ale cóż zdarza się :P
W drodze na prom zdążyliśmy jeszcze zaliczyć jeden trening w Szwecji, po czym po całonocnej podróży dopłynęliśmy do Helsinek, by tam zmienić statki, i dotrzeć w końcu o 14:00 do stolicy Estonii, na zawody Tallinn O-Week, w których w tym roku startowałem już po raz 6!

Mieliśmy też chwilę do odpoczynku, gdyż 3 dni były bez startów, ale za to z 2 treningami technicznymi w poniedziałek i środę

W końcu zaczęliśmy Tallinn O-Week skróconym z klasykiem z masówki bez rozbić. Dla mnie taka formuła to padaka i nieporozumienie, ale cóż... biegi przełajowe też trzeba ćwiczyć



Następnego dnia bardzo szybki sprint rankingu światowego WRE gdzie zająłem 10 miejsce










 I wreszcie 3 dnia zawodów, to co ściągnęło mnie do Tallina po raz pierwszy (w 2012 r.) i co w dalszym ciągu jest chyba najmocniejszym argumentem który zachęca mnie do startu w tej imprezie - bieg na 100 punktów kontrolnych!!!


Uwielbiam wręcz tą formę rywalizacji, cieszę się że po raz 6 wziąłem w nim udział, ukończając go z najlepszym swoim wynikiem ze wszystkich biegów 100 CP (2012 - 30 miejsce, 2013 - 13, 2015 - 15, 2016 - 11, 2018 - 6 i 2019 - 4 miejsce!!!)
Był jednak niedosyt, ponieważ podium było bardzo blisko, a 2 miejsce było bardzo w zasięgu, czego nie można powiedzieć o 1 miejscu które napewno było poza zasięgiem.



Bieg pokonałem w dużym skupieniu i wytrzymałem tempowo cały dystans (swoje pierwsze setki często na końcówkach pokonywałem marszobiegiem). Nie ustrzegłem się jednak kilku głupich błędów (punkty: 15, 26, 72, 99) gdzie utopiłem ponad 5 minut. Do tego miałem konieczny postój na przebiegu 89-90, który kosztował mnie kolejną minutę. Gdybym któregokolwiek z wymienionych przypadków uniknął, byłbym na podium setki, gdyż do 3 Reimo Liiva straciłem zaledwie 41 sekund. Do Fryderyka Pryjmy który zajął drugie miejsce straciłem już 2 minuty i 54 sekundy, co jednak również było absolutnie w zasięgu. Pozamiatał za to Arttu Syrjalainen, który przybiegł z 18 minutową przewagą nad drugim zawodnikiem! Czołówka prezentowała się następująco:

1. Syrjalainen 1:35:31
2. Pryjma 1:53:00
3. Liiv 1:55:13
4. Galicz 1:55:54
5. Poolamets 1:57:15
6. Lampinen 1:59:08

Jak zawsze miałem mega frajdę i przyjemność, ale jak nigdy byłem tak blisko podium! Czego jednak nie uzyskałem na etapie, uzyskałem w generalce, gdyż po 3 etapach byłem 3 w generalce TOW, za Syrjalainenem i Liivem. Wystarczyło się obronić na middlu WRE, który nastał w niedzielę...

A w niedzielę, dzień po zajeździe na 100 PK, czułem się nadspodziewanie dobrze, powiedziałbym że była nawet lekka petarda w nogach, co ostatnimi czasy rzadko mi się zdarza. Czułem się bardzo dobrze i nic mnie nie bolało (co praktycznie w ogóle mi się niestety nie zdarza od paru lat)! Nic tylko napierać!!!
I tutaj aż chciałoby zacytować się mój ulubiony film:


Pomimo dobrego samopoczucia, zupełnie nie potrafiłem zachować skupienia i koncentracji, a bieg na jedynkę był jakimś koszmarem - źle odbiegłem od startu, zły wybrałem wariant i beznadziejnie wchodziłem na punkt. Efekt to 2 minuty błędu na jedynkę, co na midlu przekreśla szansę na cokolwiek. Zły i zdemotywowany zabrałem się z Fryderykiem który mnie doszedł oczywiście, ale nawigując niezależnie narzuciliśmy sobie całkiem niezłe tempo, choć to on był lokomotywą tego pociągu. Do czasu. Bo od 11 nastała serie trzech koszmarnych punktów - zarówno 11, 12 jak i 13 pobiegłem tragicznie, tracąc na nich prawie wieczność. Do teraz nie mam ochoty na szczegółową analizę tego żanującego występu... dodać można jeszcze że dołożyłem błędy na 15 i 17. To był fatalny występ na zakończenie wyjazdu, który cały był bardzo fajny, rozwijający i nakręcający do biegania. Po tym midelku jednak miałem dość. Wstyd żebym jako trener tak biegał, ale cóż... robię co mogę, a niestety czasem zdarza się taka kompromitacja :(
Dobrze że Bartek nie poszedł w moje ślady i pewnie wygrał generalkę Tallinn O-Week!

GPS-tracking z Tallinn O-Week (etapy 1-4):
http://sportrec.eu/ui/#1ejubch
http://sportrec.eu/ui/#1ejos0q
http://sportrec.eu/ui/#1ejubf2
http://sportrec.eu/ui/#1ejubhk

Na szczęście, jak to w naszym sporcie bywa - już wkrótce kolejna możliwość poprawy ;) na razie chwilkę odpoczywam przed kolejnym napieraniem po krzakach - tym razem obieram drugi kierunek i już wkrótce czeka mnie 5 dni śmiagania na południu

Może do tej pory uda się też zrobić zestawienie statystyk wszystkich swoich startów, które prowadzę nieprzerwanie od swoich początków w orinetacji sportowej

piątek, 18 sierpnia 2017

Hungaria Cup 2017 i wakacyjne starty

Ufff jak gorąco... na szczęście na Węgrzech warunki były jednakowe dla każdego.



Po półrocznej przerwie wracam na bloga z relacją z moich wakacyjnych startów, a głównie tego najbardziej udanego czyli Hungaria Cup lub jak ktoś woli Hungaria Kupa, czyli po prostu Pucharu Węgier :)
Do wyjazdu do naszych bratanków skłonił mnie fakt że jest to pięciodniówka a jeden z biegów (klasyk) był biegiem zaliczanym do Rankingu Światowego w którym to nie startowałem przez ostatnie 2 lata. Z tymże rankingiem mam misterny plan na przyszły rok, ale może o tym później
Na Węgry pojechałem z Watahową młodzieżą - to świetne miejsce do doskonalenia swojej techniki!

Pierwszy bieg był najtrudniejszym biegiem zdecydowanie - klasyk, czyli długo, górzyście, ciężko i gorąco. Niestety z uwagi na to że nie trafiliśmy na trening dzień wcześniej, nie miałem okazji zaznajomić się z terenem co odbiło się technicznie podczas pierwszego etapu
Etap liczył 12,9 km oraz 25 PK - parametry na klasyk całkiem niewinne, ale jak doda się do tego 645 m przewyższenia oraz upał powyżej 30 stopni to robi się już interesująco


Na 1 dość asekuracyjnie i obiegowo - myślę że na początek rywalizacji to był dobry wariant, 2 w dół ale jakoś tak nie zauważyłem gdzie stoi i starciłem parę sekund. Na 3 miałem dylemat, ale zdecydowałem się trzymać blisko kreski i było to bardzo dobrym wyborem. PK 4 pierwszy niestety duuuży błąd, za duży jak na kategorię M21E - ok. 4 minut. Za bardzo zbiłem w dół i zacząłem czesać w tym gęstym znajdując przy okazji kilka skarp nie zaznaczonych na mapie, które były również nieco wyżej - bardzo duża strata i już się wkurzyłem. Punkty 5-6-7 raczej czysto i kolejny dylemat na 8... wybrałem obieg, ten jar był naprawdę ciężki do przebycia (co okazało się potem) ale nie wiem czy forsowanie jego nie byłoby szybsze - tak czy siak umierałem na przebiegu drogowym a dodatkowo skala 1:15000 skutecznie przedłużała mi to cierpienie :) strata do najlepszego przebiegu to 1,5 minuty (ja 14:27, najlepszy 12:53). Dalej zmiana terenu - wbijamy na leje krasowe. 9 i 10 niepewnie, 11 OK i na 12 znowu ogromny babol. Co gorsza, wg śladu GPS za pierwszym wejściem wszedłem praktycznie na punt, ale go w tym zielonym nie dostrzegłem! Grrrr... ponad 5 minut straty do zwycięzcy etapu i całego HC Anttolainena z Finalndii tylko na tym jednym punkcie!
Dalej 13-14-15-16 w miarę i na 17 znów wybór wariantu - tym razem chyba chybiony, bo bez sensu obiegałem zamiast ciąć na krechę bo przecież było w dół, a jar i tak musiałem pokonać! No naprawdę zero pomyślunku i 4 minuty w plegier za brak myślenia - kto nie ma w głowie ten ma w nogach.
Samo dostanie się do 17 było wyzwaniem, bo jar przekraczałem akurat w miejscu w którym był prawie pionowy - chwytałem się czego popadnie zjeżdżając do jego dna. Pozostałe punkty już raczej czysto, ale po 2 h biegu czułem jego trudy i biegłem w tempie wolniejszym niż większość trasy.
Końcowy efekt - 8 miejsce w zawodach WRE i 690 punktów do rankingu (pierwsze punkty od 2 lat)
A poniżej moje wszystkie dotychczasowe starty w rankingach światowych w biegach leśnych (middle / long):


Padnięty byłem - a następnego dnia czekał middle:


Tutaj kilka mniejszych błędów na: 3,4,8 PK, poza tym w miarę w miarę

Trzeci dzień to bieg który przyniósł mi najwięcej frajdy - bardzo mocno mi się biegło i świetnie czytało leje w skali 1:7500!


Niestety popełniłem 3 błędy - na 1 (40"), na 14 (20") oraz na 15 (50"). Daje to razem 1'50" (a nie jest to liczone do najlepszego międzyczasu!), etap ten przegrałem o 2'19" zajmując 7 miejsce. Szkoda, ale bieg sprawił mi wielką radość i bardzo dobrze go wspominam. Z ciekawostek - straciłem 19 sekund do Węgierskiego olimpijczyka z Rio 2016 w biegu maratońskim, Gabora Jozsa

Wieczorem biegaliśmy nockę - którą tradycyjnie (tradycja od 2 startów zagranicznych :D) udało mi się wygrać na najdłuższej trasie. Trzeba jednak oddać - większość elity nie startowała


Czwarty dzień to bardzo dobry w moim wykonaniu klasyk - tylko chyba jeden długi przebieg powinienem ciąć na krechę a nie obiegać asfaltem:


Popołudniu sztafety piwne z Tadziem - niestety po udanych kwalifikacjach (2 miejsce), w półfinale nieoczekiwanie odpadliśmy. Muszę potrenować szybkość picia piwa a Tadzik nawigację po 3 browarach i za rok zwycięstwo nasze! :D

Noi ostatni dzień rywalizacji - średni. Po raz kolejny sprawdza mi się, że na wielodniówkach z każdym biegiem technicznie biegam coraz lepiej - nie inaczej było i tym razem. Nawigacyjnie nie mam sobie właściwie nic do zarzucenia poza punktem 20 blisko mety, który przebiegłem i musiałem się cofać. Niestety - w nogach już czułem trudy 6 biegów z mapą w 4 dni i nie żarło tak jak powinno - stąd dopiero 7 miejsce na tym etapu, mimo właściwie bezbłędnego biegu

Całą Hungarię zakończyłem na 6 miejsce, z czego jestem bardzo zadowolony. Szkoda tylko że trochę mało punktów w WRE zająłem, ale jeszcze mam zamiar się odbić wkrótce :)

Wcześniej latałem Limanową (już po raz 6) - i po raz 2 z rzędu udało mi się stanąć na podium w elicie, za Michałem Kalatą i Kacprem Kucą




I mapki z Limanowej:




A tuż przed Limanową odbyły się O-Games, czyli zawody towarzyszące The World Games - igrzyskom sportów nieolimpijskich, wśród których znajduje się BnO
I tutaj podziękowania - z uwagi na to że było dużo do ogarniania bo byliśmy spora grupą, sam byłem nieogarnięty i zapomniałem najważniejszych rzeczy z zawodów! Wielkie dzięki dla Marcina Leśnickiego za zaopiekowanie się moim czipem, kompasem i opisownikiem a także dla Marty Becmer za to że chciała sobie zawrócić głowę i zorganizować mi dwie zaginione mapy z O-Games z 2 i 3 etapu - super!!!

A teraz czas na zawody zapowiadające się jako jedne z lepszych - SEEOC 2017 czyli South East European Orienteering Championships w Czarnogórze. Podobno przepiękny kraj, zawody rozgrywane w parku narodowym Durmitor a w programie sprint, średni, klasyk i sztafety
http://www.seeoc.me/

Trzymajcie kciuki!!!!!!!!!!!!!!!! :)